środa, 9 października 2013

Do ekspertów!

Kochani "eksperci" od mojej osobowości. Z powodu zrozumiałego braku wiedzy odnośnie zachodzących we mnie procesów pragnę poinformować wszystkich wstrząśniętych moim zachowaniem, że oto właśnie zaczęłam przepracowywać złość.

Kto nie rozumie tego pojęcia, ręka w górę. Postaram się wytłumaczyć.

Wbrew wyssanych z palca domysłom, zawiodę Was - To nie mania :(
W związku z powyższym, bardzo mi przykro, że nie będziecie mogli oglądać nieuchronnie zbliżającej się mojej Wielkiej Katastrofy.

Nie jestem chora. Jestem wzburzona, rozemocjonowana, poirytowana, zła, zawiedziona, rozżalona, zdenerwowana z powodu konkretnych zachowań osób z mojego życia. Zwłaszcza w ostatnim czasie.
Kiedy byłam cztery miesiące w szpitalu psychiatrycznym, odwiedzała mnie w nim tylko jedna osoba. Nikt nawet nie napisał, nie spytał jak się czuję. Po wyjściu, wszyscy raptem zapragnęli decydować o tym co dla mnie dobre.

Zrób tak. Nie rób tego. Nie jesteś już zdrowa, jesteś jedną z nas i nigdy już nie będziesz już taka jak inni. Jesteś świrem, jesteś chora nie jesteś już jedną z nas. Przykro nam, że Twoja sytuacja jest tak beznadziejna, ale to Twoja wina. Jesteś ofiarą terapeuty szamana, nie wiesz co robisz. Jesteś egoistyczna, zajmujesz się tylko sobą, podczas kiedy możesz w tym wolnym czasie mocno nam się przysłużyć. Jesteś leniem i malkontentem, weź się w garść, inni mają gorzej.
Co dalej z Tobą, co zamierzasz? Musisz zadecydować. Nie możesz jeszcze decydować.
Przed Tobą całe życie. walcz! Przegrałaś życie. My chorzy musimy siedzieć na dupie. Każdy ruch może wywołać chorobę. To nie ty to mania. To nie ty to depresja, Nie widzisz tego, że popadasz w skrajności w skrajność? To choroba....

 Nie dziwię się, że ludzie często wypierają lub tłumią złość. To nie jest wcale miłe przeżycie, kiedy odczuwa się coś, do czego otoczenie i my sami nie dajemy sobie prawa. Gorzej, że ta złość wcześniej czy później wychodzi nam bokiem na bardzo różne sposoby.

Bardzo się męczę z tym, co obecnie czuję. Wiadomo, że moja złość pod wieloma względami jest nieadekwatna. Przesada, nieporadność i nienaturalność są charakterystyczne dla osób, które próbują robić w życiu coś po raz pierwszy.  Na równi z silnym wzburzeniem, odczuwam ból fizyczny i zmęczenie. Staram się nie doprowadzać do eskalacji emocji a przez to pojawienia się objawów chorobowych, ale nadmierna emocjonalność jest. Biorę leki, staram się dbać o odpowiednią ilość snu. Szukam sposobów, które pozwalają mi się odprężyć. Nie bardzo też chcę by ktoś był teraz przy mnie. Przeżywam trudne chwile. Nie chciałabym by ktoś widział mnie w tym stanie teraz. Fakt, że mogę pozostawać teraz sama pozwala myślom swobodniej przepływać. Mogę dokładnie czuć to co czuję, bez poczucia winy, że wprawiam w zakłopotanie tych, którzy chcieliby jakoś pomóc, a także zdenerwowania, że robią to nieporadnie, co zrozumiałe zresztą.

Szczerze mówiąc, zawsze bałam się silnego wzburzenia, bo uważałam, że jest to domena ludzi mało siebie świadomych i słabych. Nie chciałam być taka jak oni. Zawsze bałam się zachowań agresywnych, nawet psychicznej agresji. Widząc jednak do jakiego stanu się doprowadziłam, nie widzę już innego wyjścia jak zacząć na bieżąco wyrażać swoją frustrację. Nie chodzi tu jedynie o zachowania ludzi. Mam na myśli moją sytuację życiową i decyzje, do których wciąż nie dojrzałam.

Postanowiłam dać sobie więcej czasu. Mam tendencje do przeprowadzania życiowych rewolucji, zamiast wprowadzać zmiany, powoli, jedna po drugiej, z odpowiednimi odstępami. Potem wszystko się piętrzy i wówczas zaczynam popełniać spore błędy. Niekiedy to mnie uwstecznia i znów trzeba zaczynać wszystko od nowa.

Tu jest strasznie duży kawałek do przepracowania. Bez odpowiedniej terapii taka praca może trwać dużo dłużej. Martwię się też o moją emocjonalność. Póki co blog to jedyne miejsce, gdzie próbuję ujarzmiać emocje. Wywalać z siebie cały chaos i układać w kształt, z którym dopiero wtedy można coś zrobić.

Wciąż mam dużo do zrobienia. Ta praca nigdy się  nie kończy. Nadmierna emocjonalność nie ustąpi. Mogę się jedynie nauczyć obcowania z emocjami, unoszenia ich i przeżywania. A każdego dnia mam ręce pełne roboty. To także może frustrować i złościć. Do tego złote rady znajomych i tak ciężar życia wydaje się być niekiedy nie do zniesienia.

2 komentarze:

  1. Ile to już razy czytaliśmy o kolejnych etapach, zmianach w twoim życiu, o przepracowaniu różnych tematów. I nic. A ja widzę ciężko chorą kobietę, której emocje wyłażą z każdej cząstki siebie. Nie pastwię się nad tobą, nie udzielam rad. To, że powyzywasz innych czy poprawi ci samopoczucie? Ja ciągle widzę małą, zagubioną dziewczynkę, histerycznie tupiącą nóżką i krzyczącą zaopiekuj się mną. Szczerze współczuję i czekam na kolejne obelgi, Taka już natura CHAD

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tą ciężko chorą to trochę przesadziłeś :)

    OdpowiedzUsuń