niedziela, 17 września 2017

W obliczu śmierci

Zniknęłam ale już wracam. Postawiłam sobie za cel wyciągnąć siebie z niekończącej się rozpaczy.
Dużo, naprawdę dużo się wydarzyło. Może kiedyś to opiszę. Jestem już sobą. Tą z zeszłego roku, gdy poczułam, że uwolniłam się wreszcie od tęsknoty za terapeutą i jestem gotowa na bliskie więzi.
Po tym gdy Nokia i Czesio zachorowały, a następnie zmarły, mój cały świat runął. Paradoksalnie wzbogaciło mnie to doświadczenie rozdzierającej straty. Przy tak ogromnej skali cierpienia i bólu jakiego doświadczyłam wiem, że nic nie jest stałe, ani pewne i dlatego staje się tak ważne. Nic co kochamy, czego pragniemy, co posiadamy. Nic nie jest nasze i dane nam na zawsze. Dlatego by żyć trzeba wstać i iść. Brać co się da, czasem wyrywać od życia. Dzielić się sobą i tym co nas ubogaca z innymi. Kochać i rozumieć ludzi, kochać przede wszystkim siebie. Dbać o swoje dobro, swój komfort i podejmować wyzwanie kroczenia na przód. Przy tym należy pamiętać, że na przód oznacza również śmierć. Ona czeka na nas. Przyszło nam żyć w obliczu śmierci.

4 komentarze:

  1. Niestety śmierć czeka każdego z nas.Każdego dnia jakaś część nas umiera.Każdego dnia odradzamy się na nowo.Pozostaje tylko wierzyć że gdy przyjdzie ta ostatnia godzina będziemy mogli z czystym sumieniem powiedzieć że nie żałujemy swojego życia bo dobrze je przeżyliśmy.Dobrze że jesteś i że nie znikłaś na dobre

    OdpowiedzUsuń
  2. Martwiłam się.
    Cieszę się, że jesteś.

    OdpowiedzUsuń
  3. też się niepokoiłam - dobrze, że wróciłaś

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo Wam dziękuję za pamięć. Będę mieć to na względzie w przyszłości i dam znać wcześniej. Ja też się cieszę, że wróciłam. To ogromna ulga.

    OdpowiedzUsuń