Wczoraj czułam się słabo, ale wytrwałam. Za to dzisiaj obudziłam się bardzo wcześnie i z dużą dawką energii. Nie wiem na ile to leki, na ile wyjazd w rodzinne strony.
Cieszę się, a jednocześnie obawiam, że może coś pójść nie tak. Zyźkiem będzie opiekował się G.
Dzisiaj pojechałam po pracy kupić siostrom i matce drobne upominki. Jeszcze muszę kupić coś półtorarocznej córeczce mojego siostrzeńca, której nie miałam dotąd okazji widzieć. Jutro w ciągu dnia pracy wyskoczę może, bo zaraz po pracy wyjeżdżam. Zabiera mnie autem ze sobą siostrzenica ze swoim chłopakiem, która mieszka w Warszawie. Z nią nie widziałam się od jakiegoś roku. Ona z różnych powodów unika kontaktu ze mną. To smutne, ale rozumiem, że nie najlepiej znosi mój charakter.
Wyhamowałam z obżarstwem, znów zaczynam panować nad czystością w mieszkaniu. Ogólnie czuję się lepiej, ale wciąż uderzają we mnie jakoś tak znienacka obrazy z Nokią i Czesiem, z naszego wspólnego życia. Wtedy bardzo boli. Bardzo.
Mam nadzieję, że wyjazd przebiega w miłej lub znosnej atmosferze 😊
OdpowiedzUsuńTeż mam nadzieję, że się trzymasz.
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny. Jesteście bardzo kochane. Przesyłam uściski i buziaki :)
OdpowiedzUsuń