niedziela, 28 października 2018

Poprawiłam się i już się nie stresuję

Poprawiłam się i przestałam stresować pracą. Męczyła mnie niepewność czy dam sobie radę oraz tak wczesne wstawanie i ponad godzinny dojazd do pracy w korkach i ścisku. W zeszłym tygodniu wyciągnęłam znajomych na długi spacer do Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. Chciałam przewietrzyć i uspokoić umysł. Zakończyliśmy spacer w Barku na Dakowie i jeszcze małą imprezką u mnie. Dzięki temu złapałam dystans, po czym wróciłam do pracy i wykonałam kilka ruchów, które pchnęły mnie do przodu i przyniosły pożądane przeze mnie efekty. Od tego momentu stres już nie powrócił. Położyłam za to nacisk na pielęgnowanie znajomości, na odpoczynek i przyjemności, czyli oglądanie mojego ulubionego programu: "Escape tu the Country" na Domo+. :)  Uwielbiam go i mogę go oglądać na okrągło. Bardzo mnie odpręża.

Uznałam, że umówię się z K., moim dietetykiem, ponieważ, kompletnie nie mam już pomysłu na jedzenie. Bulimia nie wraca, ale jem nieregularnie i prawie ciągle to samo. Nie wiem ile ważę ale troszkę poszło mi w górę i czuję się nieco za duża. Potrzebuję też więcej ruchu, ten spacer do MPK był super. Mogłabym spróbować pójść tą zimową porą na siłownię. Niestety muszę najpierw na nią zarobić. Tak jak na dentystę i angielski. Tak jak na ubrania do pracy i kosmetyki. Długów chwilowo nie mam. Jak zwykle spadłam na cztery łapy. Troszkę sobie dorobiłam sprzątając ten salon w weekendy. Jednak postanowiłam zrezygnować z niego od listopada, ponieważ czułam się przemęczona fizycznie, a to prowadziło do frustracji i mojego niezadowolenia z życia. Jeszcze trochę a stałabym się jedną wielką zrzędą.

ChADowo nadal jestem w remisji. Nie umiem opisać tego jak ogromna to ulga i poczucie bycia wreszcie na swoim miejscu. Niezależnie od tego gdzie jestem, z kim i co robię. Cały czas czuję się sobą i jestem w kontakcie ze sobą. Gdybym wierzyła w boga, podziękowałabym mu, ale tak naprawdę, to co osiągnęłam, to moja długoletnia praca, ogromna siła i odwaga w konfrontowaniu się ze swoimi słabościami i chorobą. To również pomoc wszystkich wspaniałych ludzi, których spotykałam na swojej drodze i którzy wyciągnęli do mnie rękę. Moja pamięć o nich i wdzięczność nie pozwala mi poprzestać na laurach, dlatego podnoszę sobie poprzeczkę i idę na przód, dbając jednakże o swoją pojemność psychiczną i fizyczną. Bywam jeszcze w niektórych aspektach bardzo krucha. Głównie strona fizyczna pozostawia sobie wiele do życzenia. Dlatego to takie ważne bym się wysypiała i dbała o odpoczynek i relaks. Ciężko znoszę 8-godzinny tryb pracy. Wczesne wstawanie też jest dla mnie okropnie męczące.

Bez bulimii też żyje się godniej po prostu i taniej. Mimo to chciałabym się zapisać na kurs zarządzania finansami, ponieważ mimo życia z excelem na co dzień już od lat, ciągle rozjeżdżam się w wydatkach. To znaczy teraz przy nowej pensji powinno być lepiej, ale od razu pojawiają się nowe potrzeby, tak jak na przykład siłownia, czy angielski. Moja praca wymaga też ode mnie odpowiedniego ubioru i wyglądu. Przywiązuję do tego dużą wagę. To na co wydaję niepotrzebnie, to kawa i jedzenie na mieście, oraz wyjścia do knajpy, a zatem piwo i drinki. Do tej pory także często sponsorowałam G. Jednak czas owego sponsoringu się zakończył.
Zatem moje najbliższe wyzwania to dbanie o swoje dobre samopoczucie i zdrowie fizyczne i i porządek w finansach.

czwartek, 18 października 2018

Układam myśli

Denerwuję się czasem bardziej, czasem mniej, nową-starą pracą. Czasem dopada mnie stres i wtedy muszę przywoływać siebie do porządku. Budowanie dystansu do pewnych rzeczy niekiedy jest dość wymagające. Z pewnością na plus odczuwam ogromną różnicę w kontaktach z ludźmi. Łatwiej mi nawiązać swobodny, przyjazny kontakt z otoczeniem w nowym miejscu pracy. Mimo stresu, dużo się uśmiecham. Cokolwiek by się nie działo, chyba już nie będzie tak mrocznie w moim życiu jak bywało. Choćby w żałobie po Nokii i Czesterze. Niepokój nie jest w moim życiu czymś wyjątkowym i nieznanym, więc umiem się z nim obchodzić. Czasem zdecydowanie i stanowczo odcinam się od niego. Mam swoje Perfekcyjne sposoby. :)

