Jak szybko zapomniałam jak ciężko jest przeżyć dzień. Całą noc i cały dzień i znów noc.
Jak szybko zapomniałam o tym bólu co rozdziera serce i tęsknocie, która wyje każdą komórką mojego ciała. W prawdzie każdego dnia, w każdej chwili byłam wdzięczna losowi, dobrym ludziom i sobie za te chwile spokoju, które mogłam przeżyć po raz pierwszy w życiu. Z pokorą i dystansem przyjmowałam ten anielski spokój, ponieważ wiem, że nic w naszym życiu nie jest trwałe, jednak zdążyłam zapomnieć o tym szczególnym rodzaju bólu.
Ból, który wrócił. Ból rozstania, porzucenia, ból straty, żałoby, ból poczucia winy, wszystkie moje straty z ostatnich lat, wróciły i opadły mroczną kurtyną na każdy aspekt mojego życia.
Nie wiem ile zniosę. Ile przetrwam. Dobry Boże, Boska Siło, Wielki Zbawco i Ty Człowieku stojący obok mnie w tramwaju, i Ty mój Przyjacielu, Diable z dna piekieł, Aniele ze sklepienia niebios. Uklęknij, uklęknijmy i pomódlmy się za mnie. Do samego siebie, do swoich bogów, do starej ziemi i tego młodego górskiego potoku, do szarego gołębia z warszawskiego Ursynowa, do nagiego drzewa na Grochowie. Zanośmy błagania za moja duszę i ciało. Za mnie bez korzeni, bez sióstr i braci, bez ojca i matki, bez Boga Jehowy i jego Syna mojego Zbawiciela, który nie przyszedł by mnie zbawić.
Módlmy się wszyscy, bym przetrwała mrok porzucenia i tęsknoty, mrok opuszczenia i żałoby.
Módlmy się o moje wyjście z mroku. Módlmy się o moje przetrwanie. Uchwyćmy się wszyscy za ręce bardzo mocno. Módlmy się, bo oto nadszedł ten mrok, nad którym nie mam władzy.
Jestem z Tobą myślami. Przytulam i modlę się.
OdpowiedzUsuńDziękuję za modlitwę. Dziękuję. Udało nam się.
Usuń