poniedziałek, 6 stycznia 2020

Złość na G. Pierwsze myśli i odczucia.

Po ponad miesiącu wolnego jutro wracam do pracy. Mam nadzieję, że będę już silniejsza. Czuję się już silniejsza. Fizycznie. Psychicznie jest problem, bo zaczęła dochodzić do głosu złość na G. W ogóle myślę o nim intensywnie od świąt. Jest w mojej głowie niemal cały czas. Zaczęłam też o nim więcej mówić, bo przez długi czas miałam kompletną blokadę nawet na myśli o nim.
Gdy pojawia się złość nie umiem jej utrzymać. Jest to tak nieprzyjemne uczucie. Zwłaszcza pojawiające się wraz z nią okropnie nieprzyjemne myśli i wspomnienia związane z G., które pogłębiają wzburzenie. Nie jestem jeszcze na nie gotowa.
Na szczęście wyręczają mnie inni, którzy wprost nazywają rzeczy po imieniu. Rodzina albo na przykład moi koledzy. Jeden z nich chciał mnie zamordować za uwikłanie się w to całe gówno z G., a inny zamordować G. Dostaję pełne emocji zwroty od znajomych, w których czuć tę frustrację, której jeszcze nie umiem do końca poczuć, związane z tym, że jakiś nieodpowiedzialny, chwiejny i zaburzony alkoholik zniszczył mi kilka lat życia i obszedł się ze mną jak z kimś kompletnie nieważnym i bezwartościowym.

To może tyle o złości do G. Pewnie będzie jej więcej, ale nie wiem czy na blogu.

Za to dużo jest smutku, rozczarowania i mnóstwo wniosków. Ciągle pojawiają się jakieś nowe.
To zdecydowanie nauka dla mnie, która, chcę w to wierzyć, nie pójdzie w las. Miałam teraz kilkutygodniową przerwę w terapii, ale myślę, że po tym, co dzieje się ze mną ostatnio, będę mogła w końcu przynieść coś konkretnego na sesję i wreszcie zacząć z tym pracować. Nie chcę nigdy więcej powtórzyć błędu jaki popełniłam z G. Nie chcę też, i to jemu zawdzięczam to odkrycie być sama. Chcę mieć partnera, chcę się rozwijać, chcę iść do przodu. Umiem być sama, ale chętnie stworzę z kimś team, z kim będę mogła więcej niż chlanie w pubach. O wiele więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz