piątek, 8 kwietnia 2016

Coś nierzeczywistego

Koszmarny dzień, ale kończy się w miarę dobrze. Rano wpadłam w panikę. Do pracy szłam bardzo niespokojna. Chyba już chora.
Chciałam możliwie najszybciej wiedzieć czy mam szansę na podwyżkę. Okazało się, że firma wystąpi o dofinansowanie, ale wynik najwcześniej za jakiś miesiąc.
Bardzo się martwię tym, co dalej. Tylko, że tym martwieniem się wywołałam w sobie ogólną histerię. Znów chorobliwie przeliczałam finanse. Gdybym była w szpitalu dostałabym pewnie coś na uspokojenie, bo trochę to przypominało amok.
Muszę wstrzymać się z oddaniem w najbliższym czasie dwóch tysięcy długu. Nie będę też miała na obecną opłatę mieszkania i tu muszę porozmawiać z właścicielką z prośbą o rozłożenie płatności z tego miesiąca na kolejne. Przełożyłam też kilka innych wydatków na bliżej nieokreśloną przyszłość. Ale choćby nie wiem co, z angielskiego nie zrezygnuję. Za bardzo mi zależy. Na pewno znajdę jakieś rozwiązanie.

Nie poszłam dzisiaj do stomatologa, mimo bólu. Boję się, że to będzie duży wydatek, choć wydaje się, że w tym przypadku nie mam wyjścia.  Powinnam się tym zająć jutro. Boję się, że po wizycie znów wpadnę w histerię.
Z pracy wyszłam z bardzo dużym poziomem lęku. Starałam się utrzymywać kontakt z rzeczywistością, ale momentami wszystko się zlewało i trudno mi było ocenić, co tak naprawdę się ze mną dzieje. Napisałam do mojej przyjaciółki, że chyba jej potrzebuję. Zaproponowała, że przyjedzie, choć mieszka ponad 200 km od Warszawy. Jednak w międzyczasie okazało się, że nie będzie to możliwe. Liczy się jednak, że potrafiłam napisać z prośbą o wsparcie, a ona tego wsparcia gotowa była mi udzielić. Tak bardzo bałam się zwariować.

Kiedy po pracy wróciłam do mieszkania, nie miałam pojęcia co ze sobą począć. Wiedziałam, że muszę jakoś odzyskać kontrolę. Znów zaczęłam przeliczać wydatki. Histerycznie zastanawiałam się co jeszcze mogę zrobić. Mimo stanu, który określiłabym chorobowym, czułam, że muszę odzyskać jako takie poczucie bezpieczeństwa w obszarze finansów, bo tylko zapanowanie nad tą kwestią pomogłoby  mi poczuć się lepiej.
Wreszcie sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do jednego, a potem drugiego operatora komórkowego, by wyjaśnić sprawę płatności, które mnie nurtowały. Co ciekawe zajęcie się tymi tematami sprowadziło mnie na ziemię. Musiałam się skupić, znaleźć numery na infolinie i zastanowić się z czym dzwonię i jaką pomoc chcę uzyskać.
Ku mojemu zdziwieniu, gdy zakończyłam drugą rozmowę, byłam już w całkiem dobrym kontakcie ze sobą. Nie wiem na ile te rozmowy same w sobie przyczyniły się do poprawy, a na ile wyniki tych rozmów. W każdym razie płatności wyjaśniłam.
Poczułam, że odzyskuję kontrolę, aż wreszcie stałam się spokojna na tyle, by uświadomić sobie, że tak naprawdę nie wydarzyło się jeszcze nic z tych wszystkich rzeczy, których tak panicznie się obawiam.

Przede mną dwa wolne dni weekendu. Szkoda by je było zmarnować na zamartwianie się i walkę ze stanami chorobowymi, które to zamartwianie wywołuje. Wiem, że to dla mnie trudne, ale na pewno znajdzie się coś, co nie pozwoli mi odlatywać. Na pewno coś wymyślę. Na pewno sobie pomogę. Panicznie obawiam się utraty zdolności myślenia i racjonalnej oceny sytuacji. Ale jeśli nawet moje możliwości zawiodą, pozostaje jeszcze skorzystanie ze wsparcia lekarskiego w izbie przyjęć IPiN.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz