Trochę jest ze mną tak, że gdy jest dobrze to mnie tu nie ma. Stąd też blog obfituje we wpisy raczej mało pozytywne. A prawda jest taka, że cały weekend spędziłam dobrze, słonecznie, radośnie.
To był dla mnie bardzo dobry czas. Spokojny czas i tylko dla siebie. Choć każdego dnia widziałam się z kimś innym. Te spotkania bardzo wiele dla mnie znaczyły, w sensie towarzyskim.
W zeszły czwartek byłam u mojej lekarki. Przyznała, że rzeczywiście jestem depresyjna. Stwierdziła, że raczej można było się tego spodziewać przy tak intensywnym, stresującym tempie. Zmniejszyła mi przeciwpsychotyczny, ponieważ przy zniżce nastroju zaczęłam odczuwać senność i bardzo mnie to męczyło w ciągu dnia. Dawkę zmniejszyła mi na taką, która działa antydepresyjnie. Poza tym dostałam antydepresant o działaniu aktywizacyjnym i przeciwlękowym.
Po tej wizycie poczułam się dużo lepiej. Dostałam przyzwolenie na zaopiekowanie się sobą. Co dla mnie bardzo wiele znaczy. Jak wiadomo mój krytyk nie jest zbyt uważny na mnie.
W kolejnych dniach czułam naprawdę dobrze. Gdzieś pod skórą owszem, smutek i zmęczenie. Ale doszły też inne uczucia, które mnie bardzo odprężyły.
Od dzisiaj żyję znów w stresie. Mam trochę rzeczy do załatwienia właściwie każdego dnia po pracy coś. Sobota i niedziela również, aż do poniedziałku. We wtorek lecę z moim byłym chłopakiem do Liverpoolu, w ramach urodzinowego prezentu. Oboje mamy urodziny w pierwszym tygodniu maja. Trochę się denerwuję tym, że spędzę z nim tyle czasu. Głównie dlatego, że chciałabym, by czuł się dobrze w moim towarzystwie, i żeby ten wyjazd był dla niego udany.
Zobaczymy.
Też jestem z początku maja. Nie wierzę w horoskopy ale z bykami zawsze świetnie się dogadywałam. Czytam Ciebie od początku tego bloga, czuje pokrewieństwo dusz :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCześć. W takim razie fajnie, że się odezwałaś. Podziwiam Cię za cierpliwość w czytaniu tego co piszę. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń