Do pracy też mam iść rano, ale ten dzień tak przyjemnie mnie rozleniwił, że potrzebuję jeszcze jednego by ocucić się z błogiego letargu. Lubię wszelkie święta i związane z nimi dni wolne od pracy. Nawet jeśli świąt tych nie obchodzę. Tylko w czasie takich dni potrafię wyłączyć w sobie napięcie i nie mieć przymusu ani presji robienia czegoś ze sobą, wiedząc, że inni moi znajomi też mają wolne. Swoją drogą ciekawe, że tak to postrzegam.
Z tym, że chyba przez ten dzisiejszy dzień zapomniałam o motywacji do życia, ale zdaje się, że chciałam spłacić wszystkie długi i coś tam jeszcze.
Kiedy przestaję być czujna, zapominam dokąd zmierzam. Ale czy muszę nieprzerwanie dokądś zmierzać?
Szczerze mówiąc boję się zasnąć. Wiem, że jutro i przez kolejne dni znów będę musiała musieć.
Nastawiłam budzik. Wstanę i dam radę. Jak zwykle. Jak potrafię i tak jak będę musieć. Wiem, że pomimo chwil ogromnego stresu będę miała sporo powodów do radości, bo tak to ostatnimi czasy wygląda.
No i teraz już lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz