Czuję się w miarę dobrze. Tym razem zatrzymałam się w Liv dłużej. Poznałam kilka nowych osób. Pogoda dopisała, w przeciwieństwie do Warszawy, która przywitała mnie koszmarnym zimnem.
W pracy w Warszawie znów nabrałam wiatru w żagle. Postanowiłam wziąć na siebie kilka obowiązków, ze względu na moje zainteresowania w tym obszarze. To bardziej sensownie wypełnia mi dzień i daje poczucie jako takiej struktury i kontroli. To ostatnie jest dla mnie ważne szczególnie.
Z G. wskoczyliśmy na wyższy poziom. Nie umiem tego wyjaśnić. Kompletnie to wszystko jakieś nieprzewidywalne. Myślę, że oboje jesteśmy tak specyficzni, że trudno się w tym procesie połapać.
Na razie depresja odpuściła. Dawki leków niezmienione. Antydepresant, przeciwpsychotyczny i stabilizator. Wyjazdy do Liv dość stresujące, z różnymi skomplikowanymi sytuacjami, ale póki co daję radę.
Żyję ze świadomością, że każdy mój dzień jest emocjonalną niewiadomą.
Każdy dobry dzień jest wytchnieniem i niesie ulgę.
Tak, same niewiadome, dlatego przestalam się juz umawiac z kimkolwiek na cokolwiek, za dużo razy już odwoływalam spotkania...
OdpowiedzUsuńStaram się być przewidywalna, ale mam na uwadze, że niektórych rzeczy nie da się przewidzieć.
Usuń