"Biegnę przed siebie, jakby ktoś mnie gonił. Jakby groziło mi wielkie niebezpieczeństwo. A może jakbym kogoś ja goniła, a ten ktoś się przede mną ukrywał albo wciąż wymykał?... Muszę biec jak najszybciej, choć nie wiem przed czym uciekam i nie wiem dokąd. A może – nie wiem, kogo chcę złapać. Wiem tylko jedno – muszę biec."
poniedziałek, 7 kwietnia 2014
Bez powrotu
Nawet, gdy
już staniesz się
innym człowiekiem
pamiętaj o miejscach,
do których nie będziesz mógł wrócić
są nimi ludzkie serca
będziesz czuł smutek i złość
przede wszystkim jednak -
Wyjechalam, by zapomniec. Zapomniec o moim terapeucie. Postanowilam zmienic wszystko: kraj, kulture, jezyk. Od dnia wyjazdu minelo juz poltora roku. Mam tu studia, mieszkanie i prace, troche nowych znajomych. Mam tez nowego terapeute, tym razem kobiete. Bardzo ja lubie, bo jej po prostu nie sposob nie lubic. A jednak nie ma dnia, abym nie myslala o nim, o moim terapeucie, ktorego zostawilam w Polsce. Zostawilam, bo balam sie, ze jesli nie zrobie tego ja, zrobi to on. Powiedzialam mu o swoim wyjezdzie z Polski w ostatniej chwili. Postawilam go przed faktem. A teraz nosze w sobie caly klebek emocji: wstyd, gorycz, smutek, czasami wscieklosc. Ale tez jakos dziwna czulosc i cos w rodzaju wspolczucia i dla niego, i dla siebie. Ze to nie moglo skonczyc sie inaczej. Nie w przypadku mnie i tego terapeuty. I wiem, ze powrotu tym razem nie ma zadnego. Bo juz raz przerabialam z nim taki powrot po mojej rocznej nieobecnosci w Polsce. Tamtym razem to on mi powiedzial, ze juz nigdy wiecej nie bedzie moim terapeuta. Wyszlam od niego w stanie totalnego odretwienia, nie mowiac ani slowa, nawet formalnego "do widzenia", spakowalam walizki i wyjechalam z kraju. Wrocilam po roku, a moj terapeuta zmienil jednak zdanie, bo zmienily sie tez okolicznosci. Ucieszylam sie. Sadzilam, ze tym razem uda mi sie przerobic te wszystkie uczucia i ze tym razem rozstanie nasze bedzie lagodnym i w miare bezbolesnym, jak to w niektorych ksiazkach na temat terapii opisuja. Taaa, akurat... To byla tylko iluzja. Do pewnych ludzi, do pewnych miejsc nie mozna powrocic, niezaleznie od tego, jak bardzo by sie chcialo. Dlatego tym razem to ja mu powiedzialam, ze juz nigdy nie bedzie moim terapeuta i wyjechalam. Tym razem na zawsze. Ale nie ma dnia....
Mądra z Ciebie kobieta, szkoda tylko że taka zwichrowana...
OdpowiedzUsuńDziękuję. Chciałabym powiedzieć, że to nie prawda, że zwichrowana. Mnie też jest szkoda.
UsuńJa mysle o swoim terapeucie, ktorego zostawilam w Polsce.
OdpowiedzUsuńCo o nim myślisz?
UsuńWyjechalam, by zapomniec. Zapomniec o moim terapeucie. Postanowilam zmienic wszystko: kraj, kulture, jezyk. Od dnia wyjazdu minelo juz poltora roku. Mam tu studia, mieszkanie i prace, troche nowych znajomych. Mam tez nowego terapeute, tym razem kobiete. Bardzo ja lubie, bo jej po prostu nie sposob nie lubic. A jednak nie ma dnia, abym nie myslala o nim, o moim terapeucie, ktorego zostawilam w Polsce. Zostawilam, bo balam sie, ze jesli nie zrobie tego ja, zrobi to on. Powiedzialam mu o swoim wyjezdzie z Polski w ostatniej chwili. Postawilam go przed faktem. A teraz nosze w sobie caly klebek emocji: wstyd, gorycz, smutek, czasami wscieklosc. Ale tez jakos dziwna czulosc i cos w rodzaju wspolczucia i dla niego, i dla siebie. Ze to nie moglo skonczyc sie inaczej. Nie w przypadku mnie i tego terapeuty. I wiem, ze powrotu tym razem nie ma zadnego. Bo juz raz przerabialam z nim taki powrot po mojej rocznej nieobecnosci w Polsce. Tamtym razem to on mi powiedzial, ze juz nigdy wiecej nie bedzie moim terapeuta. Wyszlam od niego w stanie totalnego odretwienia, nie mowiac ani slowa, nawet formalnego "do widzenia", spakowalam walizki i wyjechalam z kraju. Wrocilam po roku, a moj terapeuta zmienil jednak zdanie, bo zmienily sie tez okolicznosci. Ucieszylam sie. Sadzilam, ze tym razem uda mi sie przerobic te wszystkie uczucia i ze tym razem rozstanie nasze bedzie lagodnym i w miare bezbolesnym, jak to w niektorych ksiazkach na temat terapii opisuja. Taaa, akurat... To byla tylko iluzja. Do pewnych ludzi, do pewnych miejsc nie mozna powrocic, niezaleznie od tego, jak bardzo by sie chcialo. Dlatego tym razem to ja mu powiedzialam, ze juz nigdy nie bedzie moim terapeuta i wyjechalam. Tym razem na zawsze.
OdpowiedzUsuńAle nie ma dnia....