czwartek, 9 października 2014

Gdzie ja jestem?

Tak sobie usiadałam i myślę, że już pewne rzeczy mnie nie dotyczą, w innych nie chcę brać udziału.
Każda chwila mojego życia jest dla mnie niezwykle cenna. Nie dlatego, że tak je kocham. Nie. Nie cierpię go! W obliczu tej nieustannej walki samej ze sobą, zaczynam zapytywać siebie coraz głośniej: Dokąd zmierzam? 
Te ostatnie dni pamiętam jedynie fragmentami. Zadaniami. Zrobione - Odhaczone. 
Ciągły brak czasu, który upływa w zawrotnym tempie. Nieustający niepokój. Jestem przeładowana niepokojem. Zaszczuta lękiem.

Pamiętam moje zaskoczenie, gdy we wtorek późnym wieczorem w rozmowie ze znajomą, na którą natknęłam się w autobusie, powiedziałam: "O Boże! To dopiero wtorek!? Wtorek...., a ja jestem tak już zmęczona tym tygodniem..." Wtedy zatrzymałam się na chwilę w tej rozmowie z nią, opadłam pod ciężarem tygodnia, który się jeszcze nawet dobrze nie zaczął i poczułam, że jestem poważnie wykończona.

Chodzę i wciąż powtarzam w myślach i na głos. "Jestem zmęczona. Jestem potwornie zmęczona. Boże, jestem taka zmęczona." Ciągle to mówię.
Byłam dzisiaj na wizycie u mojej lekarki, ale zadzwonił mój szef, więc nawet nie mogłam jej powiedzieć, zapomniałam powiedzieć, że jestem taka cholernie zmęczona. Telefon zadzwonił w pierwszych kilku minutach rozmowy. Potem przyszły jeszcze dwa sms-y na firmowy numer - od szefa. Nie mogłam znaleźć telefonu w torebce, nie mogłam go wyciszyć. Jak nie ja! Zawsze wyciszam, wyłączam, ale dzisiaj? Czemu dzisiaj nie? 
Potem, już po wizycie były jeszcze telefony, głupie pytania, na które już nie miałam ani miejsca, ani cierpliwości. To miał być mój wolny dzień. Wolny, w którym zaplanowałam wiele spraw, w dużej mierze związanych jednakże z firmą. 
Dalsza jego część to był już raczej amok. Wciąż gdzieś jechałam, dokądś biegłam. Dzwoniły telefony, przychodziły sms-y. A ja byłam bardziej spanikowana i bardziej wściekła.

"Wiesz co jestem w autobusie, tramwaju, metrze.... trudno mi dać ci teraz odpowiedź. Wiesz, jeszcze nie myślałam nad tym. Nie wiem, kiedy będę przed kompem. Trudno mi decydować w biegu na raz o tylu rzeczach. Nie wiem, pomyślę, odezwę się, nie mogę teraz rozmawiać." 

Nie byłam w stanie. Na tym etapie przeładowania, mogłam wykonywać kilka rzeczy, ale nie kilkadziesiąt. Dlatego system wykonaj - odhacz i jedź dalej,  jest najlepszym z możliwych w takim stłoczeniu się spraw. Małych wielkich, pośrednich itd... Z tym, że pewne sprawy rodzą się na bieżąco. Trzeba nadawać temu wszystkiemu priorytety. Wartościować, oceniać co na już, na później, nigdy, zawsze... Przestawiać, zmieniać, przesuwać. 

Poleciałam do fryzjerki, bo jutro spotkanie z Klientem. Spytałam, czy mogę jej donieść pieniądze. Wstydziłam się, ale zaryzykowałam i spytałam ją. Tu też musiałam szybko przewartościować, wstyd, zażenowanie, złość na zaistniałą sytuację, czy konieczność, obowiązek, zasada. 
Pensja nie wpłynęła dziś na konto, a prosiłam go o to kilka razy. Dzisiaj minął termin pokrycia długu na karcie kredytowej, chciałam to uregulować. Zależy mi by wszystko pospłacać, możliwie najkorzystniej.
Ale to nic. Nie jest to ten ostateczny termin spłaty karty, tylko kwestie związane z płaceniem odsetek, za każde użycie karty. W porządku. Mam motywację, by już jej nie używać. Nic się nie stało, jeśli dobrze zrozumiałam konsultanta z infolinii, na którą dzwoniłam. Olać to. Niezrobione - też odhaczone.

Dziś w którymś momencie dnia poczułam obrzydzenie do samej siebie i do tej całej firmy.
Powiedziałam sobie - nie będę reprezentować gównianej, nieumiejętnie zarządzanej firmy. Tak właśnie pomyślałam. Nie jestem w stanie negocjować w jej imieniu, a co najważniejsze deklarować w jej imieniu. Tego na pewno nie mogę zrobić....

Ten opór, ta niezgoda od tej chwili wciąż wzbierały we mnie i to tak mocno, że zrozumiałam, że rzeczywiście dzieje się coś mocno nie tak. I nie jest to już tylko moja osobista sprawa związana z histerią wynikającą z powrotu na rynek pracy i stresem, że muszę się teraz wykazać, sprawdzić i  jak zwykle być najlepsza, albo, że ma mi się tak wydawać.

Coś się zaczęło dziać mocno nie tak. Coś bardzo nie mojego. I nie tylko dzisiaj, ale od dawna. Zupełnie niezwiązanego z moimi lękami i obsesjami. Czułam, że chłonę coś jak gąbka. Jestem szambem, do którego wpływają nie moje ścieki. To był moment. Jakieś słowo, jakiś ton, który przelał czarę. Po prostu poczułam, że oto znalazłam się w jakimś cyrku. A ja mam już cyrk. Własny cyrk i własne, autorskie małpy.

I wówczas.... napisałam mojemu szefowi, który miał wizytację swojego szefa ( i to stąd te wszystkie smsy i telefony do mnie), napisałam mu: "Acha i Przekaż Alexowi ode mnie proszę, żeby się jebał. Przekaż mu to ode mnie" - Tak właśnie zrobiłam. 

Tym samym oddałam mojemu szefowi co jego. Przy czym pokazałam, że ja też mam już jakieś emocje na ten temat.
Nie obchodziło mnie to jak sobie poradzi z tym dalej, ale gdy dzwonił do mnie później, brzmiał nieco lżej, a wtedy ja znów zaczęłam się przejmować tym, jak wiele na nim spoczywa.  

To jest jakieś chore. To pewne. Chcę z nim o tym porozmawiać. Powiedzieć mu jak obecnie to wszystko widzę, i że nie chcę reprezentować tej firmy. Martwię się o jego emocje. Bardzo się martwię, ale im bardziej się tym martwię, tym wyraźniejsza to dla  mnie informacja, że coś tu mocno śmierdzi. Znów w coś się wikłam, a raczej jestem już mocno uwikłana.

Myślę, że oboje jesteśmy podobnie wyczerpani. Ten statek wpadł w niezły wir i tylko kręci się w kółko, robiąc duży zamęt. Jedna osoba drugi miesiąc na L-4. Druga odeszła, trzecia złożyła właśnie wymówienie.

Co ty tu robisz dziewczyno? W co ty grasz? Zbawiasz świat? A może chcesz udowodnić jak bardzo jesteś tam potrzebna? Myślisz, że się nie znają? Mylą się? To niech się mylą. Czemu tyle w tobie emocji? To ich biznes. Ich pomysł na biznes. Chcesz zarządzać wizją ludzi, z którymi nawet nie jesteś w stanie zamienić słowa? Co właściwie chciałabyś im powiedzieć? Naprawdę chcesz tak wiele dla nich zrobić? W co ty grasz? W co my gramy?

Dokąd zmierzasz? Pomyśl. Rozejrzyj się. Spójrz na to wszystko wielowymiarowo. Wiesz już gdzie jesteś?

Gdzie?

Myśl!



5 komentarzy:

  1. Dobre, bardzo dobre pytania! :)))

    Trzymaj sie mocno i nie daj (=>sobie samej wpakowac sie w to jeszcze bardziej)!

    Pozdrawiam cieplo.
    P.S. Wiem, to latwo powiedziec, ale o wiele trudniej zrobic, z ta sklonnoscia do autodestrukcji, w ktorej jest jakis niesamowity urok wbrew kazdej logice... zgodnie z zasada "im gorzej, tym lepiej". Ostatnio tkwie w podobnej sytuacji. Aby jeszcze bardziej pogorszyc sprawe, dwa razy z rzedu do pracy pojsc... zapomnialam. Ja, zawsze taka punktualna i obowiazkowa?!! Ano, tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Chouette. Poprosiłam szefa o rozmowę, zwłaszcza, że mocno przegiął w pewnej sprawie. Rozstaliśmy się w porozumieniu. Będziemy na razie ze sobą współpracować na jasnych zasadach. Tak jak wspomniałam na początku tego wpisu, pewne rzeczy u mnie w grę już nie wchodzę. Dość mam swojego szaleństwa, żeby żyć jeszcze z szaleństwem innych.

      Usuń
  2. Jestes w malej czarnej dupie,gdzie widac tylko wielkie czarne gowno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Na szczęście czarna dupa to już nie mój stały stan bytowy, a jedynie sygnał, że trzeba robić ostre cięcia i porządek. Teraz niech się martwią inni. Mnie już pewne rzeczy nie dotyczą. Nie będę babrać się w czyimś syfie. To już nie moje życie, w sensie pożywianie się gównem innych.

      Usuń
  3. nic na co nie wyraziłaś zapału nie zdarzyło się ?

    ląduj a nie trać energii na szukanie winnych

    przecież dobrze wiesz, co się dzieje - Ty już wiesz i sam sobie nie wybaczysz, że zabrnęłaś kolejny raz

    kto Cie zna napisze tu chyba tylko jedno - lekarz i równowaga

    nic poza Twoim nadużywaniem samej siebie pewnie się nie wydarzyło

    wiesz co masz robić w takich momentach, nikt poza Tobą nic nie zmieni,

    chcesz już lądować?

    trudno - pozwoliłaś sobie kolejny raz huśtnąć się, bo to uwielbiasz

    konsekwencje jak zwykle poniesiesz Ty i ci którzy Ci zaufali - nie wiem na ile wykorzystali Cię a na ile Ty ich wpuściłaś w kanał manii, zapewne nikt nie skorzystał

    znów od nowa zaczniesz - są ludzie z CHAD którzy tak opanowali amplitudę swojej huśtawki, że da się żyć odpowiedzialnie - Ty też nauczysz się tego

    wracaj do pracy nad sobą to jedyne co teraz jest ważne

    OdpowiedzUsuń