czwartek, 12 grudnia 2013

Jedna rzecz z głowy

No dobrze. To już mam gdzie mieszkać.

W ogóle zabawna sprawa. Siedziałam, przedwczoraj chyba, na necie i przeglądałam ogłoszenia wynajmu pokoi pod kątem mojej współlokatorki. A. była w pracy i jakoś ostatnio coś jej się działo z laptopem, więc ja szukałam jej czegoś. I tak znalazłam ogłoszenie, że kilka bloków ode mnie chłopak chce wynająć pokój na miesiąc. Pomyślałam, że to idealnie dla mojej A. Zadzwoniłam tam, powiedziałam o co chodzi i ustaliłam z chłopakiem, że jak tylko uzgodnię z A. o której może wpaść nazajutrz, oddzwonię do niego.
No i tak umówiłam ich na 17-stą. Ale gdy A. wróciła późnym wieczorem, powiedziała, że akurat tak się złożyło, że jej koleżanka zaproponowała zamieszkanie u siebie.
Rano dzwonię do chłopaka i mówię mu, że jednak nie, że co prawda ja też szukam pokoju i nawet miesiąc byłby w mojej sytuacji dobrym rozwiązaniem, ale ja mam dwa koty. Na co chłopak, że to absolutnie nie przeszkadza, bo on mieszkał tam z psem. No ale co na to inni lokatorzy i właścicielka? - pytam. On na to, że to są osoby, które na pewno nie będą miały nic przeciw kotom, że pies był bardziej upierdliwym zwierzakiem.

Kurde, sama już nie wiedziałam, co w tej sytuacji. Poprosiłam, żeby jednak ustalił to z nimi, tak bym miała pewność a ja później zadzwonię. No i on zadzwonił sam i mówi, że absolutnie nie ma problemu. Ok, umówiłam się na 17-stą. Miała też być właścicielka.
Z mojego bloku do ich bloku szłam może nawet niecałe 5 minut. Nie ukrywam, że to ogromny atut.

Weszłam do mieszkania i widzę, że widok nędzy i rozpaczy, ale wchodzę do pokoiku a tam całkiem ok. Pogadaliśmy i ja mówię, że jutro dam znać. A oni na to, że potrzebują szybkiej decyzji, bo jedzie już tu chłopak jakiś też obejrzeć pokój, ale oni ze mną się umówili pierwszą, no bo chcieliby dziewczynę.

Cholera, mówię, że nie wiem, że mnie zaskoczyli i naprawdę trudno mi podjąć decyzję. Myślę sobie jednak, kurczę, ten miesiąc to naprawdę niegłupia sprawa. Wypytałam o pozostałych lokatorów. W jednym pokoju chłopak z dziewczyną, w drugim chłopak. Wszyscy koło 30-stki.
No i myślę, i myślę, i myślę, że to wszystko co się ostatnio w moim życiu dzieje to i tak jedno wielkie szaleństwo. Tyle rzeczy na raz. Machnęłam ręką i pomyślałam, że jeden problem w tą czy w drugą stronę nie ma chyba dla mnie aż takiego znaczenia. Zresztą zobaczę sama.

No i zdecydowałam się. Po drodze poszłyśmy z panią E. - właścicielką, do bankomatu. Wypłaciłam jej zaliczkę. A w ogóle jak wyszłyśmy z bloku to ona wskazała na blok przed nami, że tam też ma mieszkanie i wynajmuje, tylko tamto w wysokim standardzie i tam się też zwolni pokój albo w połowie stycznia, albo z końcem. Więc jakbym miała ochotę to mogę to rozważyć. Że tu na pewno jak trzeba będzie, (w tym pokoju, który wynajęłam) to i mogę do końca stycznia, bo ten chłopak wspominał, że nie będzie kłopotu.

I znów kupa danych do przeanalizowania i jakaś ekscytacja postresowa i nastrój poleciał mi w górę.
Biedna A. była w domu jak wróciłam, więc wylałam na nią potok słów. Z radości, z przerażenia, ze zdziwienia i w ogóle ze wszystkiego. Jakoś to przetrwała.  Dziś mimo raczej dobrze przespanej nocy wciąż chodzę nakręcona.

W ogóle coś niesamowitego. Właścicielka mojego dotychczasowego mieszkania zadzwoniła ostatnio do mnie z informacją, że zdecydowała, że nie weźmie ode mnie ani grosza za mieszkanie w grudniu. Mogę tu zostać nawet do 23-ego. No i że jej syn przewiezie mi rzeczy, żebym się nie martwiła.

Wyobrażacie sobie? Jestem przekonana, że Ten w górze maczał w tym palce.
Choć znając mojego terapeutę, ten powiedziałby, że wiele dobra, które w życiu mi się przytrafia wynika z tego, jakim człowiekiem jestem i jak sama traktuję innych.
W każdym razie ja i tak jestem wdzięczna Bogu, że w bardzo konkretny sposób pomaga mi być lepszym człowiekiem.

Nowy pokój mogę zająć od 15-stego. Zatem od tego dnia mogę sobie nawet ponosić jakieś rzeczy tak po trochę i powoli urządzać sobie pokoik a nocowałabym cały czas tutaj. Jakbym już tam wszystko sobie przewiozła i urządziła, to i ja w międzyczasie mogłabym się powoli przyzwyczajać do bycia tam. Więc dla mnie byłoby to zbawienne. Ponieważ bardzo przeżywałam to, że będę musiała po prostu spakować wszystko i wyjechać w jakieś nowie miejsce, wiadomo, tak od razu. A tak jak przywiozę koty na koniec to też w pokoju będą miały rzeczy, zapachy z tego mieszkania.
No bardzo się martwię o ich komfort, ale terapeuta mi mówił nie raz, że koty to też w jakiejś mierze przeniesienie u mnie, z czym zgadzam się w stu procentach.

Martwię się tylko o jedno. Kim są tamci lokatorzy. Wychodząc poznałam jednego z chłopaków. Taki trochę "wymięty" był. To jedyne określenie, które mi przychodzi na myśl.
Pokoje są zamykane na klucz, mój też, ale ja ze względu na koty nie będę zamykać pokoju, nawet jeśli będę wychodzić. Może głupio myślę, ale mam nadzieję, że to uczciwe osoby. Martwię się tym trochę.

Kiedyś, już dawno temu, mieszkałam z dziewczyną, która miała jakiś zatarg z właścicielką. Chodziło o pieniądze. No i tamta któregoś dnia, kiedy ja byłam w szkole, spakowała się i wyjechała nie regulując sprawy z właścicielką. Po powrocie ze szkoły zastałam moją szafę z ubraniami prawie zupełnie pustą. Do dzisiaj mam traumę w związku z tym, choć od tamtego czasu mieszkałam z mnóstwem różnych ludzi i nic mi się takiego nie przytrafiło więcej. To taka jedna rzecz, która na tym etapie mnie martwi odnośnie mojego nowego lokum.

W niedzielę wieczorem będę wiedziała jak rozwiąże się moja kolejna ważna sprawa. Tylko ta jest bardzo osobista, więc nie będę zdradzać szczegółów.

W kolejnych dwóch tygodniach czeka mnie komisja ZUS-owska. Od tego czy przedłużą mi zasiłek rehabilitacyjny czy też nie, będą zależały moje kolejne posunięcia.

2 komentarze:

  1. Oj, nie chcę Ci pisać o tym co ja przeżyłam z wspollokatorami... Nienawidzę mieszkania z parą za ścianą. Okropienstwo!!! Ech... Może Twoi nowi "znajomi" będą inaczej się zachowywali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, też się obawiam pary. Nie wiem dokładnie czy oni mieszkają za ścianą, czy raczej dalej czyli w pokoju, który dzieli nas łazienka i dalej toaleta. Ale tak mi się wydaje, że tam dalej, bo to chyba większy pokój jest.

      Usuń