Troszkę ograniczyłam kontakty towarzyskie, ponieważ wiele energii zabiera mi odnalezienie się w nowej sytuacji zawodowej. Mam poczucie, że coś i kogoś zaniedbuję, ale potrzebuję jeszcze chwili na odnalezienie się w tym wszystkim. Dni mijają szalenie szybko. Nie wiem jakim cudem dzisiaj jest już czwartek, skoro jeszcze przed chwilą była niedziela. Z G. mamy kontakt. Czasem proza życia oddala nas od siebie, czasem przybliża. Czasem chciałabym wrócić do domu,w którym ktoś po prostu jest, czasem potrzebuję być sama.

Marzę o wyjeździe na brytyjską wieś, to mi pomaga się odprężyć. Tęsknię za tą soczystą zielenią, rześkim, morskim powietrzem, urokliwą architekturą wsi i małych miasteczek. Tyle jeszcze chciałabym zobaczyć. Na ten moment otaczam się marzeniami i uciekam myślami "do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych", nie nad Niemnem co prawda, bo tam mnie nie było. Wspomnienia o mojej rodzinnej wsi budzą tęsknotę i żal, jakieś pomieszanie uczuć i wspomnień. W każdym razie jestem, żyję i chcę żyć tak jak potrafię najlepiej. Wiem, że chwilowo jest i będzie ciężej, ale wydaje się to być zrozumiałe. Zbliża się weekend. Zadbam o siebie jak tylko potrafię najlepiej. To bardzo ważne by moja chadowa głowa mogła otrzymać możliwie najwięcej dobrej energii.

wtorek, 9 października 2018

10 października - Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego

U mnie wszystko dobrze na razie. Mam nową pracę, za jeszcze lepsze pieniądze, w bezpiecznym, znanym mi środowisku. Wróciłam do zawodu, po tym jak dokładnie 8 lat temu przeżyłam wypalenie zawodowe, które ciągnęło się za mną przez te ostatnie lata. W sumie do niedawna jeszcze. Nie podejrzewałam tego ruchu u siebie, aż tu zmobilizowała mnie sytuacja w poprzedniej firmie.
Jestem ciekawa jak mi pójdzie. Na razie staram się być bardzo ostrożna i nie przesadzać z pracą, choć nie da się uniknąć presji tej i czy innej.

Jeśli chodzi o mój stan psychiczny, naprawdę czuję się dobrze. To dla mnie nie lada osiągnięcie i jestem szczęśliwa, że mogę doświadczać stanów wewnętrznej łagodności, bez tych wszystkich koszmarnych szarpnięć i porywów. Temperament swój mam. Czyli jest we mnie typowa dla mnie energia i uśmiech oraz towarzyskość. Ale równie dobrze czuję się, spędzając czas samotnie. To mi pomaga naładować baterie, wyciszyć się, podumać, być tu i teraz. 

Chad chyba rzeczywiście jest w remisji. Te okropne stany mieszane gdzieś odeszły. Bulimia śpi albo się skończyła. Nowe objawy jej braku to na przykład brak ciągłego niemal ważenia się i myślenia o ważeniu się, a także myśli o przejściu na dietę "jutro" albo "od poniedziałku", co trwało odkąd pamiętam, a było dość uciążliwe. Potrafię też skończyć jeść danie w połowie, bo już czuję się syta. Bez konieczności zjedzenia wszystkiego z talerza, bo z jakiegoś powodu muszę i już. Umiem też zjeść coś słodkiego bez poczucia winy. Ale słodkie po tym jak pomógł mi dietetyk, już mnie tak nie mami i nie stanowi szczególnej atrakcji. Raczej ciekawa jestem różnych smaków, czegoś co jednocześnie będzie pożywne i zdrowe.
Natomiast gdy jestem niespokojna, napięta, jedzenie nadal pomaga mi regulować emocje. Jednak odbywa się to bez potrzeby objadania się. Raczej chodzę i podjadam, bo coś tam mi się chce. Z tym, że wtedy zaczynam się niepokoić i nakręcać, myśląc, że przytyję a potem będę się wkręcać , że jestem brzydka i gruba. W każdym razie, teraz jest całkiem dobrze, mimo to jeszcze jestem ostrożna. Z czasem może zaprzyjaźnię się na dobre z jedzeniem i zacznę coś gotować. Chciałabym. To również ogromna oszczędność.

A tak poza tym 10 października obchodzimy Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego :)
Jakby ktoś szukał darmowych konsultacji w Wawie w kierunku diagnostyki zaburzeń osobowości, szczególnie bpd, piszcie. Mam zaprzyjaźniony gabinet, który może pomóc.