środa, 20 czerwca 2018

Nie lubię ostatnio spać. Już dawno nie położyłam się o wczesnej porze. Wszystko dlatego, że ciągle po pracy i w weekendy jestem gdzieś umówiona. Wczorajsze spotkanie przełożyłam na czwartek. Dzisiaj byłam na psychoedukacji, a potem u dr. Sz. Poza tym musiałam jeszcze coś załatwić w mieście.
Jutro lecę do P. oddać mu furminator, który testowałam na moich kotach. Poza tym wpada G. i ma coś gotować. O czwartku już wspomniałam, w piątek mam spotkanie w sprawie kampanii społecznej. W sobotę jestem umówiona na Wianki. W tym przypadku będzie trochę rodzinnie, bo z rodzoną siostrą, siostrzenicą i jej narzeczonym, ale także trochę wśród znajomych. Być może będzie też ze mną G. i kilka innych osób. Niedziela ewentualnie wolna i samotna, ale to jeszcze nic pewnego.

To nie jest tak, że narzekam na tę zajętość. Wreszcie robię coś, co ma dla mnie sens i co sprawia mi przyjemność. Jednak gdy dzień obfituje w wiele spraw do załatwienia, wieczorem mam ochotę zwolnić i pobyć ze sobą. Inaczej żyłabym jak automat.
Ranki za to tragiczne, wstaję na ostatnią chwilę. Przestałam się malować, rzadko ubieram się tak, by czuć się atrakcyjnie. No a potem dziwię się sobie, że czuję się zaniedbana i nieatrakcyjna. Za to na nierobieniu makijażu trochę przyoszczędzę. Cholerne kosmetyki, które są rzeczywiście dobre, są drogie. Wolałabym wydać na ciuchy zdecydowanie, kosmetyczkę i fryzjera, byle bez tej chemii na gębie. No dobra, ale nie bardzo wiem po co to piszę. Może po to, że wkurzają mnie jakieś pierdoły, do których wykonywania czuję się społecznie przymuszona :)

Ale to nie wszystko.  Niezależnie od tego, czego bym się podejmowała lub nie, mój nastrój jest bezpośrednio związany z tym jaka atmosfera panuje między mną a G. To naturalnie podlega mojej subiektywnej ocenie, a owa ocena w ostatnim czasie jest mocno pesymistyczna.
Dzisiaj w ramach materiału, który przerabiałyśmy na psychoedukacji z p. J. miałam okazję przyjrzeć się tej kwestii na zasadzie ćwiczenia, tak żebym na przyszłość umiała unikać automatycznych myśli i uczyła się oceniać sytuację możliwie najrealniej. Przyznam, że bardzo pomogło.

Miałam za zadanie zweryfikować uporczywą myśl, na temat czegoś co mnie martwi (w tym przypadku chodziło o G.), a następnie poprzeć ją dowodami. W dalszej kolejności musiałam znaleźć dowody tę myśl podważające. Ćwiczenie dodatkowo zawierało pytania, które miały mi pomóc te dowody ustalić.
Następnie po ich zanotowaniu, analizowałam raz jeszcze cały zapis myśli. Od sytuacji, która ją wywołała do ostatecznego wniosku o dowodach za i przeciw. Następnie konfrontowałam się raz jeszcze z nastrojem jaki towarzyszył mi przed analizą oraz na jej końcu. Co za diametralna różnica! Polecam.

Wydawałoby się, że analiza i synteza przychodzą mi bardzo łatwo, ale jeśli chodzi o pewne obszary, wciąż nie mam do nich dostępu, stąd nie wszystko potrafię automatycznie przepracować. Dlatego chcę pójść z tym dalej.
Dr Sz. podpowiedziała mi gdzie mogę szukać terapii na nfz. Bardzo zależy mi, żeby ruszyć wreszcie temat moich relacji z mężczyznami oraz popracować nad zaburzeniem odżywiania się. Uważam, że te dwie rzeczy są ze sobą ściśle związane. Jednak by to potwierdzić potrzebuję terapii. W przyszły czwartek ścignę dr C. żeby wypisała mi raz jeszcze skierowanie do psychologa.

Naprawdę fajne to ćwiczenie było dzisiaj. Tak mnie uwolniło na resztę dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz