niedziela, 12 października 2014

Porozumienie

Wcześniej w tym samym dniu, w którym napisałam poprzedni post poprosiłam o spotkanie z szefem w dniu kolejnym. Chciał żebym przyszła do biura, ale ja nalegałam na rozmowę, na neutralnym gruncie. Powiedziałam, że ma to być partnerska rozmowa.

Usiedliśmy w małej przytulnej restauracyjce, którą zaproponował I. Była właśnie pora lunchu. Natychmiast otoczyły nas smakowite zapachy i gwar rozmów siedzących obok ludzi. Cała ta sceneria, tak przyjazna i swojska, zdawała się nawoływać: ” Hej, Odpręż się. Rozejrzyj się dokoła. Życie to nie tylko krew, pot i łzy.”

- Powiedz mi.
- No, wal – odparł
- Powiedz mi proszę. Jakie ta firma ma plusy z mojej pracy w niej?
- Hm, no pracujesz na pół etatu. Mamy perspektywy na dużych klientów, mamy… (i tu wymienił nazwę firmy, z którą właśnie dopinałam temat.) - No choćby to.
- Wiesz, bo ja poza tym, że mam te pół etatu i zagwarantowaną pensję, nie widzę innych korzyści. Przy tej całej sytuacji i warunkach pracy, naprawdę trudno mi dojrzeć inne plusy bycia w tym miejscu.
Milcząco pokiwał głową i czekał co powiem dalej.
- Zgadnij o czym się dzisiaj dowiedziałam - I. ukrył głowę w dłoniach, domyślając się automatycznie co ma na myśli… Westchnął z przejęciem.
- Powiedz mi jak do tego doszło? Czy ty wiesz jak dużo pracy w to włożyłam? Ile mnie to wszystko kosztowało? Próbowałam przekonywać cię, że ma to sens. Zaaranżowałam tamto spotkanie, po którym jedyny zwrot jaki od ciebie otrzymałam to obojętne wzruszenie ramion. Nalegałam żebyś pochylił się na tym projektem, zobaczył, że to rewelacyjny pomysł. Zaangażowałam wszystkie siły, by być konsekwentną i profesjonalną w swojej pracy. W ogromnej niepewności i niepokoju, musiałam działać szybko. Szybko podejmować decyzje, wbrew twojej woli. Wykonałam dziesiątki telefonów do znajomych, do ludzi którzy byliby mi gotowi pomóc bezinteresownie, bo pomagaliby mnie, nie tej firmie. Nie wyobrażam sobie, że miałabym postąpić inaczej. Jest to dla mnie wręcz nie do pomyślenia, że mogłabym postawić klienta, nas, mnie w takiej sytuacji. Odwaliłam kupę roboty, znalazłam człowieka, który zrealizowałby ten projekt. Zrobiłam wszystko wbrew tobie. A Ty zbierasz całą śmietankę za moimi plecami?! Wiesz ile mnie to kosztowało? Wiesz?

- Przepraszam cię. – W jego głosie było słychać szczerość. - Wszystko wydarzyło się tak szybko. Musiałem podjąć szybką decyzję, Zdać sprawozdanie z pracy ludzi w firmie. Wspomniałem o twoim projekcie, A. to podchwycił. Wtedy wykonałem tamten telefon. Alex klepnął kwotę zaproponowaną przez I. Przepraszam. Przepraszam, że nie pomyślałam w tym wszystkim o tobie. Dopiero to do mnie dotarło. Teraz, gdy to wszystko mówisz, dociera, że nawet nie pomyślałem o tobie. Ja pierdolę. Ja pierdolę. Wiesz, nie chcę się przed tobą tłumaczyć. Po prostu w tym całym stresie, nie pomyślałem… jaki chuj ze mnie.. mam teraz w sobie takie poczucie winy…

Przestraszyłam się, że wzbudziłam w nim takie emocje. Z drugiej strony jego reakcja zupełnie mnie zaskoczyła. Uwierzyłam, że mówi prawdę. Zmieniłam ton, ale mówiłam dalej.

- Wiesz, jak się tylko o tym dowiedziałam dzisiaj rano, chciałam zawyć z bólu na głos w tej kawiarni, w której siedziałam. Nie złości, ale bólu. Ostatnie dni mojej pracy tu to był jakiś koszmar. Nie ułatwiałeś mi pracy. Dodatkowo ta niesprzyjająca atmosfera, którą tworzyłeś. Wyprułam żyły, by walczyć o profesjonalizm naszej pracy. Chciałam tylko jednego byśmy zachowali twarz przed klientem.

