wtorek, 21 listopada 2017

Co dalej z blogiem?

Coraz trudniej pisać mi tu o czymkolwiek a na pewno o sobie. Dużo treści przerabiam automatycznie na poziomie myśli. Coraz rzadziej potrzebuję zbierać się w garść. Poza sporadycznymi spadkami formy, z którymi już się oswoiłam, nie zdarza mi się już taki chaos jak przez moje całe dotychczasowe życie. Chaos dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu i rok po roku. Całe lata histerii, lęku, zagubienia.

Jeśli czuję się gorzej to często kończy się problemami z jedzeniem, bezsennością, pobudzeniem, ostatnio przeważnie nastrojem depresyjnym. Ale bez ekstremów. Biorę leki, chodzę regularnie do lekarza. Od czasu do czasu korzystam z pomocy psychologa lub psychoterapeuty. Poza tym życie toczy się w miarę przewidywalnie, a jeśli tracę kontrolę to szybko ją odzyskuję. Stosunkowo szybko.

Szkoda po tylu latach pisania tego bloga porzucić go. Jest dowodem na moje istnienie. Tamtej dziewczyny, tak bardzo pogubionej, skonflikotowanej, ze sobą przede wszystkim, ale też ze światem.
To moja historia. Widziana moimi chorymi oczami. Pełnymi przerażenia, głównie z powodu nieumiejętności kierowania swoim życiem.

Gdy spoglądam wstecz brakuje mi bardzo siebie, swoich młodych lat. Tęsknię za utraconym życiem. Utraconym na zmaganiach ze sobą, a tak mało przeżytym. Dlatego chcę zatrzymać te chwile, bo niezależnie od tego jak wówczas żyłam, to jednak istniałam. Nie chcę o sobie zapomnieć.

Dzisiaj jestem 40-letnią kobietą. Z w miarę ustabilizowaną sytuacją zawodową ale wciąż bez domu, partnera, dzieci. Prawie rok temu straciłam swoją rodzinę i raczej takiej już mieć nie będę. Jestem skazana na budowanie relacji z człowiekiem. Ich już nigdy nie odzyskam. Czy tęsknota za bliskoscią zwycięży i kiedyś stworzę coś na kształt ufności i bezpieczeństwa z istotą ludzką?

Nie tęsknię za czymś co ludzie nazywają domem. Nie znam tego uczucia. Nie tęsknię za byciem matką, nie znam takiej relacji. Nie tęsknię za byciem partnerką, żoną, nie znam takiej bliskości. Jedyne za czym tęsknię to one. Nokia i Czester.

To dowód na to, jak szalenie ważna jest bliskość. Ta przed którą tak uciekamy, choć bardzo jej potrzebujemy.  Ty i ja. Ludzie z pogranicza. Potrzebujemy bezpiecznej bliskości,  bezkrytycznej, bez tego jesteśmy dziwadłami. Dziećmi wydanymi na świat bez udziału matek i ojców.

Tym jesteśmy.


5 komentarzy:

  1. Ostatnie dwa akapity...

    Nie porzucaj zupełnie bloga, człowiek się zżył, też proszę, żebyś czasem napisała...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bliskość drugiego człowieka, czy psa, czy kota, czy innej duszyczki jest bardzo ważna. Straconych lat nikt Ci nie zwróci, ale możesz kreować kolejne tak, aby były jak najlepsze. Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  3. przyłączam się do tego zgodnego chóru - napisz czasem. Bardzo lubię Twój sposób pisania. Jestem pod wrażeniem Twojej dojrzałości w widzeniu własnego życia. Wzmacniająca jest dla mnie świadomość, że wszyscy, mimo wieloletniej terapii (ja 5 lat - psychoanalitycznej) zmagamy się z własnym życiem i możemy próbować żyć inaczej. Tak, czas płynie, aj.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  4. Witajcie. Dziękuję za ciepłe słowa. Nie chcę zostawić bloga. Możliwe, że dotarłam do kolejnego etapu swojego życia i jestem nieco pogubiona.

    OdpowiedzUsuń