poniedziałek, 6 listopada 2017

Rozsypka

No i napisałam właśnie do p. A., terapeutki, która wspierała mnie w wakacje, z prośbą o kontakt z osobą chcącą zająć się moim chadem.
Chyba jednak chcę spróbować. Mój nastrój się rozchwiał, chociaż moje życie w ostatnim czasie było pozbawione stresu, nadmiaru pracy, czy braku odpoczynku, alkoholu i zarwanych nocy.

Przyszło mi na myśl, że może rzeczywiście to chad, ale pisząc wiadomość do p. A. natychmiast przyszło mi do głowy, że akurat mija rok, gdy zaczęły chorować Nokia i Czesiek, gdy ja przygarnęłam Zyźka. Tak mi się to niestety układa, co jednocześnie uruchamia silne poczucie winy i bardzo bolesne wspomnienia.
No i znów poszło w stronę Freuda, bo teraz jestem skłonna przyznać, że to jakieś nieświadome treści zaczęły mnie atakować około trzy tygodnie temu, to jest dokładnie w tym czasie, gdy przyniosłam do domu Zyźka, aż mi się dzisiaj objawiły, gdy usiadłam i pochyliłam się nad sobą.

Maila do p. A. wysłałam, ale przekonanie o ponownym przeżywaniu tamtych wydarzeń jest niemal stuprocentowe.
Napisałam jej o tym również, bo może jednak mam rację.

Generalnie to jakiś stan mieszany znów. Chyba. Ograniczyłam swoje kontakty z otoczeniem niemal do zera. Pozostaje praca i sporadyczne kontakty wirtualne. Bulimia wróciła. Jem, jem i jem. Głównie słodycze. Przytyłam jakieś 4 kilogramy w ciągu dwóch tygodni. Tydzień temu wpadłam w jakąś histerię, ale to już nawet nie będę pisać.

Spróbuję może wziąć trochę wolnego w przyszłym tygodniu. Zeszły tydzień i obecny pracowo w szalonym tempie. Dzisiaj to już apogeum chyba. Tak czy owak daję radę, ale może nie do końca.
No nie wiem. W czwartek wizyta u doktor C. Może ona coś wymyśli.





1 komentarz: