poniedziałek, 10 października 2016

Brrrrrr

Napisałam dzisiaj sms... do mojego byłego terapeuty.  Po czym zaczęłam czytać mój blog.
Ciężko się to czyta. Ile we mnie niepokoju. Nie bardzo mogłam na początku odnaleźć się w historii bloga. Nie wiem też dlaczego zaczęłam go pisać w grudniu 2010 roku, a kolejne wpisy pojawiły się dopiero w maju. Myślalałam, że będę mogła zobaczyć jakiś kawałek siebie będącej jeszcze w terapii. Byłam ciekawa swoich przemyśleń z tamtych dni, a tam nic...

Tak czy owak, zaczęłam czytać. Męczące te wpisy. Ciężkie. Ile tam we mnie takiego histerycznego niepokoju. Czytam tam o jakichś ludziach, że jakiś chłopak, że jakieś czaty, kolega żonaty z kobietą moją imienniczką. A ja kompletnie tego nie pamiętam, że byli jacyś ludzie, jakiś chłopak 8 lat młodszy. Nie mam pojęcia kto to był? Próbuję sobie przypomnieć... i nic mi to nie mówi. Jestem przerażona sobą.
Potem piszę o jakiejś psychozie, i że podejrzewałam mojego terapeutę i moją lekarkę o spisek. Koszmar. Aż mi samej siebie szkoda. Dobrze, że zdiagnozowali u mnie ten chad. I dobrze, że terapeuta mnie kopnął w dupę. Wszystko skończyło się dobrze. Nie chciałabym wrócić do siebie tamtej. Przerażająca, niespokojna osoba... brrr...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz