poniedziałek, 8 lipca 2013

Taki inny jakby wpis?

Ostatnim razem wspomniałam, że napiszę także o dobrych stronach mojego życia. Jednak kiedy doświadczam dobrych rzeczy, spokoju, równowagi, opanowania, zdarzają mi się jakieś małe sukcesy, wówczas pozostaję w kontakcie z tym, gdzieś w innej czasoprzestrzeni niż ten tu oto blog.

Kiedyś myślałam, że będę pisać jak jest. Dobrze czy źle, ale tak by inni mieli w to wgląd i mogli ewentualnie coś sobie z tego wziąć. Porównać, ocenić, cokolwiek.

Jednakże, zwłaszcza ostatnio czuję, że potrzebuję coraz większej prywatności. Może chronię jakąś część siebie i odcinam od tej chorej. Blog to opis ciągłego zmagania się z trudami choroby, czy zaburzenia. To opisy chaosu, histerii, impulsywnych zachowań, stanów mniej i bardziej ciężkich.

Mój blog jest takim miejscem, do którego przynoszę głównie same złe rzeczy i wylewam się z nich.
Dochodzę do wniosku, że nie jest to terapeutyczne miejsce dla Was moi Drodzy Czytelnicy.
On w jakiś sposób służy mnie, ale Was wprowadza w błąd, czy też rodzi złe emocje.

Jest tyle pięknych chwil, jest ich całe mnóstwo. Dobre rzeczy, których doświadczam między stanami chorobowymi. Moje nowe zainteresowania, a raczej zainteresowania w ogóle. Nowi ludzie, albo starzy znajomi, których odkrywam na nowo, w innej odsłonie, i którzy odkrywają mnie.

BPD i ChAD to nie jest niekończąca się linia niepowodzeń. To informacja dla tych, którzy może po tym co piszę tu na blogu, dochodzą do takiego wniosku. Moje życie to nie tylko dramaty. To nie ryzykowne, impulsywne zachowania. Także nie tylko konflikty rodzinne. To nie ciągła mania i bezpodstawny entuzjazm. Ani depresja i mrok, który mnie wówczas otacza.

Przede wszystkim w tej zdrowiej części jestem bardzo entuzjastyczną osobą. Dużo się uśmiecham, jestem gadułą. Lubię ludzi. Szanuję ich wartości. Nie szukam konfliktów. Kieruję się pewnymi wartościami i zasadami. Otaczam się ludźmi szczerymi, uczciwymi i życzliwymi. Unikam osób impulsywnych, konfliktowych, niespokojnych, knujących intrygi, snujących domysły, osób podejrzliwych, doszukujących się drugiego dna itd.

Głównie to czego obecnie pragnę to jak najwięcej spokoju. Staram się także dawać spokój innym.
Dlatego, gdy choroba daje mocno znać o sobie, uciekam tu. By nie męczyć sobą, nie nadwyrężać, nie przekraczać granic. To nie tak, że nie jestem szczera z osobami, które są w moim życiu. Chcę je tylko chronić i chronić siebie przed poczuciem winy i wstydu.

Uważam, że pewne moje stany są zarezerwowane dla tego bloga, czterech ścian mojego pokoju i gabinetu lekarza i terapeuty. Jednak nie zawsze tak było. Dlatego wiele osób będących w jakiejś relacji ze mną wychodziło mocno poturbowanych, będąc właściwie przypadkowymi uczestnikami emocjonalnego spektaklu, który fundowałam i im, i sobie.

A zatem, w moim życiu, jest i także jasna strona mocy. Dużo jasnej strony, tak dużo jak słońca w ostatnim czasie:)

To tyle tematem pozytywnych doświadczeń. "Tak by żywi nie tracili nadziei" :)

Co się tyczy choroby. Cóż, nie jest to rzecz łatwa. Okazuje się, że długotrwały stan chorobowy, bez remisji, w wersji mieszanej plus bpd potrafią siać ogromne spustoszenie.
Teraz jakby bardziej rozumiem, że to długie L-4, a teraz ta półroczna rehabilitacja, plus orzeczenie niepełnosprawności a w konsekwencji możliwe, że także renta to nie fart czy też ucieczką od odpowiedzialności i pracy na sobą. Mają one bardzo mocne uzasadnienie, czego także doświadczam, jak nigdy wcześniej. Mam nadzieję, że na tej rehabilitacji się skończy.

Dbajcie o siebie. Cieszcie się słońcem, jeśli je macie, a co najważniejsze szukajcie spokoju. W sobie, w ludziach, we wszechświecie. W ogólnym rozrachunku jest go rzeczywiście bardzo mało.

Ściskam!

5 komentarzy:

  1. Bardzo cieszy mnie taki pozytywny wpis!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny, mądry, słoneczny wpis. Ściskam i jeśli znajdziesz czas wyciągam Cię dziś na kawę. Wiesz kto pisze :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. hmmmmm ......zakochana..... ;-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń