Ostatnie dwa miesiące spędziłam w szpitalu psychiatrycznym. Od 30 grudnia do 17 lutego. Trafiłam tam bezpośrednio z oddziału dziennego. Byłam w bardzo dużym kryzysie. Pojawiły się krótkotrwałe utraty świadomości. Lekarka prowadząca mnie na oddziale całodobowym, powiedziała, że jeszcze chwila i straciłbym kontakt całkowicie.
Mój mózg kompletnie się zdestabilizował i przestał reagować na leki. Dostałam w szpitalu potężne dawki i bez jakiejkolwiek reakcji. To dlatego w listopadzie miałam tak potężny kryzys. Nic już nie działało.
No i tak przyszłam do szpitala na kilka dni, a zostałam na dwa miesiące.
Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak dużym zaangażowaniem i bardzo wysokim standardem pracy lekarza prowadzącego i psychologa.
Obie panie bardzo mi pomogły. Niestety nie umiem i nie mam takiej potrzeby, by jak kiedyś pisać o sobie.
Myślę, że ten blog nie ma już takiej racji bytu jak kiedyś. Ani nie pełni funkcji terapeutycznej dla mnie samej, ani dla innych. Może kiedyś będę mogła opowiedzieć swoją historię w innym miejscu.
Ale to będzie już zupełnie inna historia. Historia o tym, o czym ten blog milczy już od dawna.
Ten blog jest potrzebnym gdyz pokazuje innym, ze CHAD jest nieuleczalny.
OdpowiedzUsuńChAD to choroba przewlekła. Nie jest uleczalny,możliwe są jedynie okresy remisji. Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam.
UsuńCześć, cieszę się, że dałaś znać.
OdpowiedzUsuńMartwiłam się.
Dobrze, że to się stało w trakcie pobytu na dziennym i że miałaś opiekę, i to dobrą.
Uściski :)
Cześć Kochana Sowo. Straszny kryzys mi się przydarzył. Ale jak zwykle jestem farciarą i mogę korzystać z fantastycznego wsparcia. Oczywiście trzeba go trochę poszukać, ale życie w dużym mieście bardzo temu sprzyja. Ściskam Cię serdecznie i przesyłam ciepłe myśli.
UsuńBardzo dziękuję :)
Usuń