niedziela, 1 stycznia 2023

"C'mon C'mon"

Jest taka scena w tym filmie. W której mały Jesse, będący pod czasową opieką wuja Johnny'ego ukrywa się przed nim w tłumie ulicy, gdy ten rozmawiając przez telefon, chwilowo traci czujność i chłopiec znika z jego z oczu. Johnny wpada w popłoch i zaczyna nawoływać Jesse'go. W końcu zauważa go po drugiej stronie ulicy i zaczyna biec w jego kierunku. Chłopiec uciekając przed wujem, wsiada do autobusu, który właśnie zatrzymał się tuż obok. Johnny wskakuje za nim i siada obok chłopca, tuląc go w przerażeniu.

Johnny: Co my tu robimy?                                  Jesse: Nie wiem.                                                      Johnny: To się mogło źle skończyć.                  Jesse: Nie potrzebuję cię.                                    Johnny: Totalnie potrzebujesz.  

Wieczorem Johnny dzwoni do swojej siostry, matki Jesse'go, Viv i opowiada jej całe zajście.

Viv: On czuje, że jest chujowo, OK? I na swój niezborny dziecięcy sposób mówi: "Czuję, że straciłem kontrolę. Poradzisz sobie z tym? Zaopiekujesz się mną? Jeśli od ciebie ucieknę, schowam się albo wskoczę do autobusu, będę bezpieczny. " 

Johnny: Czuję się jak w jakiejś pierdolonej fantazji. Że niby wszystko mam pod kontrolą. Pomogę ci, nakarmię. Spakuję, kiedy nie mam, kurwa, pojęcia co robię. 

Viv: Witaj w moim pierdolonym życiu. Nikt nie wie co robi. Nikt nie wie jak chować dzieci. Po prostu ciśniesz dalej. 

Johnny: Biegałem, wołając jego imię. Zobaczyłem go po drugiej stronie ulicy. Pognałem do niego, krzycząc: "Jesse!" Był zły i wystraszony. Odwrócił się i wsiadł do autobusu. To okropne, ale mam wrażenie, że jest rozpuszczony. Albo ja. 


Myślę, że każdy z nas czasem czuję się jak ten chłopiec, wuj, czy matka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz