wtorek, 2 maja 2023

Przetrwałam

Rozpoczęcie stażu w ramach aktywizacji zawodowej było dla mnie ogromnym wyzwaniem.

Było mi bardzo ciężko psychicznie i fizycznie. Jeszcze nie doszłam do siebie na tyle by móc spokojnie to opisać. 

Mogę tylko powiedzieć, że ten najgorszy czas już za mną. Czas powrotu do życia. Wytrwałam i tym razem już bez dysocjacji i innych ucieczek przetrwałam. Oczywiście z pomocą wielu osób. Terapeutki, psychotraumatolożki, mojej obecnej przełożonej, byłej szefowej, przyjaciół, mojego chłopaka i siebie samej. 

Mogę zauważyć po tym trudnym czasie, że zwiększyła mi się elastyczność psychologiczna. Lepiej radzę sobie z cierpieniem i bólem psychicznym. Ze zmianami. Walki jest dużo mniej, choć napięcie wciąż ogromne. Ale już słabiej gryzę i rzadziej. Nie uciekam. Mniej już kontroluję siebie i wszystko dokoła. 

Tyle z plusów. Minusy są takie, że wciąż postrzegam życie jako bardzo wymagające i ciężkie. Zbyt ciężkie bym chciała żyć z radością i ochotą. Jednocześnie uważam, że ucieczka przed nim jest destrukcyjna i jedyne co mi pozostaje to moja odpowiedzialność i obowiązek, by przeżyć to życie możliwie najzdrowiej. Im więcej mam zasobów tym zdrowiej wychodzi mi życie. Ale wciąż to kwestia budowania elastyczności psychologicznej, na zmiany, trudne emocje, ból istnienia, a nie życie, które daje mi ogólną satysfakcję. 

Może zdążę kiedyś to osiągnąć. Póki co umiem coraz lepiej wytrzymać potężne ilości cierpienia bez ucieczki w różnego typu dysocjacje. Nie potrzebuję już bulimii, hipomaniakalnych, megalomańskich czy histerycznych i neurotycznych obron. Dostaję za to radość moją własną, z wykonanej nad sobą pracy. Widzę, że umiem dużo więcej niż kiedykolwiek wcześniej udźwignąć i przez to bardziej i głębiej uczestniczę w życiu. Nie na zasadzie ciągłego siedzenia w swojej głowie ale bycia zaangażowaną w życie jakie jest na ten moment w moim przypadku możliwe.

Czuję się bardziej bezpiecznie ze sobą i z innymi ludźmi. Nie muszę uciekać ani od siebie ani od ludzi. Ponieważ w porównaniu do tego co kiedyś sobą reprezentowałam, umiem naprawdę całkiem mądrze dbać o swoje granice oraz granice innych osób. A to dzięki temu, że mam lepszy kontakt z sobą i z otoczeniem. 

Zatem podsumowując, jestem obecnie w życiu na takim etapie, że umiem udźwignąć bardzo bolesne, potwornie dla mnie trudne rzeczy i nie wariuję od tego. Choć cierpię bardziej niż kiedykolwiek. Moje ambicje i marzenia sprowadzają się w tym życiu póki co do tego, by doświadczać więcej momentów, gdy odczuwam spokój. Nie radość, nie sens, tylko żeby nie walczyć, nie być w ciągłej czujności. Niestety jest to wciąż prawie niemożliwe ale można jak widać z tym żyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz