piątek, 27 stycznia 2023

Odpowiedź

Przesłałam treść ostatniego wpisu mojej terapeutce. Tego, który opisywał powrót na łąkę. Było już długo po dwunastej w nocy ale postanowiłam się z nią tym podzielić. Odpisała natychmiast: "To piękne co Pani napisała." 

A dzisiaj wieczorem dodała jeszcze: 
"Pani [moje imię], chciałam się teraz ja z Pania podzielić. Dziś przeczytałam Pani wpis ponownie, i ponownie. I to jest prawdopodobnie najpiękniejsza rzecz jaką w życiu czytałam... nawet nie wiem co więcej mogę powiedzieć...brak mi słów." 

Cieszę się, że tak to dobrze odebrała, i że się tak wzruszyła. To dla mnie wiele znaczy. Cieszę się i chcę żeby wiedziała, że jej praca miała ogromne znaczenie. Bez niej bym tego nie osiągnęła. 

czwartek, 26 stycznia 2023

Łąka

Dziś stała się rzecz zdumiewająca. Otóż wróciłam na moją łąkę. Mogę jak kiedyś chodzić boso po trawie. Mogę czuć jej zapach. Świeci słońce, powietrze otula mnie ciepłem a cały krajobraz i płynące z niego wrażenia są kojące. W oddali odbywa się ta scena. Widzę też dwóch chłopców przy małym jeziorze, schowanych za wysokimi trawami, którzy stali się przypadkowymi świadkami tego milczącego upokorzenia.

Wszyscy tam jesteśmy. Jest piękny, letni dzień. To miał być taki piękny, beztroski, wakacyjny dzień.

Bardzo tęskniłam do tego miejsca mojego dzieciństwa. Tęskniłam za moją łąką. A teraz, po tak wielu latach, mogłam, mogę tam znów wrócić. 

Do tej pory nie miałam odwagi. Próby powrotu natychmiast przeradzały się w ból i przerażenie. Nie sądziłam, że kiedykolwiek jeszcze będę mogła zobaczyć moje miejsce. A dzisiaj w jakiś wydawałoby się zupełnie przypadkowy sposób jestem tu. Oszołomiona ilością zapachów, barw i subtelnych dźwięków. Pięknem znajomego widoku sprzed lat. Rozległym, zachwycającym krajobrazem pól, łąk, rzeki, lasu, jeziora i biegnącej nieopodal polnej drogi. Wszystko jest takie jakim było wtedy. Moje. Moje. Moje. W niezmienionej postaci.

Mimo tego zachwytu, kątem oka po mojej lewej stronie cały czas dostrzegam ich. Wiem co dokładnie ma miejsce. Obracam się i teraz patrzę na tę, wydawałoby się niemożliwą, niewiarygodną sytuację. Moja uwaga skupia się na trzynastoletniej dziewczynce. Wiem co przeżywa, co czuje. Nie mogę w tej chwili zrobić nic więcej niż przesłać jej odczucie, przeczucie, myśl, że jestem blisko. 

Nie mogę cofnąć tej sytuacji. Nie mogę zaprzeczyć, że to się wydarza. Nawet nie chcę. Chcę jej tylko powiedzieć, że wróciłam, by opowiedzieć jej jak bardzo ją kocham i jak poświęciłam jej całe moje życie, wszystko co mam, co mogłam mieć, by ją odnaleźć i w końcu uratować. 

poniedziałek, 23 stycznia 2023

Nieświadomość

Dziwna rzecz. Jednym okiem patrzę na przemijanie i śmierć. Być może to jedyny sposób na przeżywanie przeze mnie żałoby i smutku. Ale drugie oko jest zwyczajnie niespokojne. Nie, nie z lęku tylko... z nudy. 

Już nie pamiętam kiedy odczuwałam znudzenie. Ostatnie trzy lata spędziłam w wegetacji. I było mi wszystko jedno. A teraz okropna frustracja. Coś się mnie czepiło i suszy mi głowę żebym ruszyła tyłek. Tylko tym razem to nie jest jakiś przymus. Czuję wręcz jak z jednej strony nie mogę usiedzieć w miejscu, z drugiej kompletnie nie wiem o co mi chodzi, więc siedzę w miejscu ale strasznie się wiercę. 

Czy dzieje się coś o czym nie wiem? Czy ma to związek z tym, co w sobie odkryłam? Wiem, że na pewno to dodało mi pewności siebie. Co mam dokładnie z tym zrobić? W jaką drogę mam wyruszyć? Dokąd i po co?

Jutro sesja. Co powie pani J.?A raczej co ja jej powiem? 

Co mi do cholery chodzi po głowie? 



Chce mi się żyć

To ciekawe ale to już chyba tak tydzień życie mnie woła. Chodź, zróbmy coś fajnego razem. Mówię tej sobie z przyszłości, że myślę o niej. Zrobię tyle, ile w mojej mocy żebyś nie cierpiała. Kiedyś zapyta mnie o to, czy aby wszystko dla niej zrobiłam. Upewniam się, czy to moje minimum i max w jednym to rzeczywiście wszystko. 

O czym będziesz wtedy myślała? Z czym będzie najtrudniej? Kto Cię wówczas ukoi? Czym się wesprzesz? 

Jaki będzie twój status materialny? Czy będziesz miała dach nad głową? Będziesz miała co jeść? Będziesz miała na leki, potrzebne rzeczy? Gdy już będziesz stara, schorowana i słaba, co będzie twoją siłą? 

Odpowiadasz: "Ty mi powiedz. Powiedz co dla mnie zrobiłaś?" 

Całe życie uczę się życia i siebie. Ale też nie zapominam dokąd zmierzam. Może fakt, że myślę o tobie, że zabiegam o tę mądrość dla nas wszystkich, sprawi, że nie będziesz czuła się tak nieszczęśliwa. Ostatnio martwię się jak to wszystko zniesiesz. Dlatego chcę żyć. Dlatego chodźmy. 

sobota, 21 stycznia 2023

Moja skrywana seksualność

Ostatni wpis zabrzmiał jakbym podsumowała swoje dotychczasowe życie. Ale pisałam go po omacku nad ranem po nieprzespanej nocy. 

Nie mogłam zrozumieć dlaczego nie mogę zasnąć. Przecież ostatnie dni były wyjątkowe. I to dosłownie. Poczułam przypływ sił i pojawił się sens. Podjęłam kilka bardzo ale to bardzo ważnych działań. 

Powrócił temat ostatniego związku oraz temat pracy. Obie te rzeczy ewoluowały w zaskakująco pozytywnym dla mnie kierunku. A wyglądało to mniej więcej tak, że niby z przypadku spojrzałam na te obszary z zupełnie innej perspektywy i przyrzekam wszystko stało się dla mnie jasne. Nie omieszkałam tego obwieścić komu trzeba, co wywołało kolejne przesunięcia, zmieniając bieg wydawałoby się dotąd beznadziejnych spraw.

A to doprowadziło mnie szczególnie w kwestii związku w tak nieodkryte dotąd rejony, że musiałam przeżyć swoisty szok polegającym na całkowitym zamrożeniu. Stan przedziwny. Skłonił mnie do przypuszczeń, że oto dzieje się coś szczególnego ze mną. W ciągu raptem doby dowiedziałam się o sobie rzeczy niepojętych. Okazało się bowiem, że w mojej osobowości a dokładnie seksualności drzemie potężna wypierana, tłumiona energia seksualna, która dzisiaj pragnie zamanifestować się wyjątkowymi, specjalnymi potrzebami. 

Jestem przekonana, że została ona ukształtowana w wyniku traum seksualnych jakich doświadczyłam w dzieciństwie i wczesnej młodości. Okazuje się, że latami nie zdawałam sobie sprawy z własnego temperamentu seksualnego. Jego charakter jest dla mnie szokujący. Nie dziwię się, że musiałam stłumić wszystkie jego przejawy i ukryć w zupełnie niedostępnych dla mnie i nikogo zakątkach mojej psychiki. 

Wygląda na to, że rzeczywiście przechodzę wzrost pokryzysowy i nagle w wyniku tego procesu wyłoniła się niczym góra lodowa jakaś kompletnie odłączona i pozostająca poza jakąkolwiek świadomością historia i cześć mnie. 

I pomyśleć, że tak potężna siła jak tego typu energia seksualna była tłumiona przez wiele lat mojego życia. 


piątek, 20 stycznia 2023

Linia życia

Moja przeszłość stała się całością. Moja teraźniejszość nabiera ram. Moje życie jest całością z przeszłością, teraźniejszością, przyszłością i końcem. 

Będąc tu i teraz spoglądam na moją całą linię życia. Widzę moje możliwości i moje ograniczenia. Widzę też sens. To chyba Fromm powiedział, że sens życia to umiejętność przeżywania. Nie chcę niczego więcej jak możliwie najbardziej świadomej drogi. Jeśli to ma być ból, to chce być świadoma tego bólu, jeśli radość - także. 

Mam 45, już za kilka miesięcy 46 lat. Przebyłam bardzo długą drogę. Wędrując z miejsca do miejsca. Mentalnie zwiedziłam więcej stron życia niż niejeden globtroter. Wędrowałam po stanach świadomości, przekonaniach, wierzeniach, wartościach. A towarzyszyła mi w tym ogromna rzesza ludzi.

Im trudniej było mi przetrwać, tym bardziej życie otwierało przede mną swoje podwoje. W większości nie miałam o tym zielonego pojęcia. 
Spotkałam tak niewiarygodną liczbę osób, które mi coś ofiarowały. I ani ja, ani one najczęściej o tym nie wiedzieliśmy. Czasem to były kilkuminutowe spotkania. Czasem trwały całe lata. A ostatnio poznałam też wiele aspektów mojej osobowości.

Urodziłam się z niskim progiem frustracji, która raz po raz wyrzuca mnie na brzegi nieodkrytych lądów. Moje życie wypełnia bunt przeciw zastanej rzeczywistości. Było mnie przez to tak wiele w tak wielu miejscach. Mam nawet wrażenie, że urodziłam się aby cierpieć i zapewne odejdę w cierpieniu. Na koniec może okazać się, że to wcale nie wróg, a mój najwierniejszy przyjaciel. 
Być może powie mi na koniec, że był ze mną tylko po to aby łatwiej było mi eksplorować, a na koniec opuścić ten złożony, wielopoziomowy świat.

środa, 18 stycznia 2023

Koniec terapii?

Czuję, że mój czas pracy z panią J. dobiega końca. Tak jak z panem M., my też wykorzystałyśmy możliwości terapeutyczne. Pozostaje nam tylko wsparcie w sprawach bieżących. Wczoraj poruszyłam ten temat na sesji. 

Pani J. wspomniała, że od zawsze wiedziała, że jej rola jest przede wszystkim towarzysząca, ponieważ mam narzędzia i zasoby żeby móc pracować nad sobą głównie sama. Powiedziała, że była przekonana, że sobie poradzę z tym kryzysem. Nawet gdybym miała znaleźć się w szpitalu, wierzyła, że w efekcie pojawi się u mnie wzrost pokryzysowy. 

Ja zaś wspomniałam, że nie chciałam zwracać się do niej po pomoc w tamtym trudnym czasie również z tego powodu, iż mam świadomość tego, że moje prawdziwe życie i prawdziwe relacje dzieją się poza gabinetem terapeutycznym. I to od nich oczekiwałam interwencji i wsparcia. Bo tym co prawdziwie leczące w moim przypadku ale chyba w większości z nas jest szczera, bliska, akceptująca i pozbawiona lęku obecność, znaczących dla nas osób. 

Z różnych ale zrozumiałych powodów, te ważne dla mnie osoby mogły na tamten moment zareagować tylko tak. Jednak dzięki szczerej rozmowie ze wszystkimi już po całym zajściu, dowiedziałam się, że w tym złym dla mnie czasie były ze mną akceptującymi mój stan myślami. Mimo przerażenia, niepewności i złości jak zareagować, czy nawet tego, że jedyne co mogą mi ofiarować, to czas na przeczekanie tego sztormu. Przystanęły ale nie odeszły.

To dla mnie bardzo ważna informacja na przyszłość. 

Rozmowa o tym, co konkretnie każde z nas myślało, co czuło i jak trudna była to dla nas sytuacja, pozwoliła jeszcze bardziej zobaczyć się w tej pełnej barw palecie relacji. Ustaliliśmy jak zachowalibyśmy się w przyszłości, jeśli rozegra się podobny scenariusz. 

To dlatego relacje z mojego życia poza gabinetem są tak ważne. To na nich i z nimi chcę pracować. Czuję, że ja i osoby, które zaprosiłam do mojego życia, jesteśmy odpowiednio do tej pracy wyposażeni. Możemy wzajemnie uczyć się od siebie, robić postępy i wzmacniać naszą więź. 

A co z moją terapią? Na razie realizuję plan bezpiecznie i po najmniejszej linii oporu. Próbuję odnaleźć drogę do aktywizowania się zawodowo. Mimo, że wciąż pozostaję z myślą, że życie i świat nie są zbyt przyjaznym miejscem. Sensu nadal nie widać ale akceptacja dla tego stanu pozwala mi na większy spokój i w związku z tym mniejszy opór. 

Jeśli uda mi się kiedyś wrócić do pracy na tyle, żeby być w lepszej sytuacji finansowej, będę chciała skorzystać jeszcze z terapii schematu oraz innych metod, które pomogą mi kontynuować pracę z traumami.

Kluczem jest tzw. powtórne rodzicielstwo w postaci terapeuty, któremu będę mogła powierzyć siebie. 

sobota, 7 stycznia 2023

(Schemat: Nieufność/skrzywdzenie.)Dlaczego sobie radzę, tak a nie inaczej

Próbuję zrozumieć te schematy, z którymi idę przez życie. Tu link do artykułu na portalu Psychowiedza.com Lista schematów

Wydaje mi się, że mam ich całe mnóstwo.

Taki pierwszy, który od razu wyłapałam to jest schemat: 

Nieufność/Skrzywdzenie – to przekonanie, że inni mogą nas zranić, wykorzystać, oszukać bądź poniżyć. Zazwyczaj powstaje na bazie takich właśnie doświadczeń dziecka: znieważania, wyśmiewania czy niesprawiedliwego traktowania przez rodziców, rodzeństwo, rówieśników bądź inne osoby.

I myślę, że ten schemat postrzegam pozycji/trybu dziecka:

Rozwścieczone Dziecko – to stan bardzo podobny, do Złoszczącego się dziecka ale o wiele bardziej intensywny. Tutaj osoba traci nad sobą kontrolę. Może też, inaczej niż w trybie Złoszczącego Się Dziecka, atakować innych czy przejawiać zachowania obraźliwe lub niszczące. Może te uczucia kierować w stronę innych lub w swoją własną – zupełnie tak samo jak dziecko, które w ataku wściekłości niszczy własne rzeczy. 

I tak sobie myślę, że aby to przykryć przywołuję tryb radzenia sobie z tymi emocjami dziecka - Obrońcę a dokładniej: 

Złoszczący Się Obrońca – osoba demonstruje swoją złość, często niemal ostentacyjnie. Pod maską złości skrywa inne gnębiące go nieprzyjemne emocje, jak na przykład smutek czy rozpacz. Od Rozzłoszczonego Dziecka różni się tym, że o wiele lepiej kontroluje swój gniew.

Ale tego obrońcę reprezentują dodatkowo podtypy, więc schodząc jeszcze głębiej pojawia się u mnie: 

Perfekcjonistyczny Nadmierny Kontroler – tutaj dany człowiek chce wszystko trzymać pod absolutną kontrolą, by uchronić się przed niebezpieczeństwem, nawet jeśli niebezpieczeństwo jest urojone i istnieje tylko w jego głowie. Stara się być absolutnie perfekcyjny. 

I to jest tylko przykład jednego schematu i trybu obrońcy dziecka. 

Nie wiem czy dobrze to rozumiem wszystko, ale po zapoznaniu się bliżej z tymi materiałami, tak mi się to ułożyło w głowie.

Po co mi w ogóle taka wiedza? Wiadomo, że jest mnóstwo szkół i metod. Na każdego może działać coś zupełnie innego. Zainteresowałam się terapią schematu w czasie tego ostatniego, ostrego kryzysu. Dokładnie poczułam jak wiele jest we mnie różnych części, i że niewiele one mają z psychozą tylko z nadmiarem i konfliktem postaci/części we mnie. To dlatego ten obszar wydał mi się interesujący. Dostrzegam to i czuję, że mi taka wiedza coś daje, pomijając Perfekcyjnego Kontrolera, który chce trzymać rękę na pulsie i jest też trochę Zośką Samośką :). 

Moja terapeutka nie specjalizuje się w terapii schematów, ale przygotowała się z niej dla mnie już kilka spotkań temu. Więc i ja chcę lepiej rozumieć (może kontrolować ją) tę pracę ze mną. 

Nie daj Panie Boże, żebym chorowała na coś innego, bo będę też musiała się też tego uczyć.:) Choć na przykład psychiatria już mnie tak nie pociąga. Ale moja pani Doktor nie ma zbytnio ze mną łatwo, bo leczenie farmakologiczne także mocno kontroluję. Niestety, to właśnie wynika ze schematu nieufności. Nie czuję, że wiem lepiej. Tylko boję się, że ktoś może się pomylić co do mnie i przez to mnie skrzywdzić. A ja nie będę umiała poradzić sobie z emocjami z tym związanymi.

Zresztą... Będę musiała jakoś opisać moją wizytę u mojej lekarki, z którą zwlekałam trzy miesiące i to celowo, bo wymyśliłam sobie, że nie mogę dać zaburzyć sobie farmakologią (po za tą, którą już stosuję) czy ewentualną hospitalizacją procesu terapeutycznego. 

Niestety tak potężny mam ten przymus i Zośki Samośki i Kontrolera. Dlatego opisałam to w pierwszej kolejności.



Jak sobie radzę, gdy sobie nie radzę

Kiedy czułam się źle, próbowałam szukać pomocy, żeby zrozumieć te wszystkie szalejące we mnie części. Choć ostatecznie Pani J. stwierdziła, że to jakiś tryb rodzica maczał w moim rozchwianiu palce, to te tryby obrońców wydają mi się bardzo bliskie. Przynajmniej część z nich.

Pozwolę sobie przytoczyć fragment artykułu ze strony Psychoterapiacotam.pl:

"Kiedy osoba stara się Unikać Schematu, przybiera z kolei jeszcze inne tryby:

Odłączony Obrońca – w tym trybie człowiek całkowicie odcina się od silnych uczuć i emocji. Wychodzi bowiem z przekonania, że mogą one wymknąć się spod kontroli i okazać się bardzo niebezpieczne. Może stać się bardzo pesymistyczny lub cyniczny, odczuwać pustkę wewnętrzną, wycofać się z życia społecznego.

Unikający Obrońca – w tym przypadku dana osoba za wszelką cenę unika wszystkich sytuacji i bodźców, które mogą wyzwolić negatywne emocje i doprowadzić do zranienia samego siebie.

Odłączony Samoukoiciel – tutaj osoba odcina się od bodźców, negatywnych uczuć i emocji i poszukuje ucieczki. Ucieczki szukać może w alkoholu, narkotykach i innych używkach lub aktywnościach autostymulujących – nadmierne zaangażowanie w pracę, seks, gry wideo i wiele innych.

Złoszczący Się Obrońca – pacjent demonstruje swoją złość, często niemal ostentacyjnie. Pod maską złości skrywa inne gnębiące go nieprzyjemne emocje, jak na przykład smutek czy rozpacz. Od Rozzłoszczonego Dziecka różni się tym, że o wiele lepiej kontroluje swój gniew.


W przypadku ostatniej kategorii, Nadkompensatora, można wymienić tryby:

Oszust i Manipulator – taka osoba jest w stanie oszukiwać, kłamać i manipulować innymi, by uniknąć kary, osiągnąć to, czego chce za wszelką cenę lub zaszkodzić komuś innemu.

Perfekcjonistyczny Nadmierny Kontroler – tutaj dany człowiek chce wszystko trzymać pod absolutną kontrolą, by uchronić się przed niebezpieczeństwem, nawet jeśli niebezpieczeństwo jest urojone i istnieje tylko w jego głowie. Stara się być absolutnie perfekcyjny.

Tryb Ataku i Zastraszania – dana osoba boi się być pod kontrolą innych, nie chce zostać skrzywdzona, więc sama zaczyna kontrolować innych. Jest agresywna, czerpie sadystyczną przyjemność z krzywdzenia innych ludzi, zachowania agresywne są spontaniczne i związane z silnymi emocjami.

Samouwielbiacz – dany człowiek jest przekonany, że jest lepszy od innych. Wywyższa się, popisuje i robi to, co chce, bez zwracania uwagi na innych. Umniejsza też innym, by czuć się jeszcze lepszym.

Poszukiwacz Uwagi – taka osoba za wszelką cenę chce zyskać uwagę innych i przyciąga ją na wiele sposobów – na przykład przez ekstrawaganckie zachowanie.

Drapieżca – pacjent jest skupiony na tym, by wyeliminować zagrożenie. Jest agresywny, ale jego agresja jest zimna i skalkulowana na wyeliminowanie tego, co uważa za ryzyko.

Strofujący Nadmierny Kontroler – tutaj dana osoba stara się kontrolować innych, narzucać im swoją wolę, strofować ich, pouczać, poprawiać. Oczekuje, że będą się zachowywać zgodnie z narzuconymi przez niego standardami.

Paranoidalny Nadmierny Kontroler – tutaj w grę wchodzi nadmierna czujność i podejrzliwość, a także przekonanie, że musi kontrolować i sprawdzać innych, bo inni tylko czekają na okazję, by zrobić coś złego."

Link do całości artykułu jest tu: Terapia schematów

Być może Rodzic Wymagający kazał stanowczo i kategorycznie mi się zatrzymać, ale moi obrońcy szaleli i na co dzień w moim życiu są równie albo przede wszystkim mocno aktywni.

Trzeba pamiętać, że tryby obrońców przywołuje dziecko. Obrońca jest tworem dziecięcej części. To ono wzywa je na pomoc.  

Tryby dziecięce też są pięknie opisane w artykule.

wtorek, 3 stycznia 2023

Wspierający rodzice mile widziani

Ostatni wpis zakończył się tym, że terapeutka potwierdziła, że słyszy mnie i rozumie dlaczego nie chcę już dłużej starać się ratować siebie z tych ciągłych opresji życia, które mnie przerosło. Zadała wówczas pytanie jak chciałabym wobec tego aby wyglądało moje życie. Jak to by było gdybym mogła żyć po swojemu.

Odpowiedziałam, że na początek chcę zostać w domu. Chcę leżeć, chcę móc odpocząć od tej walki. Czasem wyjść do ludzi, tylko tych, z którymi naprawdę czuję się bezpiecznie. I tylko w zakresie, który mnie nie przebodźcowuje. Chcę leżeć w czystym mieszkaniu, nad czym nie umiem zapanować w tym stanie. Szczególnie gdy w grę wchodzą koty. Nie chcę myśleć o zakupach na jedzenie. Bo mimo, że wyszłam z bulimii mam trudność w czasie, gdy jestem tak słaba, z planowaniem jedzenia. Mam kłopot z myciem się. Czasem gdy nie wychodzę z domu, całymi dniami nie dbam o higienę. Nawet mycie zębów jest problemem. 

Chciałabym mieć siłę pójść na spacer. Na przykład do lasu, gdzieś na łonie natury. Bardzo tęsknię za wsią, z której zostałam wyrwana jako 14-letnia dziewczyna. Od moich wiejskich widoków, ścieżek i dróg, lasów, łąk, pól i pięknej rzeki. Warszawa to moje miasto ale tęsknię za naturą. Chciałabym wyjść do moich ulubionych warszawskich kawiarni. Celebrować ten czas, gdy mogę siedzieć i obserwować świat. Lubię też wyjść do miejsc, w których mogę niezobowiązująco z kimś porozmawiać. 

Nie chcę pędzić, nie chcę biec. Nawet nie chcę iść. A już na pewno walczyć o przetrwanie. Zamartwiać się finansami. Nie chcę musieć robić tych wszystkich rzeczy, których sensu nie rozumiem i do których nie mam nawet siły.  I gdybym mogła mieć zasób w postaci finansów, takich, które są moje, a nie wynikają z pomocy innych osób, to po prostu żyłabym głównie przebywając w domu. 

Terapeutka odpowiedziała na to, że ona słyszy, że ten krytyczny głos, który tak bardzo się zbuntował przez te ostatnie dni, to wcale nie jest agresywny, destrukcyjny rodzic, który chce wyrządzić mi krzywdę a już na pewno nie zauważa moich potrzeb, tylko rodzic na swój sposób opiekuńczy choć wciąż bardzo krytyczny, który wręcz wrzeszczał na mnie i na innych, chcąc powiedzieć: Dziecko! Gdzie ty się z tymi siłami wybierasz? Do jakiej pracy, na jakie terapie? Przecież ty ledwie już zipiesz. Dość! Ja absolutnie nie pozwalam!

I to jest bardzo dobra wiadomość, że on tak się zbuntował. I mną tak potrząsnął a przy okazji innymi.

Pani J. stwierdziła, że wierzy i rozumie, że to o czym jej powiedziałam, jak działam, jak mogę działać to jest moje absolutne maximum. Maximum, które wymaga teraz kroczenia po najmniejszej linii oporu. I zapytała mnie czy mam jakiś pomysł jak mogę zadbać o pomoc dla siebie w codziennych obowiązkach, ale też swoje finanse, tak abym mogła zapewnić sobie to absolutne minimum. Wówczas wspomniałam o pracy, której bardzo się boję, bo nie wiem co z takimi ograniczonymi zasobami mogę robić.

Spytała czy potrzebuję pomocy w przedyskutowaniu tematu pracy i jej poszukaniu. I czy przychodzi mi do głowy, czy ktoś mógłby mnie w tym wesprzeć.  Odparłam, że potrzebuję każdej pomocy. Tylko nie wiem jak wytłumaczyć bliskim, a potem potencjalnemu pracodawcy, że naprawdę mogę bardzo niewiele. Ponieważ mój problem polega na tym, że w bezpośrednim kontakcie sprawiam wrażenie osoby pełnej werwy i całkiem ogarniętej. 

To jest ta poza, która jest silniejsza od tej bezsilności, którą skrywam pod nią. Dlatego trudno wyczuć ile tak naprawdę mogę. I ja też wchodząc w ten stan ogarniaczki jestem przekonana, że dam radę więcej. 

Pani J. stwierdziła, że będziemy o tym wobec tego jeszcze rozmawiać. A tymczasem żebym pozwoliła na ile to możliwe zaopiekować się sobą bliskim. Tym, którzy zechcą być dla mnie takimi dobrymi rodzicami i żebym również jej pozwoliła być jednym z nich.

Na koniec przyznałam się terapeutce, że boję się, że zapomnę o tym wszystkim, o czym rozmawiałyśmy. O swoim problemie z relacjami, o słabości, lęku, wstydzie i znów ucieknę w te wszystkie swoje obrony. Na co odparła: To ja pani przypomnę. Ja będę pamiętać. 

poniedziałek, 2 stycznia 2023

Ciąg dalszy interwencji terapeutki

Kiedy ostatnio rozmawiałam z terapeutką, gdy już udało jej się dzięki pytaniom o to jakie mam emocje w tym konkretnym momencie i jakie myśli, pochwycić mnie z tego potwornego chaosu, zaczęłam swoim zwyczajem podawać interpretacje tego kryzysu. W którymś momencie stwierdziłam, że być może rzeczywiście tak jest, że całym tym szukaniem pomocy i robieniem ze sobą porządku, próbuję ugrać czas, dzięki któremu nie muszę konfrontować się z życiem, ponieważ nie chcę żyć. Terapeutka podtrzymała ten wątek i zaczęła szczegółowo dopytywać o to, co to dla mnie oznacza nie chcieć żyć. Z jakiego powodu. Co jest dla mnie w życiu trudne. 

Ku mojemu zdziwieniu opisywałam to moje spojrzenie na brak sił i chęci do życia i dlaczego naprawdę nie chcę już niczego robić w sposób bardzo klarowny. Opowiedziałam o początku, gdy prawdopodobnie musiałam się złamać tak porządnie po raz pierwszy w zderzeniu z G. i jego rodziną, co odpaliło już wtedy część tych skrywanych, kontrolowanych schematów z dzieciństwa. Opowiedziałam o tym jak od tamtej pory próbowałam łatać tę wyrwę ale po kolei przydarzały się tak absurdalne sytuacje jak pandemia, utrata pracy, nieudane próby podjęcia pracy, bardzo trudna sytuacja finansowa, ludzie, którzy nie potrafili zachować profesjonalizmu, a byli do tego przez to co robią zobligowani. Zwróciłam też wówczas uwagę ze względu na siłę przeżywanych emocji dotyczących sytuacji z G. na być może jakieś zdarzenia porzucenia i upokorzenia w dzieciństwie. To doprowadziło mnie z czasem do cptsd i terapii traumy. A to do świadomości, że terapia technikami, którymi dysponuje pani J. jest nie wystarczająca. Długo poszukiwałam psychotraumatologów, ale też kogokolwiek do pracy z ciałem, ponieważ nie tylko nie byłam w stanie emocjonalnie przejść przez swoją historię życia. Moje ciało trzymało całe to uderzenie, pamięć, emocje, flashbacki w ogromnym, bolesnym napięciu. 

Zaczęłam czuć coraz większe wyczerpanie. Wszystkie terapie i zajęcia okazały się płatne. Szukałam, pytałam w wielu miejscach. W końcu udało mi się znaleźć nieodpłatne warsztaty pracy z ciałem i głosem i gdy umówiłam prywatne konsultacje z terapeutką prowadzącą te warsztaty, okazało się, że poległam przy zderzeniu ze świadomością istnienia, posiadania przeze mnie ciała. Dotarło do mnie bowiem jak bardzo go nienawidzę. I to był właściwie mój koniec. Koniec szukania rozwiązań. To było dla mnie za dużo. 

Terapeutka wysłuchała mnie i powiedziała, że sądzi, że to o czym powiedziałam jest bardzo prawdziwe. Przytoczyła sytuacje z ostatnich lat, o których wiedziała potwierdziła, że ma identyczne zdanie na ten temat. Dlatego tym bardziej wierzy i rozumie, że to wszystko mogło mnie powalić. 

Powiedziała, że wierzy, że nie chcę i nawet nie mam już siły udawać, że chcę żyć. Oczywiście zaznaczyłam, że absolutnie nie zamierzam się zabijać ale nie chcę już nic robić. Nic. Zapytała, gdybym zatem nie musiała robić tego co uważam, że muszę lub trzeba, to jak chciałabym by wyglądało moje życie chociażby w najbliższych dniach, czy tygodniach. Odpowiedziałam bez potrzeby zastanowienia. 

Ale opiszę to mam nadzieję w kolejnym poście.

niedziela, 1 stycznia 2023

Star Child by Claire A. Nivola

Cytowany fragment książki "Gwiezdne dziecko" pochodzi z filmu "C'mon C'mon"

"Aby odwiedzić planetę Ziemię, musisz urodzić się jako ludzkie dziecko. Najpierw nauczysz się używać swojego ciała. Poruszać rękami i nogami, podciągać się do pionu. Potem nauczysz się chodzić i biegać. Używać rąk oraz wydawać dźwięki i składać słowa. Powoli zaczniesz sobie radzić. Tutaj jest cicho i spokojnie ale tam zaleją cię barwy, wrażenia i dźwięki. Zobaczysz tyle żyjących stworzeń. Niesamowitych roślin i zwierząt. Tutaj nic się nie zmienia. Tam wszystko jest w ciągłym ruchu. Zanurkujesz w ziemskiej rzece czasu. Tak wiele się tam nauczysz. Tak wiele poczujesz. Przyjemność i strach. Radość i rozczarowanie. Smutek i zachwyt. W pełnym olśnień mętliku zapomnisz skąd pochodzisz. Dorośniesz. Będziesz podróżować i pracować. Może będziesz mieć swoje dzieci albo nawet wnuki. Latami będziesz próbować pojąć to szczęśliwe, smutne, pełne, puste, wciąż zmienne życie, którym żyjesz. A gdy przyjdzie pora powrócić na swoją gwiazdę, może być ci trudno pożegnać się z tym przedziwnie pięknym światem."

Film obfituje w mnóstwo mądrych, pięknych myśli i dialogów bohaterów. 

"C'mon C'mon"

Jest taka scena w tym filmie. W której mały Jesse, będący pod czasową opieką wuja Johnny'ego ukrywa się przed nim w tłumie ulicy, gdy ten rozmawiając przez telefon, chwilowo traci czujność i chłopiec znika z jego z oczu. Johnny wpada w popłoch i zaczyna nawoływać Jesse'go. W końcu zauważa go po drugiej stronie ulicy i zaczyna biec w jego kierunku. Chłopiec uciekając przed wujem, wsiada do autobusu, który właśnie zatrzymał się tuż obok. Johnny wskakuje za nim i siada obok chłopca, tuląc go w przerażeniu.

Johnny: Co my tu robimy?                                  Jesse: Nie wiem.                                                      Johnny: To się mogło źle skończyć.                  Jesse: Nie potrzebuję cię.                                    Johnny: Totalnie potrzebujesz.  

Wieczorem Johnny dzwoni do swojej siostry, matki Jesse'go, Viv i opowiada jej całe zajście.

Viv: On czuje, że jest chujowo, OK? I na swój niezborny dziecięcy sposób mówi: "Czuję, że straciłem kontrolę. Poradzisz sobie z tym? Zaopiekujesz się mną? Jeśli od ciebie ucieknę, schowam się albo wskoczę do autobusu, będę bezpieczny. " 

Johnny: Czuję się jak w jakiejś pierdolonej fantazji. Że niby wszystko mam pod kontrolą. Pomogę ci, nakarmię. Spakuję, kiedy nie mam, kurwa, pojęcia co robię. 

Viv: Witaj w moim pierdolonym życiu. Nikt nie wie co robi. Nikt nie wie jak chować dzieci. Po prostu ciśniesz dalej. 

Johnny: Biegałem, wołając jego imię. Zobaczyłem go po drugiej stronie ulicy. Pognałem do niego, krzycząc: "Jesse!" Był zły i wystraszony. Odwrócił się i wsiadł do autobusu. To okropne, ale mam wrażenie, że jest rozpuszczony. Albo ja. 


Myślę, że każdy z nas czasem czuję się jak ten chłopiec, wuj, czy matka.