środa, 1 marca 2023

Trochę o moim narcystycznym ja

Ciekawe, że jeszcze niedawno cieszyłam się zakończeniem terapii i powrotem do życia. 

Aż tu nagle, gdy sprawy zaczęły znacząco posuwać się naprzód, jakaś część we mnie zaczęła mocno podważać mój powrót.

Po rozmowach z interwentami i moją panią J. ujawniła się taka narcystyczna część, czasem bardzo agresywna, szczególnie wobec mnie. Podważająca sens czego i kogokolwiek. Bardzo silna. To ona teraz rządzi. To widocznie przywołany przez dziecko obrońca, który ma za zadanie zrobić porządek i z dzieckiem i z jego życiem. Ten obrońca przekonuje mnie na wiele sposobów, że nie powinnam już dłużej żyć. Jest potężny. Do tego stopnia, że w jakimś sensie go rozumiem i chcę tego samego.

Mam wrażenie, że moje życie wisi na włosku i to w jakiś sposób mnie też fascynuje. Kiedy czuję, że jestem już tak blisko. Że mogę w końcu odpocząć.

Kiedy przychodzi stan cierpienia psychicznego, jest to tak potężny ból, który sprawia, że cała jestem bólem. Jedyne o czym myślę, gdy ten stan się przedłuża i trwa całymi dniami czy godzinami to przerwać to cierpienie. 

Myślę, że to ta narcystyczna istota tak cierpi. To ona konfrontuje się ze swoim mrokiem, swoją niedoskonałością. Dlatego tak szydzi z wielu ludzi. Tak wielu nie ufa. Woli nas zabić niż wyjść do życia i w jej przekonaniu przeżyć porażkę. Ona już wie, że nie jest idealna. I nie może tego znieść. 

Czuję, że jedyne co mogę zrobić to ją przytulić. Wysłuchać jej. Mogę jej nawet powiedzieć, że mi imponuje. I, że nie raz mi pomogła. Że możemy trochę podzielić się tymi obowiązkami, którym boi się sprostać. 

Tylko niech nie zabiera mi energii, bo bez tego nie mogę nawet wstać z łóżka, umyć się, zrobić czegoś dla nas. 

Cieszę się, że przyznała mi się do tego, że boi się porażki i że być może źle oceniła niektórych ludzi. Może zgodzi się na obniżenie standardów. Może za dużo oczekuje od życia i ludzi i dlatego jest taka samotna i niezrozumiana. 

Nie wiem z jakiej części teraz na nią patrzę, ale chcę jej powiedzieć, że ta część ją bardzo lubi. Lubię jej niezależność, jej honor i cieszę się, że nie jest typowym dręczącym innych narcyzem. Choć mocno daje mi popalić.

Ona chce uznania, szacunku, docenienia, bycia kimś szczególnie docenianym za swoje osiągnięcia i wiedzę. Bardzo lubi, gdy ludzie zauważają i cenią jej mądrość. Ale jest niewielka grupa osób, która ceni sobie taki rodzaj wrażliwości i inteligencji. 

Moja narcystyczna część nie lubi ludzi z mentalnością ofiary. Ponieważ sama powstała z ogromnego cierpienia i bólu, nie toleruje słabych ludzi. Nie zaprzecza własnej słabości ale właśnie dzięki niej nie akceptuje jakichkolwiek przejawów agresji, wikłania, przekraczania granic i zawsze na nie silnie reaguje, ponieważ jest nadwrażliwa w tym aspekcie. 

Jedyny sposób na nią, to stworzyć jej bezpieczne warunki, w których nie będzie musiała używać swoich narcystycznych obron. A te, z których korzysta najczęściej to błyskawiczne wycofanie się z sytuacji lub relacji, dewaluując wszystko. Kiedy zaczynają się jakieś problemy ona nie podejmuje dialogu, lecz natychmiast się wycofuje. Wszystko po to by móc zachować pozory swojej doskonałości. 

Jest o tyle niebezpieczna, że może skazać mnie w jednej chwili na samotność, brak środków do życia, odrzucić miłość, przyjaźń a nawet mnie zabić.

Tylko świadomość, że zrodziła się z niewyobrażalnego cierpienia, pomaga mi ją rozumieć. Musi wiedzieć, że jestem po jej stronie ale potrzebuję żeby trochę odpuściła, bym mogła ją lepiej chronić. 

Kiedy jest w silnym lęku, zalewa nim całą moją osobowość. Trudno wówczas mieć dystans do jej argumentów. Trudno jest ujarzmić tak silną energię. 

Ma bardzo wysokie, czasem nierealistyczne standardy. Chodzi o to żeby je obniżyć, bo w przeciwnym razie będzie ciągle się rozczarowywać i niszczyć wszystko dokoła.

Jedno jest pewne. Nie mogę i nikt inny nie może z nią walczyć. Wtedy robi się niebezpieczna. Ale chyba ważne by nie traciła kontaktu ze swoim cierpieniem i pozwoliła mi oraz innym odpowiednio do tego usposobionym osobom nim się zaopiekować. 



1 komentarz: