wtorek, 11 października 2016

Mały Gość.

Dzisiaj w drodze do pracy koleżanka znalazła małego kotka. Siedział przy ulicy zziębnięty, wygłodzony i słaby. Przez cały dzień był z nami w biurze. Bardzo wszystkich poruszyła obecność tego słodadziaka. Śliczny bardzo przyjazny kotek. Większość czasu spędził na moich kolanach.
Zrobiliśmy mu zdjęcia i porozsyłaliśmy po znajomych. Bardzo dużo osób zaangażowało się w szukanie mu domu.
Odkąd przepracowaliśmy z moim terapeutą mój histeryczny stosunek do bezdomnych zwierząt, staram się omijać takie sytuacje. Jestem mało odporna na tego typu widoki. Ale dzisiaj ten kotek siłą rzeczy skupił na sobie moją (i nie tylko moją) uwagę. Pod koniec dnia byłam już w nim zakochana.
Wzięłam go do siebie na przechowanie, zanim nie znajdziemy mu domu. Po pracy pojechałam z nim do weterynarza. Mały wygląda na zdrowego, ale doświadczył jakiegoś mechanicznego uszkodzenia łebka i pyszczka. Trzeba gojącą już się ranę przemywać trzy razy dziennie rivanolem.
Jest przesłodki. Ufny i wygłodaniały czułości. Mam nadzieję, że znajdzie dobrego opiekuna.

3 komentarze: