wtorek, 28 listopada 2017

Liverpool

Tym razem wpis w nieco innej formie. 

Byłam w weekend przez chwilę w Liverpoolu. Miałam bilet kupiony dawno temu. Wylot w sobotę wieczorem a powrót w poniedziałek wczesnym rankiem. Stwierdziłam, że polecę, choćby po to, by przejść promenadą w New Brighton. Było warto.












Zatrzymałam się w Liverpoolu u znajomych, których poznałam jeżdżąc do Liv. Trochę wypiliśmy, trochę pogadaliśmy a rano pojechałam do miasta kupić kilka rzeczy w Primarku, w ramach Black Friday. Nie miałam zbyt wiele kasy ale kupiłam :) Szalik, rękawiczki i czapkę. Wszystko za jedyne 15 funtów! Ucieszona zakupami pojechałam do New Brighton.














Powrotną noc z niedzieli na poniedziałek spędziłam na lotnisku w Liverpoolu. W sumie dlatego, że chciałam zaoszczędzić kilkanaście funtów na taksówkę, ponieważ strajkowała Arriva, a po części dlatego, że chciałam spędzić noc sama, na jakiejś neutralnej przestrzeni, jednocześnie z dala od domu i podumać sobie. Poza tym bardzo lubię lotniska. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Bardzo je lubię.











Mam wolne do końca tygodnia. Nie czuję się najlepiej, ale to dlatego, że muszę teraz zorganizować sobie czas i czeka mnie to zadanie już jutro. Na razie wrzucam fotki z Liv.  Tak, żeby zostały w pamięci bloga, bo chcę by był moją pamięcią. Nie wiem czy to przez leki, czy przez emocjonalność mojego życia, ale mam grube luki w pamięci.




7 komentarzy:

  1. dobry pomysł;
    wydaje mi się, że ciągłość lepiej trzyma Cię stabilnej linii życia;
    sięganie do swoich dobrych wyjść, kolekcja swoich pewności, że da się, że udaje Ci się, chyba jest bezcenna; może trudno ocenić co jest gnaniem, ucieczką, umykaniem sobie, a co twardym - wiem co robię, ale tak czy owak, masz tu coraz nowe żółte ratunkowe karteczki;
    ba stałaś się drogowskazem dla innych - prawdziwym drogowskazem - każdy musi wybierać sam; podpowiadasz sobie i innym, że trudno jest wybierać dobrze, gdy traci się orientację;
    ale Ty wiesz, że łatwo nigdy nie będzie i w tym chyba Twoja niezwykłą siła;
    obyś jak najdłużej potrafiła iść po płaskim :) przy CHAD to nr 1;
    chyba od początku czytam Cię;
    chyba ma kilka sensów to pisanie;
    foty też - tak uważam
    wydaje mi się, że to jest jakiś rodzaj Twojej bazy
    :)
    jeśli coś z tego dodaje Ci siły do trwania w trzymaniu się środkowej linii życia to właśnie o to mi chodziło;
    brzask

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Brzasku.
      Dzięki za to, że jesteś już tyle lat i obserwujesz moje zmagania.
      Myślę, że to co najgorsze za mną. No może tylko godzenie się z przemijaniem i śmierć.

      To prawda jak piszesz. Łatwo nie będzie nigdy, ale jakoś nie wyobrażam sobie innego życia. Na pewno żyje mi się dużo łatwiej niż kiedyś. Myślę, że to kwestia zdobytej wiedzy, doświadczenia, wieku.
      Właściwie stałam się zwyczajną osobą, tylko trochę choruję.

      Wiodę zwyczajne życie. Całkiem spokojne. Nieporównywalnie spokojne do tego, które wiodłam kiedyś.

      Pozdrawiam,
      E.

      Usuń
  2. Dzięki za zdjęcia. Mój ostatni wyjazd z zadupia ok. 8 lat temu.
    Lotnisko. Wspaniałe miejsce. Anonimowość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wyjechałam z mojego zadupia 23 lata temu. Bardzo tęsknię, bo mieszkałam na wsi. A tam było tak pięknie. Ciągle tęsknię za wsią.
      Bardzo tęsknię za naturą. To dlatego chociażby kocham morze.
      Chciałabym wyjechać z Warszawy i zamieszkać gdzieś na wsi. Niestety nie mam takich funduszy, ale pomarzyć dobra rzecz :)

      Lotniska, owszem anonimowość, ale i tu w Wawie jestem anonimowa. Może chodzi o coś innego. Może coś na co nigdy nie mogłam sobie pozwolić. Podróżowanie. Nadal mnie nie stać, ale chociaż ten Liverpool dał mi trochę możliwości by zobaczyć jak wygląda inne życie.

      Usuń
  3. Nie czytaj tych gówien Welsha. To nakrętka w stronę pojebanych, przećpanych, wykolejonych i odczłowieczonych małp, które tylko chciałyby być nazywane człowiekiem. Istnieje - poza tamtym marginesem - wartościowy świat z zasadami, wartościami i ludźmi pełnymi godności wobec siebie i innych. A u Welsha jest wyłącznie rynsztok wart jedynie oplucia tamtego świata, jego samego i tamtych ludzi...
    Niby uciekasz od własnego zdegenerowanego alter ego, a jednocześnie nakręcasz się takimi lekturami w jego stronę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochanie,
      czytam bardzo dużo książek. Nie sądzę by cokolwiek mogłoby mnie zdegenerować. Mam już swoje lata i swoje gówna za sobą. Możesz spuścić powietrze. :)

      Usuń
  4. dumanie z dala od domu w neutralnej przestrzeni - też lubię lotniska :-)

    OdpowiedzUsuń