- To był dla mnie ciężki czas - powiedział. - Alex potrzebował wyników. Nie pomyślałem o Tobie. Wszystko potoczyło się tak szybko.
- Posłuchaj. Na ile jestem ci tu potrzebna?
- Potrzebuję Cię. Przecież widzisz jak wszystko się pieprzy.
- Umówmy się zatem tak. - W tym momencie położyłam przed I. wizytówkę. - Ja naprawdę wierzyłam, że ten projekt ma sens. - powiedziałam. Spojrzał na karteczkę, którą położyłam przed nim, westchnął boleśnie i jeszcze bardziej schował głowę w dłoniach.
- To moja wizytówka. Mojej własnej firmy. Firmy, którą właśnie założyłyśmy ja i moja wspólniczka.
- Przepraszam Cię, powtórzył po raz kolejny.- Jak mogłem to przeoczyć. Jak mogłem nie pomyśleć o nas, o tobie.
- Posłuchaj - powiedziałam. Zrobimy ten projekt. Oddaję go waszej firmie. Tylko tego klienta, ale innych projektów tego typu nie ruszam. To obszar mojej prywatnej działalności.
- Jasne - odparł. Jasne - wszystko rozumiem. Nawet nie musisz mi tłumaczyć. To zrozumiałe.
- Spróbujmy ustalić jak będziemy pracować w najbliższej przyszłości, dopóki jesteśmy tu razem. Pomogę ci. Będziemy wywiązywać się z obowiązków. Ustalmy tylko jak możemy to robić, by wspierać się w tej pracy i nie wchodzić sobie w paradę. Będę twoim pracownikiem, na tyle na ile ze swoim cholernym uporem być potrafię, a ty bądź moim szefem. Zróbmy co jest do zrobienia.


I tak w tej rozmowie z I. ustaliliśmy, że wstępnie zostajemy tu do końca roku. On spróbuje tę firmę postawić na nogi i bierze na siebie wszelkie konsekwencje bycia takim szefem jakim jest. Następnie opowiedział mi o tym co przeżywał w ostatnim czasie. Nie, nie tłumaczył się. Między nami wywiązała się już spokojna rozmowa. Opowiedział mi o ogromnym zmęczeniu, o tym co go złości, co rodzi w nim niepokój. O tym, że owszem, żyje w dużym stresie, ale nie boi się. Nie wisi nad nim widmo zagłady.

- Mogę pozwolić sobie na ryzyko – upewniał mnie. Dlatego z pełną konsekwencją chcę podjąć wyzwanie i zrobić wszystko co w mojej mocy. Chcę spróbować postawić tę firmę na nogi.
- A Twoja rodzina? Poradzicie sobie, gdybyś stracił te posadę?
- Poradzimy. Rozmawiałem z żoną. Stać nas na to.

W tym momencie poczułam ulgę. Zrozumiałam, że żyłam nie tylko w lęku o siebie, ale w ogromnym lęku o I. i o jego rodzinę. Czułam się winna, że jeśli nie będę przynosić firmie korzyści, gdy nie zrobimy jakichś pieniędzy w krótkim czasie, skończy się to bardzo źle.
Wtedy dotarło do mnie, co tak bardzo mnie zmiażdżyło w tych ostatnich dniach. Przez ten miesiąc nie tyko byłam pracownikiem tej firmy, ale także jej szefem i głową rodziny. Wszystko to chorobliwie niosłam na swoich barkach. Zrozumiałam poza tym jeszcze więcej, dużo więcej...

W czasie tej naszej rozmowy, nasze rysy złagodniały. Napięcie znikło i gdy żegnając się podaliśmy sobie dłoń, był to uścisk partnerskiego, wręcz męskiego porozumienia. Na naszych twarzach w miejscu silnego napięcia pojawiło się ogromne zmęczenie.
- Jesteś bardzo zmęczony, prawda? - Spytałam porozumiewawczo.
- Bardzo odparł.
- I ja bardzo.
Uśmiechnęliśmy się do siebie przyjaźnie, ale nadal z ogromnym zmęczeniem na twarzach.
-Do zobaczenia w poniedziałek.
-Do zobaczenia. Pa!



2 komentarze:

  1. świetnie spłacisz natychmiast wszystkie długi
    będziesz pracowała w rozsądnych godzinach
    a firma Twojego szefa rozkwitnie

    ale zaskakujące rozwiązanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że dorobiłam się własnego Trolla. Trochę mało rozgarniętego, ale własnego. Pisz, pisz. Nie mam nic przeciwko. Tylko trochę szkoda, że tracisz na mnie czas. Niemniej jednak, dopóki odnosisz jakieś korzyści z bycia tutaj, to sobie tu bądź. Pozdrowienia.

      P.S. Postaraj się tylko pamiętać czasem o sobie w innym znaczeniu, niż bycie smutnym, prowokacyjnym Trollem.

      Usuń