A jakby tak pomarzyć o czymś dobrym? Marzy mi się święty spokój i cichy słoneczny poranek. Zapach kwiatów, śpiew ptaków. Idę sobie po kwiecistej łące. I to słońce takie ciepłe i jeszcze rosa na trawie. Jestem na swojej wsi. Dużo tam pięknych miejsc. Duża rzeka i lasy i łąki i pola. Wieś rozrzucona trochę tu trochę tam. Na środku wsi sklep, mały sklepik. Właśnie przywieźli chleb z piekarni. Pod sklepem ustawiła się kolejka ludzi. Stoją wszyscy, dyskutują żywo. Co ta Hryciowa tyle chleba bierze a nie zamawiała. Jak tyle bierze to powinna była wcześniej na zeszyt się zapisać. Dzieci do niej przyjeżdżają. Syn aż ze Szczecina z synową i z dziećmi. Bo teraz na mojej wsi są wakacje, i prawie w każdym domu pełno ludzi. Z rana jadą wszyscy na łąki na pola a wieczorem biesiadują sobie, to nad rzekę pójdą.
Wakacje na wsi były rzeczą najpiękniejszą. Bo wtedy było nas dzieci bardzo dużo. Z całej polski, jak tak się wszyscy zjechali. Mieliśmy swoje szałasy w lesie. Wykopane w ziemi i przykryte deskami i gałęźmi. A nad rzekę jeździliśmy na kilka samochodów. Zwłaszcza w niedzielę już od rana siedzieliśmy na wodą i był piknik i ognisko i różne zabawy. I nad tą rzeką ciągnęły się pastwiska, na których pasły się owce i krowy. Owce pasł stary Jan, co to nam dzieciom robił fujarki z wierzbiny. I one grały a jakże. Tylko stary Jan nierówno już z tej starości miał pod kopułą, to jak się szło prosić o fujarkę czy gwizdek to Jan koniecznie nas dziewczynki chciał poklepać tu i ówdzie. Uciekałyśmy od niego ale w sumie to się z niego śmiałyśmy.
A wieczorem jak krowy wracały z pastwiska to zaraz potem po całej wsi unosił się zapach świeżego mleka.
I my dzieci staliśmy, każde ze swoim kubkiem i moja mama doiła każdemu do tego kubka krowę. I to mleko takie z pianką było i takie pyszne. A jak jeszcze truskawek z tym mlekiem się utarło, albo świeżą pajdę chleba ze śmietaną i cukrem. Mmmm. Rarytas.
Wieczorem rodzice,ciotki i wójkowie robili ognisko. Były pieczone ziemniaki i inne pyszności. I muzyka z magnetofonu i duży biesiadny stół i nad nim lampka żeby komary leciały do światła nie do nas.
No i my dzieci zawsze przedstawialiśmy rodzicom jakieś teatrzyki, jakieś skecze a ci słuchali nas i się zanosili śmiechem. I był to czas wesoły, o którym nie wiem czemu nie piszę a przecież takich dni było sporo. Bardzo dużo.
Piękna ta moja wieś była. Piękna. Tam był mój dom. Mój jedyny dom...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen dom masz ciągle w sobie. Czerp z niego siłę, to wielkie bogactwo, wielki skarb.
OdpowiedzUsuńa mój brat jak była maly to przecią stopę w strumyczku płynącym wzdłuż wsi przy drodze i tam były krany nad tym strumyczkiem (ciekawe co tam płynęło i nie wnikajmy czy to był strumyczek) i poszedł pod ten kran i płukał tą nogę. dobrze mama go przyuważyła był już nieźle spłukany; potem mama go niosła to na plecach to na brzuchu do autobusu i potem na pogotowie; a na tej wsi to były papierówki najprawdziwsze na świecie jeździło się na czubku fury zapakowanej poniemożliwe;
OdpowiedzUsuńtam były krowy i konie; to było u siostry mojej Babci ukochanej :-)
A na grzyby chodziłyście?
Perfekcyjna, powinnaś to namalować!!!
OdpowiedzUsuńPolecam gwasz albo temperę :-))
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Stanislawski/Stanislawski_2.htm
Piękna wieś... z pogranicza jawy i snu.
Ehh. Przypomniały mi się moje wakacje spędzone u babci - świeże bułki z masłem rano, latanie po dworze całymi dniami, zabawa w chowanego, jeżdżenie na rowerze tam i z powrotem, prowadzenie sklepików przy domu (na stoliku rozkładałam różne rzeczy), skakanie w chłopa, gumę i na skakance... Zawsze miło te czasy wspominam.
OdpowiedzUsuńAle chyba aż tak "swojo" nie było jak u Ciebie. Piękne te wakacje musiałaś mieć.
Ciekawe, czy te chwile same w sobie były tak cudowne, czy to sentyment mówi, że te chwile były najpiękniejsze.