wtorek, 30 maja 2023

Ciężko z tym ciągłym napięciem

Dużo dobra dzieje się w moim życiu. Tylko ta wciąż niepewna sytuacja finansowa i zawodowa. Coś idzie do przodu ale potrzebne są jeszcze działania i czas. Dlatego dni mijają mi na przeżywaniu lęku, na ogromnym napięciu fizycznym i psychicznym.

Ale może o czymś dobrym. Może ta moja straumatyzowana część to "usłyszy". Moja relacja z G. wreszcie po tak wielu latach stabilizuje się i dużo w niej spokoju. Przede wszystkim dzięki G., który odnajduje w sobie spokój. Niesamowite jest to jak zaangażował się w swoją terapię. Nawet tak patrząc z boku jestem pod wrażeniem, jak ktoś, kto nigdy nie korzystał z terapii, od razu wszedł w nią tak naturalnie. Miło mi na to patrzeć i tym bardziej miło uczestniczyć w tej jego podróży do zmiany. A zmiany są bardzo widoczne i właściwie od pierwszego pójścia G. na mityng AA ogromny przełom. 

Teraz dwa razy w tygodniu terapia grupowa i raz sesja indywidualna. Trzeba było po prostu gotowości. Każdy ma swój proces. Cieszę się, że możliwość leczenia właściwie była dostępna niemal od zaraz. Fajnie to wszystko zagrało. Niech wzrasta, niech mu służy jak najlepiej. Życzę mu powodzenia.

A ja idę swoją drogą. Też mam swój proces. Staram się wciąż o dostępność do terapii ale niestety finanse jeszcze mi nie pozwalają. Czekam na wizytę u psychotraumatolożki, która zaproponowała mi pomoc i to nieodpłatnie. Niestety wolne terminy będzie miała w wakacje. 

Dzisiaj byłam na pierwszej wizycie u psychiatry, który dowiadując się z czym przychodzę zaproponował mi inny termin na bardziej pogłębioną konsultację. Dzisiaj było na szybko i to przy studentach. 

Powiedział, że sprawa absolutnie wymaga dłuższej wizyty. Jednocześnie wspomniał, że na NFZ będzie ciężko z diagnostyką w kierunku cPTSD, bo potrzeba do niej wykwalifikowanych w diagnozowaniu traum psychologów. Niestety nie są dostępni w takim systemie lecznictwa. 

Powiedział, że jest zdania iż wiele, jeśli nie większość chorób i zaburzeń psychicznych jest pokłosiem traum. I zdaje sobie sprawę, że w wyniku niskiej świadomości w środowisku medycznym wielu pacjentów zostało i nadal jest nieprawidłowo zdiagnozowanych. 

Czekam wobec tego do przyszłego tygodnia. W piątek będę miała ponowną wizytę. Może mi jakoś pomoże. Choć jak podkreślił tu główną rolę odgrywa dedykowana traumom terapia i ewentualnie dopiero leczenie farmakologiczne. Oczywiście przyznał, że na NFZ terapia traumy nie jest dostępna, co już wiem. Przepisał mi pregabalinę. Na pewno kiedyś to brałam i nie zadziałało. Ale próbuję jeszcze raz. W pierwszych dniach mogę nadal wspierać się benzo. 

No i tyle. Chodzę i szukam pomocy. Nie poddaję się, bo bardzo cierpię i bez wsparcia nie dałabym rady. Wiem, że gdy wyklaruje się sytuacja z pracą odnajdę spokój. Teraz ten czas jest trudny, ponieważ dużo tu niepewności. Psychika interpretuje ją jako zagrożenie. Jutro kończę staż w ramach aktywizacji zawodowej. Staram się o drugi, a fundacja, w której pracuję na stażu zadeklarowała chęć zatrudnienia mnie. Niestety wciąż szuka środków na moją pensję. Ale moja przełożona, prezeska fundacji bardzo doceniła moją osobę i moje kompetencje. Chce mi pomóc i mieć mnie u siebie w fundacji. Jest niesamowicie ciepłą i życzliwą osobą. Staram się być z nią szczera, choć to trudne mówić o swoich ograniczeniach. Boję się odrzucenia. Wstydzę siebie takiej słabej i kruchej, ale co robić. Tylko gdy pozna prawdę o mnie, będzie mogła świadomie dokonać wyboru. A ja będę mogła poczuć się przyjęta taka, jaka jestem. To bardzo ważne.

Myślę, że wszystko skończy się dobrze. Tylko musi jeszcze trochę się zadziać. Jeszcze troszkę muszę poczekać, podziałać. Mimo tego ogromnego niepokoju jestem, trwam. Mimo cierpienia, mimo pogorszenia funkcjonowania. Ale bywają lepsze dni, weekendy, czasem wieczory. No i  dzieje się tyle dobrego w związku z G. W naszym związku. Idziemy do przodu. Dobrze jest mieć go przy sobie coraz bardziej trzeźwego, coraz bardziej obecnego. Miła rzecz. Trzymajcie kciuki. To wszystko kiedyś musi się skończyć. Życie to cykle. To zmiany. Jeszcze będzie pięknie, a potem znów źle. Życie to ciągła zmiana.

czwartek, 25 maja 2023

Nadal jest trudno ale nie wycofuję się

Kiedyś na trudne, stresujące wydarzenia reagowałam ucieczką. Mogłam uciekać na wiele sposobów. W sensie dosłownym, opuszczając sytuację albo dysocjując się. Na przykład przy pomocy bulimii, która trzymała mnie mocno w swoich szponach albo wchodząc w stany hipomanii lub nawet manii. 

Teraz nic się nie dzieje z tego wcześniejszego repertuaru. Za to czuję ogromne napięcie, miewam ataki paniki, cierpię na poziomie ciała i psychiki. Oczywiście życzę sobie, żeby to moje życie wreszcie się skończyło, ale nie jestem w stanie tak agresywnie targnąć się na nie. Zatem trwam a nawet żyję. W napięciu, pobudzeniu, przebodźcowaniu, wyczerpaniu i w tym samym czasie próbuję prowadzić jakieś elementarne życie. 

Kończę staż aktywizacji zawodowej i ubiegam się o jeszcze jeden. Ponieważ potrzebuję dużo więcej czasu, by w takich warunkach psychicznych przystosować się do nowej sytuacji. 

Miłą odmianą była w ostatnim czasie tygodniowa praca u byłego pracodawcy, który poprosił mnie o pomoc przy jednym z projektów. Znałam miejsce, część ludzi, warunki pracy, znałam tematykę. To było jak wakacje. Niestety od poniedziałku znów ta sama niepewność i wiele nowości. Wciąż potrzebuję czasu. Więcej czasu na przystosowanie się.

Działam na ile się da, gaszę kryzysy i czekam. Szukam pomocy w ciężkich chwilach u różnych specjalistów. Jakoś daję radę. 



wtorek, 2 maja 2023

Przetrwałam

Rozpoczęcie stażu w ramach aktywizacji zawodowej było dla mnie ogromnym wyzwaniem.

Było mi bardzo ciężko psychicznie i fizycznie. Jeszcze nie doszłam do siebie na tyle by móc spokojnie to opisać. 

Mogę tylko powiedzieć, że ten najgorszy czas już za mną. Czas powrotu do życia. Wytrwałam i tym razem już bez dysocjacji i innych ucieczek przetrwałam. Oczywiście z pomocą wielu osób. Terapeutki, psychotraumatolożki, mojej obecnej przełożonej, byłej szefowej, przyjaciół, mojego chłopaka i siebie samej. 

Mogę zauważyć po tym trudnym czasie, że zwiększyła mi się elastyczność psychologiczna. Lepiej radzę sobie z cierpieniem i bólem psychicznym. Ze zmianami. Walki jest dużo mniej, choć napięcie wciąż ogromne. Ale już słabiej gryzę i rzadziej. Nie uciekam. Mniej już kontroluję siebie i wszystko dokoła. 

Tyle z plusów. Minusy są takie, że wciąż postrzegam życie jako bardzo wymagające i ciężkie. Zbyt ciężkie bym chciała żyć z radością i ochotą. Jednocześnie uważam, że ucieczka przed nim jest destrukcyjna i jedyne co mi pozostaje to moja odpowiedzialność i obowiązek, by przeżyć to życie możliwie najzdrowiej. Im więcej mam zasobów tym zdrowiej wychodzi mi życie. Ale wciąż to kwestia budowania elastyczności psychologicznej, na zmiany, trudne emocje, ból istnienia, a nie życie, które daje mi ogólną satysfakcję. 

Może zdążę kiedyś to osiągnąć. Póki co umiem coraz lepiej wytrzymać potężne ilości cierpienia bez ucieczki w różnego typu dysocjacje. Nie potrzebuję już bulimii, hipomaniakalnych, megalomańskich czy histerycznych i neurotycznych obron. Dostaję za to radość moją własną, z wykonanej nad sobą pracy. Widzę, że umiem dużo więcej niż kiedykolwiek wcześniej udźwignąć i przez to bardziej i głębiej uczestniczę w życiu. Nie na zasadzie ciągłego siedzenia w swojej głowie ale bycia zaangażowaną w życie jakie jest na ten moment w moim przypadku możliwe.

Czuję się bardziej bezpiecznie ze sobą i z innymi ludźmi. Nie muszę uciekać ani od siebie ani od ludzi. Ponieważ w porównaniu do tego co kiedyś sobą reprezentowałam, umiem naprawdę całkiem mądrze dbać o swoje granice oraz granice innych osób. A to dzięki temu, że mam lepszy kontakt z sobą i z otoczeniem. 

Zatem podsumowując, jestem obecnie w życiu na takim etapie, że umiem udźwignąć bardzo bolesne, potwornie dla mnie trudne rzeczy i nie wariuję od tego. Choć cierpię bardziej niż kiedykolwiek. Moje ambicje i marzenia sprowadzają się w tym życiu póki co do tego, by doświadczać więcej momentów, gdy odczuwam spokój. Nie radość, nie sens, tylko żeby nie walczyć, nie być w ciągłej czujności. Niestety jest to wciąż prawie niemożliwe ale można jak widać z tym żyć.