środa, 19 kwietnia 2017

Dobra, to idziemy dalej.

Ostatnio zmęczenie mnie niemal nie opuszcza. Wreszcie zrobiło się dużo spokojniej, adrenalina odpuściła i organizm zwolnił obroty. Dlatego nie zaglądam na bloga. Nie bardzo mam co odreagowywać, wylewać. Troszkę się wycofałam, schowałam do wewnątrz. Potrzebuję tego.

Do końca maja jeszcze mam zapiernicz w robocie, ale w wakacje, gdy wszystko pójdzie dobrze, będę mogła wynagrodzić sobie ciężką pracę i cały ten stres.
Nauczkę mam w każdym razie taką, że nikomu się nie pożycza kasy, zwłaszcza takiej, jaką ja pożyczyłam, gdy się tej kasy nie ma. Był moment, gdy część moich ciężko zarobionych pieniędzy, przepadłaby w głupi sposób, bo zrobiło mi się kogoś szkoda. Pieniądze powoli wracają do mnie na szczęście i liczę, że wrócą wszystkie. Udało mi się też już odpracować również te, które w tak głupi sposób zgubiłam. Cóż, widać musiałam zafundować sobie taki stres, z różnych powodów jak mniemam.

Z G. jesteśmy razem. Wygląda to na całkiem fajny związek. Nadal  nie mamy dla siebie za wiele czasu, ale jeśli już go mamy, staramy się go nadrabiać. Ostatnio pichciliśmy razem. G. upiekł kokosanki, a ja zrobiłam sałatkę. Ograłam go w scrabble. Przy tym mieliśmy całkiem niezły ubaw. Jest miło, ciepło, serdecznie, zabawnie i swojsko. Wygląda na to, że pomysł ze związkiem był ok. Wiem, słowo "pomysł" brzmi dziwnie. Mimo to nie potrafię tego inaczej określić, bo jednak ta decyzja przebiegła między nami bardziej na poziomie rozumu niż emocji.
Być może tak właśnie dzieje się u ludzi, którzy bardzo długo są sami i nie mają również parcia na bycie z kimś. Myślę, że zarówno ja, jak i G. przywykliśmy do naszych samotniczych żyć.

No, ale teraz ten związek całkiem fajnie się rozwija. Jeśli chodzi o mnie dobrze, bo nie za szybko. Trzeba tylko było innych okoliczności. Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek będę przeżywała taką stratę, jaką przeżyłam na początku roku, oby nie, w każdym razie chcę wierzyć, że zachowanie G, w tamtym momencie było związane z jego ograniczoną pojemnością psychiczną. Miał do tego prawo.
Wszyscy mamy prawo do własnej słabości.

Wygląda na to, że po tym jak przetrwałam to wszystko, co działo się przez ostatnie pół roku, nie wyląduję w szpitalu zbyt szybko. To chyba był również taki mój życiowy test. To pewne, że jestem bardzo silna, ale też jak pisałam w ostatnim poście, potrzebujemy więcej emocji, żeby mieć więcej siły do życia. Przez to jesteśmy również dużo bardziej wytrzymali. Pozwalam sobie w tym momencie wypowiedzieć się również za innych.

Owszem, jestem również silna dlatego, bo przez całe moje życie, bez wsparcia rodziny, bez ich zwykłej ludzkiej wspierającej obecności, szłam i idę przez to moje życie z powodzeniem tak naprawdę. Z Chadem, z zaburzeniem. A mimo to zarabiam na siebie, wiodę swoje życie w pojedynkę i daję radę. Robię fajne rzeczy, pracowałam i pracuję na ciekawych stanowiskach. A wszystko to dzięki sobie. Piszę o tym z perspektywy osoby, która ma już 40 lat i większość życia ma pod górkę z wielu różnych powodów.

Teraz do mojego życia dołączył G.  G. jest bardzo uczynny i ciągle przypomina mi, że czasem mogę pozwolić coś zrobić za siebie.
Uczę się tego. Ciężko po tylu latach bycia samej dzielić z kimś obowiązki, życie.
Zabieram go ze sobą do Liv. w czerwcu. Chcę mu pokazać to miasto. To taki prezent urodzinowy ode mnie.
W zeszłą sobotę skoczyłam do Liv. na zakupy. Kupiłam też kilka drobiazgów G. Lubię móc sprawiać przyjemność innym. Cieszę się, że mogę sprawić również G.

Nie mam jakichś szczególnych planów na najbliższą przyszłość. Troszkę muszę popracować nad kontaktem z moimi przyjaciółkami. Anią i Gosią. No i zamierzam odpoczywać gdy tylko się da.
Muszę w miarę możliwości zrobić sobie małą rehabilitację.
Leki biorę regularnie. Również antydepresant.

Najbliższy weekend mam wolny. Również kolejny i to budzi we mnie poczucie winy i niepokój.
Być może to właśnie również potrzeba życia w napięciu, tak jak pisałam ostatnio. A może po prostu przyzwyczajenie.






1 komentarz:

  1. "bez wsparcia rodziny, bez ich zwykłej ludzkiej wspierającej obecności"...
    Hmm, rodzina, wsparcie. Co to jest? Choć niektórzy mają szczęście to wiedzieć.

    Cieszę się, że bierzesz leki.

    OdpowiedzUsuń