poniedziałek, 14 marca 2016

To tyle.

Wczorajszy dzień zaczął się nie najlepiej. Z potężną dawką adrenaliny dla nas wszystkich. Ale reszta dnia przebiegła już spokojnie. Skończyliśmy o 19-tej. Jeszcze dzisiaj do 14-tej i już koniec tego całego zamieszania. Zostałam już sama na "posterunku". I dostałam ataku jakiejś paniki. Może dlatego, że znów zostałam sama, a te najbliższe dni w głównej mierze spędzę samotnie. Choć czekają mnie w tym tygodniu dwa wyzwania, męczące fizycznie i stresujące. A po 20-tym przez dwa tygodnie więcej spokoju.

Wracając do tematu. Dopiero teraz dotarło do mnie jak nadwyrężająca psychicznie i fizycznie była ta praca. Nie jest to dobre dla ludzi o słabych nerwach i z zaniżonym poczuciem własnej wartości. No, ale daliśmy radę. Udało mi się zarobić przy tym całkiem dobre pieniądze, więc moje zadłużenie znów nieco zmalało. Jeśli wszystko będzie szło dobrze to jakoś z niego wyjdę.
Bardzo boję się tego, co dalej, ale mam pracę zawodową i dzięki niej chyba dam radę. Praca to dla mnie jedna z najważniejszych rzeczy. Może właśnie najważniejsza.

Jutro wylatuję i trochę mnie nie będzie w kraju, ale jestem coraz silniejsza i potrafię samodzielnie stawiać czoła różnym wyzwaniom. Gdyby nie moja obsesja perfekcjonizmu, nie wyćwiczyłabym się w unoszeniu tylu ciężarów. Być może jakoś odchoruję ten miniony, trudny tydzień. Mogę się tego spodziewać. Moje ciało już zareagowało fizycznie. Właśnie od wczoraj, gdy poziom stresu diametralnie zmalał i ze stanu najwyższej mobilizacji przeszłam w stan odpoczywania.

Nadszedł już koniec tej lekcji przetrwania. Kolejne takie wyzwanie w maju.
Chyba muszę pomyśleć o jakiejś nagrodzie dla siebie. Tylko muszę coś wymyślić, żeby nie bulimicznie nie rzucić się na jedzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz