środa, 28 lutego 2024

A czy już Wam mówiłam?

Potwierdzono mi diagnozę Complex PTSD, czyli złożonego zespołu stresu pourazowego.

Uprzedzam, jeśli będziecie się diagnozować, przygotujecie się na chwilowe załamanie. U mnie tak się stało. Przeszłam całkiem spore załamanie związane z uważnieniem mojego cierpienia i tego co stało się w dzieciństwie i wczesnej młodości. Do tego tyle lat nieskutecznego leczenia i błędnych diagnoz. Tyle lat życia w cierpieniu w trybie przetrwania. Na nic więcej nie miałam siły poza tym, by jakoś przetrwać.

W każdym razie już powoli wychodzę z kryzysu, z szoku po tej diagnozie i właściwie wchodzę w proces żałoby. W końcu to było 30 lat nietrafionego leczenia. 

Ale terapie coś tam wnosiły. Budowałam zasoby, choćby po to, by w końcu coś zaświtało mi w głowie. Trudno mi jednak było przypomnieć sobie co dokładnie mi się przytrafiło. Na przykład nie czułam, że molestowanie czy gwałt jakoś na mnie wpłynęło. Pamiętałam je, ale nie miałem żadnych emocji z tym związanych. Więc myślałam, że to się nie liczy. 

Nie pamiętałam też dobrze dzieciństwa. Wiem, że bardzo często się bałam ale nie pamiętam dlaczego. Dzisiaj już wiem, że to dysocjacja. Taki mechanizm, który chronił mnie przed pamięcią traumy.

Pamiętam niektóre sytuacje. Jak jakieś strzępy wspomnień. Tyle. 

Od tygodnia mam nową terapeutkę. Jest weteranką traumy, psycholożką, psychoterapeutką, psychotraumatolożką. 

Mieszka za granicą. Mówimy sobie po imieniu. Odbieram ją bardziej jako czułą, mądra towarzyszkę. Jest niekonwencjonalna. Jest bardzo relacyjna i partnerska. Odezwała się do mnie sama, chcąc mi pomóc. 

Ma ogromną wiedzę i bardzo podoba mi się jej podejście. Jestem już zmęczona konwencjonalną terapią. Ona wydaje się być nowym światłem, nowym początkiem. Już dwiema sesjami odmieniła kawał mojego życia. Dzięki niej znów zwróciłam się ku relacjom, od których zaczęłam stronić. Z bardzo ostrego stanu weszłam w dużo łagodniejszy stan psychiczny. Złapałam grunt pod nogami. 

Będę tu wracać ponieważ jest to typ terapeutki, która zadaje prace domowe. Niektóre będą ode mnie wymagały przeprowadzenia autoanalizy. Blog to dobre miejsce by układać sobie w głowie pewne rzeczy. To tyle na ten moment. 

Pozdrawiam, całusy. Dajcie znać co u Was. 


czwartek, 28 grudnia 2023

Znów o własnych siłach

Nadszedł czas, który szczególnie sprzyja refleksji i podsumowaniu. I właśnie dlatego zdecydowałam się napisać kilka słów w tym miejscu, żeby podzielić się Wami moim doświadczeniem.

Przede wszystkim chcę zacząć od tego, że wchodzę w ten kolejny rok z dużo większym niż kiedykolwiek spokojem i ufnością. Przede wszystkim do siebie samej ale też do Was, ludzi, którymi się otoczyłam i którzy nie opuściliście mnie, chyba w najgorszym czasie mojego życia. Ostatnich latach. Kto zna moją historię mógłby pomyśleć, że i tak nie była łatwa. Można by pomyśleć, że po lekcjach, które nieustannie dawało mi życie nadszedł czas na egzamin. I egzamin ten zdałam z powodzeniem. Jestem z siebie taka dumna.

Wielu z Was już powiedziałam to osobiście ale chcę zrobić to jeszcze raz po to, żeby inni z Was, którzy stracili nadzieję lub którym przyjdzie ją stracić w czasie ogromnego cierpienia i rozpaczy, być może mogli wspomnieć moje słowa, a może już to przeżyliście i możecie przybić mi piątkę. Dla jednych zabrzmi to jak truizm, dla innych jak brednia. Świat jest takim miejscem jakim go sami stwarzamy. Własną pracą, własnym wysiłkiem. Odwagą, pokorą i mądrością.

Jest takie powiedzenie, być może to są nawet czyjeś słowa: "Nie tak ważne jest to, co się nam przydarza, jak to, co zrobimy z tym, co nam się przydarza."

I nie chodzi o to, żeby mieć jakąś nadludzką siłę i nie upadać. Nie, nie. Siłą jest upaść i zmierzyć się z własną bezsilnością, z realizującą się wizją najczarniejszego scenariusza, potężnym lękiem o przetrwanie i cierpieniem tak głębokim, że odbiera rozum i prowadzi do szaleństwa. 

Wszystko po to, by któregoś dnia uświadomić sobie, że trwamy nadal, a koniec świata, którego całe swoje życie się obawialiśmy nie nadszedł. I może wciąż chcielibyśmy w jakiś magiczny sposób przestać istnieć, rozżaleni, wyczerpani morderczą, nieludzką walką, zniknąć na zawsze, to nie jest to możliwe, a na pewno nie takie proste. 

Powiem tylko tyle. Zapewnienie sobie dobrego, wartościowego życia, wymaga tak wielkiej odwagi jak fizyczne odebranie sobie życia lub psychologiczna rezygnacja z niego. Kiedy już to zrozumiemy, od nas będzie zależeć jaki wysiłek, w jakim kierunku będziemy chcieli podjąć. U mnie wygrała ciekawość tego co dalej, oraz dobroć i mądrość, jaką otrzymałam od Was i od wielu innych ludzi, co złożyło się w poczucie sensu, by nie tylko trwać ale by żyć i to właśnie dobrym życiem.

Moi Wspaniali Ludzie, którzy nie zostawiliście mnie w mroku. Dziękuję. I dziękuję sobie. Za odwagę i niezłomność, za pokorę, za bycie autentyczną. Za to, że odważyłam się i nauczyłam przyjmować konkretną pomoc, za to, że umiem o nią prosić i że mam odwagę mówić o tym, co mnie trapi, bo dzięki temu usłyszeliście mój ból i tak licznie przybyliście mi na pomoc. 

Dzisiaj, choć jeszcze dużo pracy przede mną i być może będę się zmagać z niektórymi rzeczami jeszcze długo lub nawet do końca życia, to mogę znów iść przez nie o własnych siłach. Mogę też być silna dla Was. Pamiętajcie, że jestem tak jak mogę i kiedy mogę również dla Was. Część z Was doskonale to wie. 

Dobrego życia Kochani. 💚

wtorek, 25 lipca 2023

Death Cafe

Dzisiaj byłam na kolejnym już spotkaniu Death Cafe. Jak zwykle ciekawi ludzie i ciekawe rozmowy. Za każdym razem w ciągu tych trzech lat reagowałam inaczej. Na początku myślałam i rozmawiałam o moim stosunku do mojej śmierci. Potem zależało mi na tym żeby oswoić śmierć mojej matki i przygotować się na ewentualne scenariusze. To następnie pozwoliło mi też rozmawiać o tym z rodziną. 

Mamy bardzo trudną historię rodzinną. Bardzo bałam się tego, że nasze reakcje na śmierć mojej matki mogą być bardzo impulsywne. Rozmawiałam o tym z wieloma osobami. Rodziną, moją matką, moją terapeutką, mistrzynią ceremonii pogrzebowych. Wreszcie mam to w dużej mierze poukładane w głowie. Myślę, że będę mogła w miarę zdrowo przejść przez to doświadczenie. Wiem też po jakie wsparcie sięgnąć w zależności od tego jak będzie rozwijać się sytuacja. Mam też zgodę na to, że na pewne sytuacje i zachowania nie mam wpływu i każdy ma prawo przeżywać śmierć tak jak potrafi i na co jest gotowy. 

Dzisiaj na Death Cafe przede wszystkim słuchałam innych osób. Właśnie ich wypowiedzi pozwoliły mi jeszcze lepiej zrozumieć i poczuć inne perspektywy. Myślę, że dzięki temu będę mogła być bardziej tolerancyjna, bardziej wyrozumiała dla siebie i moich bliskich w sytuacji gdy bliska nam osoba odejdzie lub bardzo poważnie zachoruje. 

Poza tym to bardzo unikatowe i bardzo wyjątkowe, usiąść z kawą przy stoliku i z zupełnie obcymi ludźmi rozmawiać o życiu i śmierci. 

niedziela, 2 lipca 2023

Dzisiaj moja Miłość odeszła.

Żegnaj Kochanie. 

Dziękuję, że mnie oswoiłeś. 

Ujarzmiłeś mój lęk przed bliskością. 

Dziękuję, że dałeś mi dar kochania.

Dar przywiązania. 

Ocaliłeś mnie. 

Choć nasze rany krwawią.

Rozszarpani przez los. 

Kocham Cię moja Miłości.

Mój Piękny Człowieku.