poniedziałek, 27 marca 2023

G. zgłosił się na terapię uzależnień

G. zgłosił się na terapię związaną z jego uzależnieniem od alkoholu. To bardzo duży krok. Pierwsza wizyta w poradni leczenia uzależnień 18 maja. Oby poszło mu jak najlepiej. Bardzo cieszę się, że poczuł w sobie gotowość na ten krok. 

Trzymajcie kciuki. 

Ja 26 kwietnia mam wizytę w poradni współuzależnień. Jako jego partnerka postaram się go wspierać i nie szkodzić. 
Otoczę się profesjonalną opieką na ten czas.
Pewnie będzie nam obojgu trudno. 

Znajomi i rodzina właśnie są w trakcie zaznajamiania się z tą decyzją. W sobotę dowiedzieli się przyjaciele i znajomi. Teraz kolej na najbliższą rodzinę. 

Odkąd poznaliśmy się w święta Bożego Narodzenia 2014, mija dziewiąty rok naszej znajomości. 

Przez ten czas zdarzyło się tak wiele i przeżyliśmy tak wiele upadków i wzlotów, że trudno to wszystko objąć pamięcią. Oboje docieraliśmy się razem i osobno. I dzisiaj to co ja mogę powiedzieć, to to, że być może dopiero dojrzeliśmy do rozpoczęcia wspólnej drogi. Ta nasza wspólna, bardzo wymagająca wędrówka zaprowadziła nas do miejsca, o którym dopiero można powiedzieć, że zaczyna dziać się coś konstruktywnego i dla nas obojga bardzo ważnego. 

Czas pokaże co dalej. Te minione od czasu do czasu okresy bycia razem i niebycia były bardzo ważne, choć wydawały się momentami nie do zniesienia. Oboje wiele wycierpieliśmy ze sobą i bez siebie, ale zawsze wracaliśmy. 
Teraz czas na sprawdzian. Tego czego nas o naszej relacji i nas samych ten czas nauczył. 



piątek, 24 marca 2023

Opór na wiosnę

Wygląda na to, że mój ostatni kryzys, który eskalował do silnych myśli samobójczych był, jak by to określił psychoanalityk, mocnym zaoporowaniem przeciw powrotowi do życia. Szczególnie, że powrót nie miał nastąpić samoistnie albo w wyniku czynników zewnętrznych, a wymagał ode mnie podjęcia szeregu dział, które mnie przerażały. 

Najtrudniejsze było zaplanowanie i zrealizowanie tych związanych z powrotem na rynek pracy. 

Wcześniej jedynie próbowałam, ale pod spodem nie było żadnej mojej zgody. Dzisiaj mogę powiedzieć, że powodów tej niezgody było wiele i były one dość racjonalne. Terapia traum, która zżerała potężną ilość energii na ich przetworzenie i przepracowanie. W tym ostatnim czasie doszedł bardzo silny i w końcu jawny temat lęku przed porzuceniem. (Kiedyś opiszę to oddzielnie.) Oraz słaby stan zdrowia wynikający z bardzo niskich poziomów witamin i minerałów, co dawało objawy silnego zmęczenia oraz zaburzeń nastroju. 

Już kilka miesięcy temu pani J. zwróciła uwagę na to, że jeden z Obrońców (idąc z psychologii schematu), w dobrej wierze nie pozwala mi, na powrót do życia. Jest to ktoś reprezentujący rodzica, który absolutnie, kategorycznie zabrania mi dodatkowych ruchów, zaznaczając, że nie mam teraz na nie pojemności i siły. Wtedy to właśnie ustaliłyśmy plan działania pt. "po najmniejszej linii oporu". I od momentu uświadomienia sobie tego i wdrożenia tej koncepcji, napięcie i opór bardzo szybko i znacznie zmalały.  Dzięki temu mogłam nakreślić jakiś plan i podjąć już konkretne kroki.

Teraz było nieco inaczej. Obrońca zaakceptował plan i pozwolił mi na działanie ale ich konsekwencje przyniosły natychmiastowe zmiany, na które musiałam zareagować podejmowaniem dalszych decyzji i kroków. W jednej chwili zrobiło się gorąco. Powrót do życia nabrał bardzo rzeczywistego wymiaru. Mój kontakt z obiema fundacjami i bardzo szybka ich reakcja wprawił w ruch wiele spraw. Nie byłam już gdzieś na obrzeżach życia, czekając na mój pociąg na jakiejś stacji gdzieś na odludziu. I to taki, który może przyjdzie, a może nie. Nagle znalazłam się w jadącym pociągu. Ruch, zmieniające się widoki za oknem uruchomiły lawinę kolejnych emocji. 

Wpadłam w popłoch. Z zaskoczenia, że sprawy zaczęły dziać się i to szybko, i wymagają ode mnie, planowania, działania, podejmowania ważkich decyzji. Wtedy zaoporowałam. Ale pociąg już jechał, a ja w nim. Kompletnie zwariowałam. 

W pierwszym odruchu chciałam wysiąść ale nie można go było zatrzymać. W końcu postanowiłam z niego wyskoczyć. Nawet ryzykując życie. Znalazłam drzwi, które dało się otworzyć i... zrozumiałam, że jestem w stanie to zrobić. To tego dnia wykonałam telefon na infolinię, próbując szukać argumentów za pozostaniem w pociągu. Zostałam. 

Ostatni raz podróżowałam w ten sposób w lutym 2020 roku. Z tym, że to był mój codzienny, dobrze znany środek lokomocji. Wszystko było bardzo dobrze mi znane. Czekanie na stacji, podróż, pasażerowie, przystanki, wysiadanie.

Traz wracam niczym z jakieś dziczy do cywilizacji. Przez trzy lata praktykowałam jedynie, a może aż survival i nawet całkiem dobrze mi szło. Przywykłam. Aż tu nagle okazało się, że słowa chłopca z filmu C'mon, C'mon, które chyba nawet cytowałam na blogu, znalazły po raz kolejny odzwierciedlenie w moim życiu. 

Czasem jedyne co możesz zrobić w życiu to po prostu dajesz, dajesz, dajesz, ciśniesz dalej i nagle dzieją się rzeczy niespodziewane. 

środa, 8 marca 2023

Staż w fundacji

Od zeszłego piątku leżę chora. Dopadła mnie jakaś infekcja i duże osłabienie. Przez co czuję się jeszcze gorzej. 

W przyszłym tygodniu będziemy rozmawiać o moim stażu w pewnej fundacji. 

Dwa lata temu nawiązałam kontakt z prezeską nowopowstałej fundacji, która działa na rzecz osób z niepełnosprawności. Przez cały ten czas byłyśmy w kontakcie. Trochę już się poznałyśmy. W zeszłym miesiącu znalazłam fundację, która zorganizuje mi staż w tej pierwszej fundacji. Za tydzień mamy porozmawiać trójstronnie o współpracy. 

Misją pierwszej fundacji jest dialog społeczny między pracodawcami, a osobami z niepełnosprawnościami. Chodzi o to, by umożliwić obu stronom przedstawienie swoich obaw, potrzeb, porozmawiać o krzywdzących stereotypach, krążących mitach. 

Miałabym pomagać przy przygotowaniu takich spotkań. Z racji tego, że mam doświadczenie pracy z biznesem, będę oddelegowana do rozmów z firmami. 

Pani A. prezeska fundacji, w której będę odbywać staż wie o moich lękach związanych z powrotem do życia w ogóle. 

Powiedziała, że zależy jej żeby mi pomóc powrócić do pracy jak najmniej dla mnie inwazyjnie. Zaczniemy od prostych zadań. Będę pracować zdalnie. Będziemy na bieżąco zarządzać moimi zasobami i możliwościami.

W miarę jak będę stawać na nogi będziemy rozmawiać o dodatkowych obowiązkach.

Jest to bardzo ciepła, serdeczna kobieta. Dużo wie o moim długoletnim kryzysie. Dużo w niej pasji i entuzjazmu. Jest bardzo ambitna i traktuje swoją działalność bardzo poważnie. Mam nadzieję, że zarażę się jej charyzmą i odnajdę kierunek, w którym zechcę podążać zawodowo.

Bardzo boję się tego powrotu. Wynika to w dużej mierze z wyczerpania, które mocno mnie ogranicza. Boję się, że nie dam rady, że zawiodę siebie i innych. 

Pani A. zdaje się to całkowicie rozumieć i mimo wszystko chce mi pomóc wrócić na tory. 

Kiedyś byłam dobra w swojej pracy. Byłam bardzo aktywna i kreatywna, obowiązkowa, odpowiedzialna. Też pełna pasji. Oczywiście miewałam swoje gorsze dni, ale moi pracodawcy też to rozumieli i ufali, że umiem zarządzać sobą i obowiązkami tak, by sprawy szły do przodu.

I wszystko rzeczywiście było jak trzeba. Zawsze też miałam fajnych ludzi w pracy. Pomagaliśmy sobie nawzajem, wspieraliśmy się, mogliśmy ze sobą szczerze rozmawiać.

W życiu zawodowym zrezygnowałam z trzech prac, gdy zauważyłam, że środowisko pracy jest niesprzyjające. Nigdy nie pracowałam w firmach, w których była ciężka atmosfera. Dlatego nie mam złych doświadczeń z pracy. Po prostu straciłam zapał i sens. Przestałam tęsknić za atmosferą, za ciekawymi projektami.

Muszę to wszystko na nowo odzyskać. Póki co lęk jest taki, że muszę to robić przez fundacje, które trzymają mnie jak mama za rękę. Może się uda. Jeszcze nie jestem taka stara, mogę jeszcze spokojnie popracować kilka lat, a może i więcej. Grunt to odzyskać wiarę we własne siły i swoje kompetencje.

Boję się bardzo. I to zmęczenie. Tyle emocji było u mnie ostatnio.

wtorek, 7 marca 2023

Wstrzymanie decyzji co do G.

Jesteśmy z G. mistrzami tracenia kontroli. Ja robię to rzadko, on zawsze gdy tracę kontrolę. Czyli gdy nie ogarniam nie mogę liczyć, że on przejmie dowodzenie. On daje radę dopóki ja daję radę. Tego właśnie się dowiedzieliśmy.  

Pani J. zaleciła nam nie podejmowanie żadnych decyzji w tak silnych emocjach. 

Posłucham jej tylko dlatego, że jest dla mnie autorytetem. 

Powiedziała, że jest rozwiązanie. Mianowicie on musi mieć jasne instrukcje co może robić a czego nie może. Jak się zachowywać, co jest absolutnie niedopuszczalne. I, że to można wypracować. Jeśli uznamy, że tego chcemy. 

Ale na początek mamy uspokoić emocje. Być blisko siebie i wspierać się na ile kto może. 


niedziela, 5 marca 2023

Koniec miesiąca miodowego z G.

No i się skończyło. Myślę, że dopiero teraz mogliśmy się sprawdzić w tej relacji. Szkoda. Seks był całkiem spoko. Reszta ciężka ale do zniesienia gdy ma się szacunek i ciepłe uczucia do tej drugiej strony. 

Teraz już nie mam. 

czwartek, 2 marca 2023

Niedobór B12, kwasu foliowego i żelaza

Odkąd pamiętam zawsze miałam fatalny obraz krwi. Lekarze nie badali tego głębiej nawet jak byłam pod opieką hematologa. Tymczasem moja lekarka pierwszego kontaktu zleciła badanie B12, kwasu foliowego i żelaza. Wszystkie wyszły przy najniższej granicy. 

Dowiedziałam się, do tego, że mam ecoli w moczu i mój organizm nie może tego zwalczyć ze względu na słabą krwiotwórczość. Okazuje się, że dziesiątki lat niedoborów plus infekcja wpłynęły na przewlekle wyczerpanie, z którego nie umiałam się wytłumaczyć więc byłam przekonana, że po prostu jestem zjebana. Huśtawki nastroju, stany depresyjne są typowe dla niedoborów i dlatego jebane antydepresanty nigdy nie działały a ja od trzech lat cierpię na wyczerpanie i apatię, a powrót do życia kojarzy mi się z gehenną, skoro mam podstawowe problemy ze zwykłym funkcjonowaniem. Ogromne zmęczenie, leżenie w łóżku, kłopoty z myciem się, jakieś wyjścia z domu. To kompletna katorga.  

Jeśli okaże się, że z powodu tych niedoborów chodzę z nosem przy ziemi a nie kurwa problemów psychicznych, które już mnożę na potęgę żeby tylko zrozumieć co mi jest. Jeśli przez te gówno chciałam się zabić to nie wiem w co jeszcze wierzyć. Dziesiątki lat pierdolenia, że wyniki słabe ale nikt nie badał tego głębiej, bo NFZ nie refundował badań. Kurwa sama bym za nie zapłaciła Chuje!


środa, 1 marca 2023

Trochę o moim narcystycznym ja

Ciekawe, że jeszcze niedawno cieszyłam się zakończeniem terapii i powrotem do życia. 

Aż tu nagle, gdy sprawy zaczęły znacząco posuwać się naprzód, jakaś część we mnie zaczęła mocno podważać mój powrót.

Po rozmowach z interwentami i moją panią J. ujawniła się taka narcystyczna część, czasem bardzo agresywna, szczególnie wobec mnie. Podważająca sens czego i kogokolwiek. Bardzo silna. To ona teraz rządzi. To widocznie przywołany przez dziecko obrońca, który ma za zadanie zrobić porządek i z dzieckiem i z jego życiem. Ten obrońca przekonuje mnie na wiele sposobów, że nie powinnam już dłużej żyć. Jest potężny. Do tego stopnia, że w jakimś sensie go rozumiem i chcę tego samego.

Mam wrażenie, że moje życie wisi na włosku i to w jakiś sposób mnie też fascynuje. Kiedy czuję, że jestem już tak blisko. Że mogę w końcu odpocząć.

Kiedy przychodzi stan cierpienia psychicznego, jest to tak potężny ból, który sprawia, że cała jestem bólem. Jedyne o czym myślę, gdy ten stan się przedłuża i trwa całymi dniami czy godzinami to przerwać to cierpienie. 

Myślę, że to ta narcystyczna istota tak cierpi. To ona konfrontuje się ze swoim mrokiem, swoją niedoskonałością. Dlatego tak szydzi z wielu ludzi. Tak wielu nie ufa. Woli nas zabić niż wyjść do życia i w jej przekonaniu przeżyć porażkę. Ona już wie, że nie jest idealna. I nie może tego znieść. 

Czuję, że jedyne co mogę zrobić to ją przytulić. Wysłuchać jej. Mogę jej nawet powiedzieć, że mi imponuje. I, że nie raz mi pomogła. Że możemy trochę podzielić się tymi obowiązkami, którym boi się sprostać. 

Tylko niech nie zabiera mi energii, bo bez tego nie mogę nawet wstać z łóżka, umyć się, zrobić czegoś dla nas. 

Cieszę się, że przyznała mi się do tego, że boi się porażki i że być może źle oceniła niektórych ludzi. Może zgodzi się na obniżenie standardów. Może za dużo oczekuje od życia i ludzi i dlatego jest taka samotna i niezrozumiana. 

Nie wiem z jakiej części teraz na nią patrzę, ale chcę jej powiedzieć, że ta część ją bardzo lubi. Lubię jej niezależność, jej honor i cieszę się, że nie jest typowym dręczącym innych narcyzem. Choć mocno daje mi popalić.

Ona chce uznania, szacunku, docenienia, bycia kimś szczególnie docenianym za swoje osiągnięcia i wiedzę. Bardzo lubi, gdy ludzie zauważają i cenią jej mądrość. Ale jest niewielka grupa osób, która ceni sobie taki rodzaj wrażliwości i inteligencji. 

Moja narcystyczna część nie lubi ludzi z mentalnością ofiary. Ponieważ sama powstała z ogromnego cierpienia i bólu, nie toleruje słabych ludzi. Nie zaprzecza własnej słabości ale właśnie dzięki niej nie akceptuje jakichkolwiek przejawów agresji, wikłania, przekraczania granic i zawsze na nie silnie reaguje, ponieważ jest nadwrażliwa w tym aspekcie. 

Jedyny sposób na nią, to stworzyć jej bezpieczne warunki, w których nie będzie musiała używać swoich narcystycznych obron. A te, z których korzysta najczęściej to błyskawiczne wycofanie się z sytuacji lub relacji, dewaluując wszystko. Kiedy zaczynają się jakieś problemy ona nie podejmuje dialogu, lecz natychmiast się wycofuje. Wszystko po to by móc zachować pozory swojej doskonałości. 

Jest o tyle niebezpieczna, że może skazać mnie w jednej chwili na samotność, brak środków do życia, odrzucić miłość, przyjaźń a nawet mnie zabić.

Tylko świadomość, że zrodziła się z niewyobrażalnego cierpienia, pomaga mi ją rozumieć. Musi wiedzieć, że jestem po jej stronie ale potrzebuję żeby trochę odpuściła, bym mogła ją lepiej chronić. 

Kiedy jest w silnym lęku, zalewa nim całą moją osobowość. Trudno wówczas mieć dystans do jej argumentów. Trudno jest ujarzmić tak silną energię. 

Ma bardzo wysokie, czasem nierealistyczne standardy. Chodzi o to żeby je obniżyć, bo w przeciwnym razie będzie ciągle się rozczarowywać i niszczyć wszystko dokoła.

Jedno jest pewne. Nie mogę i nikt inny nie może z nią walczyć. Wtedy robi się niebezpieczna. Ale chyba ważne by nie traciła kontaktu ze swoim cierpieniem i pozwoliła mi oraz innym odpowiednio do tego usposobionym osobom nim się zaopiekować.