czwartek, 24 marca 2016

My dwie

Miałam dzisiaj cały dzień dla siebie. Tylko i wyłącznie.
Większość czasu spędziłam na świeżym powietrzu. Dużo spacerowałam. Odwiedziłam kilka miejsc, które kiedyś były dla mnie bardzo ważne. Powiązane z konkretnymi sytuacjami, osobami, emocjami.
Spacerowałam ulicami osłonecznionego miasta, zatrzymałam się w kawiarni, później klubokawiarni. Rozmyślałam, czytałam książkę, która również bardzo mocno wpływała na moje przemyślenia. Spędziłam cały dzień poza domem, aż do późnego wieczora.

To był dzień pełen refleksji. Emocjonalnie głównie pod znakiem smutku. Czasem tak rozdzierającego, że byłam naprawdę bliska płaczu. Ale to był zdrowy smutek, prawdziwy, z którym wreszcie nawiązałam kontakt.

Bywały chwile, gdy zupełnie przestawałam się bać. Wówczas lęk ustępował miejsca smutkowi. Ten smutek wypełniał mnie, opływał i oddzielał niewidzialną kurtyną od reszty świata. Tak, że chwilami czułam się błogo bezpiecznie. Jestem wdzięczna którejś z moich "ja", że mogłam ofiarować sobie dzisiejszy czas.
Czy to byłam ta "ja", która zawalczyła o wolny dzień z obawy przed kapitulacją tej drugiej? A może ta, która bliska rezygnacji, nie była już w stanie dłużej poddawać się naciskom pierwszej? A może zadziałałyśmy spójnie, każda broniąc swoich odrębnych interesów, gdzie nadrzędnym, wspólnym celem, było przetrwanie. Może właśnie dlatego nie było dziś we mnie żadnego konfliktu, za to jeden strumień świadomości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz