Pierwszy dzień nowej pracy za mną. Nie było aż tak źle. Najtrudniej jest mi z tą całą masą nowych informacji. Dużo cyfr i liczb. To dla mnie na tę chwilę nie do opanowania.
Wyszłam z pracy i rzuciłam się bulimicznie na jedzenie. Sięgnęłam też po alkohol. Nie jestem z siebie dumna. Mam nadzieję, że z czasem to wszystko się we mnie poukłada. Oby.
P. wyjechał ale nie czuję jakiejś histerii z tego powodu. Nie wiem, chyba praca mnie tak absorbuje. Nie myślę o tym, że nie ma go teraz blisko. Być może mam ambicję rozprawić się z tym wszystkim sama. Może właśnie coś jest na rzeczy.
Gdzieś w środku czuję się bardzo zlękniona. Na szczęście ten lęk mnie nie paraliżuje, tylko nieco mąci spokój, jeśli w moim przypadku można mówić o jakimkolwiek spokoju.
Jutro ciąg dalszy. Oby do środy wieczór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz