poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Naprzód bez celu.

Jestem tak bardzo roztrzęsiona. Te napady lęku zdarzają się coraz częściej. Nie wiem, czy za każdym razem mam faszerować się lekami na uspokojenie. Nie lubię po nie sięgać. I właściwie tego nie robię. W pewnym sensie boję się utraty kontroli, utraty czucia czegoś, czemu warto się przyjrzeć. Miałam wrócić na terapię, ale nie mogę wciąż podpierać się sesjami terapeutycznymi. Stąd też nie zadzwoniłam do mojej terapeutki, choć byłyśmy umówione na kontakt.

Nie umiem ocenić czego w tej chwili potrzebuję, Jakiego rodzaju działania. To nie jest tak, że nie próbuję, tylko po drodze czasem tracę sens i pewność siebie. Wszystko chcę robić sama. Jestem samotnym żeglarzem, którego okręt tygodniami dryfuje znoszony przez prąd lub targany sztormem z trudem utrzymuje się na powierzchni spienionych fal. Tylko czasem łapię wiatr w żagle i wówczas próbuję nadrobić utracony czas.

Dokąd zmierzam? Czego pragnę? Dziś tego nie wiem. Nie pamiętam.
Może kiedyś przybiję do brzegu i odkryję nieznany dotąd ląd. Ląd, który stanie się tym upragnionym.

Dzisiaj próbuję utrzymać się na powierzchni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz