niedziela, 14 stycznia 2018

Moja psychoedukacja

Różnie u mnie. Było źle, bardzo źle, lepiej, dobrze, źle, fajnie i tak sobie. Teraz jest tak sobie. Wydaje mi się, że coś nowego dzieje się w moim życiu, jakaś przemiana związana z wiekiem i z potrzebami duchowymi. Troszkę się obracałam w innym świecie ostatnio i to też mnie tak jakoś natchnęło. Ale możliwe też, że gdzieś odpłynęłam.

A propos...

Na zajęciach psychoedukacyjnych z panią terapeutką ustaliłyśmy, że w ciągu ostatnich lat miałam kilka manii, których nawet nie wyłapałam ani ja, ani moja pani doktor.
Jest to możliwe, bo podobnie w 2009 roku pan Michał, u którego bywałam przecież regularnie trzy razy w tygodniu, tylko przez przypadek poruszając jakiś temat ze mną na sesji, zorientował się, że jestem w manii i wtedy od razu zostałam skierowana do dr Sz., a następnie do szpitala na trzy miesiące. Po moim powrocie ze szpitala terapeuta przepraszał i sugerował, że mam prawo czuć się zawiedziona, że był nieuważny i nie zorientował się w porę, że coś się dzieje.

Zapomniałam o tym, że potrafię z jednej strony żyć jednym życiem i iść w miarę prosto nie budząc żadnych podejrzeń, jednocześnie, będąc chorobowo pochłonięta czymś innym. Fantazją, złudzeniem, jakimś projektem, wielkim planem, etc. Dopóki oba obszary się nie przecinają i nie wchodzą sobie w drogę, nie da się do końca zauważyć, że coś ze mną nie tak. Bardzo to dziwne.
No i fakt, że mieszkam sama i nie ma osoby, która zna mnie i widzi przez całą dobę, nie pomaga wyłapać, że coś się nie klei w moi zachowaniu.

To najprawdopodobniej dlatego m.in. mam luki w pamięci, bo potrafię żyć przynajmniej w dwóch światach jednocześnie. Będziemy jeszcze o tym rozmawiać, ale dopiero za dwa tygodnie.

Miałam też depresje dużo wcześniej niż tylko ta jedna wielka z 2012/2013. Poza tym obecnie wszystko wygląda w miarę stabilnie poza depresją nie chorobową, a wynikającą z żałoby po Nokii i Czesiu, poza tym moje zwyżki i zniżki są związane z przepracowaniem, stresem w pracy, lękiem związanym z potrzebą zabezpieczenia swojej teraźniejszości i przyszłości. Stres może wywoływać naturale reakcje, nie będące objawami chorobowymi, ale adekwatnymi dla stresu emocjami.  Osobną kwestią jest bulimia, którą trzeba zająć się... osobno.

Głównie praca daje mi popalić. Potrzebuję więcej dni wolnych. To dlatego, nie mam za wiele siły na inne życiowe obszary, Żyję tak, żeby nie wypaść za burtę, podczas gdy moim statkiem cały czas szarpie. Po prostu nauczyłam się opanowywać sztukę nie wypadania, ale poza tym nic się nie zmieniło. Krótko mówiąc, żyję na pół gwizdka i być może jest to jest maksimum tego, co obecnie udaje mi się osiągnąć. Możliwe, że tak już będzie do końca.



3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Choć może lepiej życzyć sobie sił i cierpliwości, bo z tą wodą to nie wiem czy da się coś zmienić :(

      Usuń
  2. Wobec tego stabilnego statku :-)

    OdpowiedzUsuń