poniedziałek, 8 maja 2017

Dostałam piękną różę

Czekam na ciepłe dni, a one wciąż nie nadchodzą. Przez tę całą pogodę jestem jeszcze bardziej spowolniała, ciągle zmęczona. W pracy dużo pracy, ale zaczynam powoli wracać do formy, bo od śmierci Nokii i Czesia wszystko przychodziło mi z wielkim trudem, a że moja praca wymaga ode mnie robienia wielu rzeczy na raz i to w tempie błyskawicznym, to zdarzały mi się mniejsze i większe wpadki.
Jest to jedna z bardziej intensywnych prac jakie wykonywałam. Do tego zlecenia w Liv. i przez to czuję się jak w kołowrocie. Na szczęście ten weekend majowy miałam wolny. Zeszłą sobotę i niedzielę też.

Miałam też wspierać jako wolontariusz Kongres Zdrowia Psychicznego, ale ostatecznie stwierdziłam, że to będzie dla mnie za dużo i wycofałam się.
Od czerwca w pracy powinno już być spokojnie. Tak jakoś do września. Tak myślę. Chyba, że znów wystartujemy z jakimś projektem. No to będzie dalej zapiernicz.
Grunt, że długi mam spłacone. Muszę jeszcze tylko wyjaśnić sprawę z urzędem skarbowym, bo okazuje się, że mam dopłacić kasę z rozliczenia PIT. Nie mam kompletnie pojęcia jakim cudem.
Zajmę się tym jak wrócę z Liv. Jutro wylatuję.

Potem mam do załatwienia leczenie stomatologiczne na parę dobrych stów i dość kosztowny zabieg na włosy. Więc tu muszę odłożyć kasę. A tak poza tym, wszystko ok. Czekam na informację od właścicielki mieszkania, czy będę musiała się wyprowadzić w sierpniu lub wrześniu. Jej siostrzenica chce przyjechać do Warszawy na studia. Jeśli się dostanie, wówczas ona tu zamieszka a ja będę musiała sobie czegoś poszukać... Pomyślę. Może z G. byśmy coś wynajęli razem, ale to takie luźne stwierdzenie. Musielibyśmy porozmawiać o tym.

Czterdziestka stuknęła mi w sobotę 6 maja. Nie powiem, było mi bardzo ciężko z myślą o tym, że jestem już w takim wieku. Jakaś melancholia mnie przygniotła, ale potem przyszedł G. i przestałam się nad tym zastanawiać, bo mi się gęba uchachała.

Od G. na urodziny dostałam piękną różę, jakieś wykwintne ciastko-torciki posypane jadalnym złotem. Pyszne. I cztery dizajnereskie miski. Fajne. Naprawdę bardzo mi się spodobały. Sprawił mi ogromną frajdę tym wszystkim, choć od dawna zrzędziłam mu, że nic nie chcę, że nie przyzwyczajona jestem do prezentów, że urodzin to całe dekady nie obchodziłam, to nawet już nie czuję, że to coś ważnego itd. A jak przyszło co do czego, to tyle radości :)

Na moje urodziny zadzwoniły do mnie moja mama i dwie siostry. Wszystkie osobno. Zadzwoniła też siostrzenica z Anglii z rodziną i siostrzenica z Polski z rodziną. I to wszystko było bardzo miłe. Bardzo. Dlatego chcę w wakacje wziąć urlop i poodwiedzać ich troszkę. Na tyle, na ile dam radę psychicznie.
Głównie matkę. Muszę to sobie dobrze zaplanować. Przydałby mi się samochód.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz