Być może miałabym szansę aby zrezygnować z agresywnych obron i stać się słaba i krucha. Ale potrzebowałabym w miarę silnych i mądrych bliskich, którzy mogli by mnie wówczas wesprzeć. Byłoby mi znacznie łatwiej przejść przez te trudne wspomnienia.
A tak wszyscy już polegli. Jak tu się rozpaść? Jak tu popaść w rozpacz, gdy stając się słabą jestem narażona na odrzucenie mnie w tym tak delikatnym stanie.
Jak tylko zaczęłam tę terapię i rekonstrukcję swojej historii, zaczęłam stawać się coraz bardziej emocjonalna. Miałam potrzebę dużo o tym mówić. I tak bliscy znajomi przestali w ogóle się odzywać.
Z tego miejsca życzę im, żeby też znaleźli się w takiej sytuacji jak ja i zrozumieli co się dzieje z osobą, która przechodzi tak ciężką terapię.
Jestem wściekła i zaskoczona tą reakcją. Tym odrzuceniem i milczeniem. Albo złoszczeniem się na moją emocjonalność i wylewność, zwłaszcza, że te osoby wiedziały, co przechodzę.
Uważałam je za kogoś bliskiego. Cóż za rozczarowanie.
Cienkie bolki albo po prostu zawsze mieli mnie w dupie.
Moi nie przeszli. W tym - jak się wydawało - przyjaźń prawie 30-letnia. Bolało długo i porządnie.
OdpowiedzUsuńTylko dlaczego ciągle wydaje mi się, że to moja wina. Że jest ze mną coś nie tak? Ty też tak myślałaś? Że może to jednak z Tobą jest coś nie tak?
UsuńNie, nie czułam winy.
OdpowiedzUsuńJa w dużym stopniu czuję się odpowiedzialna za te relacje. Myślę, że pod maską moich obron trudno dostrzec człowieka, któremu chcę się pomóc. Szczególnie, że na pewno wywołuję u innych poczucie bezsilności.
Usuń