czwartek, 25 maja 2017

Maj chyli się ku zachodowi.

Nie wiem czy pisać o dobrych rzeczach, czy o złych. No i które są złe, a które dobre?
W każdym razie czuję się O.K. Nadal biorę antydepresant, ale nie nie mam większych wahań nastroju, co kiedyś przy braniu antydepresanta miało miejsce. Zazwyczaj, w którymś momencie musiałam go odstawić, ponieważ nastrój szedł zbytnio w górę.
Myślę, że jest we mnie nadal sporo smutku, ale w ostatnim czasie nie miałam możliwości świadomie go przeżywać. Przede wszystkim z powodu ogromu pracy. Poza tym mój związek z G. bardzo się rozwinął. Spędzamy ze sobą sporo czasu. Coraz częściej mamy o czym ze sobą rozmawiać, co być może brzmi dziwnie, ale bardzo ciężko mi wyczuć między nami wspólną przestrzeń. Przez długi czas, dokuczał mi przede wszystkim brak zażyłości i interakcji wynikającej z bycia blisko. Oboje jesteśmy bardzo zachowawczy. Tak mi się wydaje.
Obecnie planujemy razem urlop na mazurach, a w połowie czerwca wyjeżdżamy do Liverpoolu. Pod koniec czerwca wybieramy się na koncert mojego kolegi z liceum, który niedawno wydał płytę, a w zeszłą sobotę poznałam znajomych G. Zastanawiamy się też nad zamieszkaniem razem.

Jeśli chodzi o ten borderlinowy aspekt związku, nic tu chyba się nie dzieje. Jest między nami bardzo spokojnie. Chyba nie ma we mnie tyle emocji co kiedyś, nie jestem zachłanna, pochłaniająca, destrukcyjna. Czasem, ale tylko czasem dokucza mi brak namiętności między nami. Może nie oczekuję niczego więcej. Może po prostu niewiele pragnę, ot tak od życia.

G. wspomniał dzisiaj, że moje zachowanie bardzo się zmieniło, od tego, które reprezentowałam na początku naszej znajomości. Na pewno bardzo ważną rolę odegrało tu moje dojrzewanie związane z utratą więzi z terapeutą i dojrzewanie do treści, które przepracowywaliśmy w terapii. Dojrzewanie do diagnozy choroby psychicznej i lęku z tym związanego.
Nie wiem na ile istotną rolę odgrywa mój wiek, na ile inne czynniki, jak powrót do pracy zawodowej, uregulowanie sytuacji finansowej i temu podobne.
Nie wiem na ile wzmocniły mnie wydarzenia z początku roku związane z odejściem Nokii i Czesia.
W tym sensie, że udało mi się przez to przejść bez większego szwanku. Dalej bardzo za nimi tęsknię i gdyby to było możliwe, zrezygnowałabym ze wszystkiego co osiągnęłam w ostatnich latach, byleby tylko być z nimi.
Zyziek jest bardzo fajnym kotem i w wielu aspektach bardzo przypomina Nokię i Czestera. Jest kochany, wesoły, zabawny, ale gdybym mogła cofnąć czas nie zdecydowałabym się go przygarnąć. Choćby po to by mieć pewność, czy Nokia i Czesiek zachorowały pod wpływem stresu, który wywołało pojawienie się Zyźka. Niestety nigdy się tego nie dowiem.

Tak bardzo za nimi tęsknię. Chyba za bardzo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz