środa, 26 października 2016

Chłopiec ze skazą. Historia chłopca z ChAD.


Oto historia chłopca z rozpoznaniem Choroby Afektywnej Dwubiegunowej.
Pomimo obejrzenia filmu po raz kolejny, nadal dotyka mnie on do głębi.

"Śmierć dziecka to dla rodziców największa tragedia – szczególnie bolesna, kiedy ono samo odbiera sobie życie.
W nocy 2 października 2005 roku Evan Scott Perry popełnia samobójstwo, rzucając się z okna swojego pokoju w Nowym Jorku. Miał 15 lat. Pozostawił zrozpaczonych rodziców – filmowców Dana Perry i Hart Perry, którym jego śmierć złamała serca, oraz ukochanych braci i wielu przyjaciół. Film przedstawia historię maniakalno-depresyjnej choroby Evana, opowiada o jego życiu i okolicznościach śmierci. Dokument składa się z rozmów z rodziną chłopca, jego przyjaciółmi, lekarzami i nauczycielami. Rodzice Evana z niezwykłą dokładnością odtworzyli życie swojego syna od momentu narodzin do chwili śmierci. Filmy z ich domowego archiwum są wizualną dokumentacją rozwoju Evana. Przedstawiają intymny portret pełnego temperamentu, ale i zagubionego nastolatka. Poruszający dokument o życiu, śmierci, miłości, przyjaźni i trudnym do wyrażenia bólu po stracie dziecka. Ten film to swoistego rodzaju terapia dla rodziców Evana, próba odpowiedzi na dręczące ich pytania i poszukiwanie sensu życia po jego śmierci. Obraz otrzymał nominację do Głównej Nagrody Jury na prestiżowym festiwalu w Sundance."
Powyższy tekst pochodzi z opisu filmu na stronie: www.hbo.com.pl

Niżej link do filmu na kanale YouTube.pl







niedziela, 23 października 2016

Paranoja?

Impreza się udała. Było wycinanie dyni.  R, D i P napompowali wszystkie strachobalony. Dziewczyny zrobiły super kanapki ze składnikow, które każdy przyniósł, bo podzieliliśmy się między sobą, kto co przyniesie.

Wszyscy pozytywnie wypowiedzieli się o wystroju mojego mieszkania. Było to dla mnie bardzo ważne, bo chciałam, żeby ludzie dobrze u mnie się czuli.  Mi też się podoba. Wydałam jakieś 1600 zł, ale mieszkanie zmieniło się diametralnie. P. pomógł mi wybrać w Ikei szafkę i pojechał ze mną po nią, po czym zmontował mi ją w domu. W tym tygodniu jeszcze wydam trochę na fryzjera i kosmetyczkę oraz stomatologa. Niestety przez dlugi czas zasypiałam niemal ze słodyczami w ustach.

Jestem trochę roztrzęsiona. Weszłam by sprawdzić swoje konto bankowe i są na nim pieniądze, które raczej nie należą do mnie. Dzwoniłam do M., który od strony rządu zajmuje się atakami hakerów i innymi przewałkami w sieci, ale nie odbiera. Albo mam jakąś paranoję, albo nie potrafię doliczyć się kasy, przez te ostatnie akcje z bankiem, albo po dziwnej aktualizacji mojego komputera, coś jest nie tak.

Ach... Gdzie ten M.... oddzwaniaj...... plis..


czwartek, 20 października 2016

Niepokój

Jestem w pracy co prawda, ale muszę jakoś siebie ukoić, dlatego piszę. Nie wiem dlaczego, ale mam od godziny atak lęku o całkiem dużym natężeniu. Wzięłam benzodiazepinę, czekam aż zadziała.
Zanim ten lęk mną zawładnął miałam myśli z kategorii krytycznych i oskarżających. Jakoś przeniosłam je na moją szefową odnosząc wrażenie, że jest na mnie zła. Pomyślałam, że pewnie dlatego, że mało się staram ostatnio. Zbyt wiele czasu spędzam na fejsbuku. Myślę, że to przede wszystkim mój wewnętrzny krytyk daje mi tak ostro dzisiaj popalić.
Najbliższą sobotę mam wreszcie wolną. Od chyba jakichś dwóch miesięcy lub półtora.
Postanowiłam w tę sobotę zorganizować u siebie domówkę. Zaprosiłam ludzi z grupy, być może to przeżywam. Może powinnam była sobie zrobić wolny weekend, tak po prostu. Na spokojnie.
Nie wiem z jakiego innego powodu mogę czuć się źle. Ostatnio późno chodzę spać. Przez to się nie wysypiam. Może to jakoś wpłynęło na moje samopoczucie.

Jestem tak niespokojna, że z trudem trafiam w klawiaturę, tak drżą mi dłonie. Chyba jestem zmęczona.
Po prostu zmęczona. W tym tygodniu postanowiłam ocieplić wystrój mojego mieszkania. Przeznaczyłam na to określoną, dość znaczną kwotę, ale pomyślałam, że to bardzo ważne, by czuć się w swoim domu dobrze. Zakupy i aranżacja, bardzo mi się udały. Poza dwoma kwiatami, które chyba nie pasują, wszystkie zakupy były trafne. Trochę zajęło mi to czasu, bo przez ostatnie trzy dni zaraz po pracy jechałam na zakupy, a potem aranżowałam mieszkanie do późnej nocy. Może tym jestem także zmęczona. Tak czy owak mieszkanko zrobiło się bardzo przytulne. Najchętniej zakopałabym się w nim spędzając weekend tylko ze sobą i dla siebie.

