poniedziałek, 18 czerwca 2018


"Nie tęsknię, wcale nie tęsknię. Przecież jesteś ze mną. Wystarczy - żebym tylko otrząsnął się z drobnych, kroplistych nutek i już mówisz. Niebo się kołysze kiedy mówisz, mów... Jesteś za oknem. Zbiorę Cię lekko jak deszcz i bliżej, bliżej, coraz bardziej, naprzeciwko, naprawdę mogę, możesz...
Stop. Nic takiego, zapaliłem tylko papierosa. W nocy pali mi się najlepiej i najczęściej.
O czym to ja? Aha! O Tobie, tak, oczywiście, że tak, o Twoim Sercu, o spłoszonej ważce."
(Ireneusz Morawski w liście do Haliny Poświatowskiej.)

Jechałam dzisiaj pociągiem i myślałam jak to jest. Miałam na to sporo czasu, bo aż dwie godziny.

Więc jak jest? Czy tęsknię?  Myślałam, że to niebezpieczne dla mnie. Wiem. Czy kocham? Kocham go po trochę. Wykradam w kawałkach, wydzieram warstwami, wtedy, kiedy śpi lub gdy traci czujność. Byle nie do końca. Tam gdzie chciałabym sięgnąć, na końcu jest ból. Nie sięgam. To nie jest takie proste, bo brak nam wspólnych połączeń, którymi moglibyśmy mówić ze sobą. Stawać się sobą. Czy wiedziałeś, że tęsknię za kobietą, którą nie jestem? Którą byłabym, gdybym nie musiała uciekać przed niespełnieniem. Tęsknię za moim sercem, za jego gromkim biciem... i jego szeptem. Oczekującą, nasłuchującą tęsknotą oplatam drzwi obu przedsionków i czekam. Wiję się, przeciekam przez palce upływających dni, lepką, zatęchłą mazią. Wracaj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz