Jestem jakaś drażliwa, poddenerwowana. Na prośbę dietetyka spisuję od poniedziałku wszystko co zjadam.
Jakoś wszystko się kręci wokół żarcia. Dzisiaj z koleżanką z biura urządziłyśmy sobie ucztę i kupiłyśmy sobie po dwa pyszne ciastka w pobliskiej cukierni. Na początku niebo w gębie i ulga a potem znów nerw.
Mam ochotę się najeść bulimicznie. Mam ochotę sobie odpuścić. Zauważyłam, że chodzę trochę jak w zegarku.
Siłownia, jedzenie, praca, rozwój duchowy (każdego dnia czytam biblię i próbuję coś z tego rozumieć), terapia - wszystko to raczej ma charakter podciągania pod kreseczkę. Wiem, że nie jestem w tym staraniu się jakaś rewelacyjna, ale każdego dnia próbuję być lepsza. Stąd PERFEKCYJNA, brrr.
W nocy śnił mi się mój terapeuta. Właściwie sen był o czym innym. Trudno mi to jednoznacznie określić ale chyba chodziło o to, że kiedyś byłam gwiazdą. Występowałam na scenie i byłam zachwycająca. I właśnie w tym śnie wspominałam to z uczuciem ogromnej rozpaczy, że już tego nie ma, że coś odeszło. Wtedy pojawił się wątek z terapeutą. Siedziałam na jego kolanach, całowałam go i szlochałam. Chciałam by usłyszał, jakie to dla mnie ważne a jednocześnie jak mnie to rozdziera. To, że już nigdy nie będę tak wyjątkowa. Wtem spytałam go: "Panie M., czy jeżeli się poprawię, czy będziemy mogli kontynuować terapię?" Nie pamiętam co odpowiedział...
Mam wrażenie, że terapeuta w tym śnie spełnia rolę rodzica. Tak, jakbyś pytała: tato, czy jak się poprawię, to...
OdpowiedzUsuńMoże szukasz akceptacji rodzica, podświadomie? Stąd ten perfekcjonizm, stąd też te wszystkie zajęcia? Dlaczego nie zrobisz sobie wakacji od wszystkiego? Co by się wtedy stało?