No i jeszcze sprawa z kotkiem. Jednak chyba u mnie zostanie. Tu też dużo się działo, bo moje koty muszą się oswoić z małym, jednocześnie martwię się, czy ich czymś nie zaraził. Na pewno zabiorę je na profilaktyczne badania.

W zeszłym tygodniu tak od piątku do teraz żyłam w dużym stresie. Miałam ogrom rzeczy do załatwienia związanych z pracą w Anglii. Jest to bardzo wymagające zajęcie. Tyle dobrego, że mam w Liv fajnych znajomych, którzy są bardzo pomocni w różnych sprawach, no i poza tym uwielbiam to miasto, w szczególności pogodę, rześkie powietrze, zapach morza.

wtorek, 11 października 2016

Mały Gość.

Dzisiaj w drodze do pracy koleżanka znalazła małego kotka. Siedział przy ulicy zziębnięty, wygłodzony i słaby. Przez cały dzień był z nami w biurze. Bardzo wszystkich poruszyła obecność tego słodadziaka. Śliczny bardzo przyjazny kotek. Większość czasu spędził na moich kolanach.
Zrobiliśmy mu zdjęcia i porozsyłaliśmy po znajomych. Bardzo dużo osób zaangażowało się w szukanie mu domu.
Odkąd przepracowaliśmy z moim terapeutą mój histeryczny stosunek do bezdomnych zwierząt, staram się omijać takie sytuacje. Jestem mało odporna na tego typu widoki. Ale dzisiaj ten kotek siłą rzeczy skupił na sobie moją (i nie tylko moją) uwagę. Pod koniec dnia byłam już w nim zakochana.
Wzięłam go do siebie na przechowanie, zanim nie znajdziemy mu domu. Po pracy pojechałam z nim do weterynarza. Mały wygląda na zdrowego, ale doświadczył jakiegoś mechanicznego uszkodzenia łebka i pyszczka. Trzeba gojącą już się ranę przemywać trzy razy dziennie rivanolem.
Jest przesłodki. Ufny i wygłodaniały czułości. Mam nadzieję, że znajdzie dobrego opiekuna.

poniedziałek, 10 października 2016

Brrrrrr

Napisałam dzisiaj sms... do mojego byłego terapeuty.  Po czym zaczęłam czytać mój blog.
Ciężko się to czyta. Ile we mnie niepokoju. Nie bardzo mogłam na początku odnaleźć się w historii bloga. Nie wiem też dlaczego zaczęłam go pisać w grudniu 2010 roku, a kolejne wpisy pojawiły się dopiero w maju. Myślalałam, że będę mogła zobaczyć jakiś kawałek siebie będącej jeszcze w terapii. Byłam ciekawa swoich przemyśleń z tamtych dni, a tam nic...

Tak czy owak, zaczęłam czytać. Męczące te wpisy. Ciężkie. Ile tam we mnie takiego histerycznego niepokoju. Czytam tam o jakichś ludziach, że jakiś chłopak, że jakieś czaty, kolega żonaty z kobietą moją imienniczką. A ja kompletnie tego nie pamiętam, że byli jacyś ludzie, jakiś chłopak 8 lat młodszy. Nie mam pojęcia kto to był? Próbuję sobie przypomnieć... i nic mi to nie mówi. Jestem przerażona sobą.
Potem piszę o jakiejś psychozie, i że podejrzewałam mojego terapeutę i moją lekarkę o spisek. Koszmar. Aż mi samej siebie szkoda. Dobrze, że zdiagnozowali u mnie ten chad. I dobrze, że terapeuta mnie kopnął w dupę. Wszystko skończyło się dobrze. Nie chciałabym wrócić do siebie tamtej. Przerażająca, niespokojna osoba... brrr...


piątek, 7 października 2016

Zmęczona

Dochodzi siedemnasta. Za chwilę wyjdę z pracy. Jutro wczesnym rankiem znów wyjeżdżam. Mogłabym zrobić sobie wolne, ale jakoś nauczyłam się kręcić w tym kołowrocie. Jeszcze muszę ustalić kilka rzeczy i znaleźć rozwiązanie w pewnej sprawie. To rodzi we mnie napięcie.

Dzisiaj odczuwam spore zmęczenie. Muszę się wysypiać. Zaniedbuję tę sferę.

czwartek, 6 października 2016

Chwila wytchnienia

Czuję się w miarę dobrze. Tym razem zatrzymałam się w Liv dłużej. Poznałam kilka nowych osób. Pogoda dopisała, w przeciwieństwie do Warszawy, która przywitała mnie koszmarnym zimnem.

W pracy w Warszawie znów nabrałam wiatru w żagle. Postanowiłam wziąć na siebie kilka obowiązków, ze względu na moje zainteresowania w tym obszarze. To bardziej sensownie wypełnia mi dzień i daje poczucie jako takiej struktury i kontroli. To ostatnie jest dla mnie ważne szczególnie.

Z G. wskoczyliśmy na wyższy poziom. Nie umiem tego wyjaśnić. Kompletnie to wszystko jakieś nieprzewidywalne. Myślę, że oboje jesteśmy tak specyficzni, że trudno się w tym procesie połapać.

Na razie depresja odpuściła. Dawki leków niezmienione. Antydepresant, przeciwpsychotyczny i stabilizator. Wyjazdy do Liv dość stresujące, z różnymi skomplikowanymi sytuacjami, ale póki co daję radę.

Żyję ze świadomością, że każdy mój dzień jest emocjonalną niewiadomą.
Każdy dobry dzień jest wytchnieniem i niesie ulgę.