poniedziałek, 3 kwietnia 2023

Trauma relacyjna cz. 3

No i przeżyłam tę sobotę. Niedziela już była spokojna. Jednak to co się wydarzyło w sobotę było jakimś horrorem. Było to mniej więcej tak zaskakujące i dlatego tak bardzo silne jak ten pierwszy raz, gdy opowiedziałam jedno zdarzenie pani J. 

Nie miałam wtedy pojęcia, że zareaguję w ogóle jakoś znacząco. Nigdy wcześniej to się nie zdarzyło. Teraz podobnie, nie sądziłam, że będę przeżywać tak silne emocje związane z relacją z jakąś osobą. To znaczy doskonale jest mi znane uczucie złości do kogoś ale nie zależność od kogoś i lęk, że gdy ten ktoś odejdzie to umrę, albo wstyd, że mam do kogoś tak silne emocje i tym podobne rzeczy. 

Wnioski jakie wyciągnęłam z soboty, to to, że nawet najgorszy stan, którego zupełnie się nie spodziewam, mija. A taki atak dość szybko. Zajmuje co najwyżej kilka godzin. Sam atak. Bo zaczęłam spadać w przepaść ponad tydzień wcześniej. Ale jest to atak paniki czy coś w tym rodzaju. Bardzo duże przekonanie o istnieniu zagrożenia. Sama utrata kontroli jest przerażająca. Niemożność polegania na sobie, przekonanie o tym, że również nikt inny nie jest w stanie pomóc, że pomocy po prostu nie ma, to powodowało jeszcze głębszy atak. Dodatkowo obok mnie był G., któremu nie odważyłam się powiedzieć, że mam atak paniki czy coś w tym stylu. 

To może wyglądało u mnie jak jakiś atak padaczki, którego nie było widać tak na zewnątrz jak wewnątrz. Leżeliśmy z G. na kanapie. On blisko mnie. Przeważnie trzymaliśmy się za ręce. Oglądaliśmy coś w telewizji. Starałam się jednocześnie przetrwać uczucie zapadania się w cierpienie i lęk i za wszelką cenę nie pokazać G. jaki właśnie przeżywam koszmar. 

Gdyby te emocje nie były związane również tak bardzo z nim, to może łatwiej byłoby mi się otworzyć. Z drugiej strony chyba nie zrobiłam też tego, bo dopuszczenie jego emocji, jego reakcji byłoby zbyt trudne dla mnie. Niezależnie czy by zareagował opiekuńczo czy odrzucająco. A ja już i tak nie miałam kontroli nad niczym. Dlatego nie wiedziałam co robić. Postanowiłam w środku zostać z tym sama ale na zewnątrz trzymałam go za rękę, dotykaliśmy się, przytulaliśmy. 

Był taki moment, gdy już było po najgorszym i wtedy miałam odwagę, bo już miałam kontrolę nad sobą i sytuacją, opowiedzieć G., co mniej więcej przeżywam. Zaczęłam chyba mówić o tym, co działo się w domu i jak traktowali mnie rodzice i starsze rodzeństwo. I był taki moment gdy poczułam, że mogłabym mu się wypłakać ale jednocześnie wydaje mi się, że odebrałam sygnał, żeby więcej już o tym nie mówić. Ale to pewnie bardziej było w mojej głowie. No bo przecież gdybym zaczęła płakać to by mnie wsparł. Może bardziej oczekiwałam, że da mi znać, że mogę dalej o tym mówić. Może gdyby do tego co powiedziałam dodał jakieś słowo, jakąś bardziej aktywną reakcję to może wtedy bym zapłakała. Ostatecznie jednak, niezależnie od tego jak było naprawdę i jak on mnie słyszał i jak przeżywał to co mówię, uznałam, że nie wolno mi płakać i stłumiłam w sobie to uczucie. 

No i potem już było ok. Znaleźliśmy jakiś zabawny, odmóżdżający serial, który oglądaliśmy do końca weekendu. 

Trzeba pamiętać o tym, że był od piątku rano mocno przeziębiony. W jego życiu w ostatnim czasie też wydarzyło się coś znaczącego, bo przecież byliśmy w poradni leczenia alkoholu, był na spotkaniu AA, wyznał znajomym, że ma problem z alkoholem i jest wciąż przed poinformowaniem rodziców i brata o tym co tak naprawdę się dzieje. Ja jestem w jego życiu. Jakby nie patrzeć jest to odrębna istota, która też ma prawo do przeżywania swoich stanów i spraw. 

Każde z nas musi przejść swoje żeby być w lepszym kontakcie w związku. Ale ważna była ta obecność i bliskość w ten weekend. To pewnie miało ogromne znaczenie, że ja w jego obecności musiałam uporać się z tym co przeżywam a on po prostu był. Był i trzymał mnie za rękę, nie wiedząc nawet o tym, że krótszymi lub dłuższymi chwilami walczę o życie.

3 komentarze:

  1. Przytulam :)
    Jak się czujesz teraz?
    (Sowa)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Jest w tej kwestii już spokój. Przewaliło się co chyba było najtrudniejsze i na razie cisza. A Ty jak się miewasz?

      Usuń