Dopiero weszłam do domu. Wyleciałam wczesnym rankiem do Liverpoolu i wróciłam do Warszawy późnym wieczorem. Jutro, a raczej już dzisiaj rano mam iść na badania, ale nie dam rady. Załatwię to w poniedziałek. Za dużo rzeczy na raz. I może jeszcze to, że się boję. Nie chcę chorować fizycznie. Nigdy nie chorowałam na nic poważnego. Nawet przeziębienia mnie się nie imają.
A tak poza tym... Chyba mam już dość tego miasta - Warszawy. A na pewno tej dzielnicy. Te dwa światy mi się tak dzisiaj zderzyły. Anglia i tu. A nawet trzy, bo moja dzielnica nie przypomina Warszawy do jakiej przywykłam i za jaką tęsknię. Tak właśnie dzisiaj pomyślałam, gdy wjechałam nocą do Centrum. Usiadłam w Centrum w kfc żeby naładować komórkę i obserwowałam ludzi. Zapomniałam jak wygląda nocne życie. A ono już jest, takie jak lubię, bo ciepłe wieczory i noce wyciągają ludzi z domów. Zatęskniłam za takimi nocami. Nie miałam ochoty wracać do domu.
Odczuwam potrzebę zmian. Chcę zmian.
Choroby fizyczne szybko mijają.Chyba że to coś poważniejszego.Z kolei zarówno ona jak i choroba psychiczna zmusza do pokory.Do przyjmowania cierpienia i uczenia się z nim żyć.Z tymże czy nie gorsze jest psychiczne udręczenie? Dla mnie jest gorsze niż choroba fizyczna.Nad ciałem i tym bólem jakoś się da zapanować.Nad psychiką już nie.To jest taka przestrzeń której nie da się opisać.Zobaczysz że wszystko będzie dobrze.Może to tylko anemia?
OdpowiedzUsuń