wtorek, 6 czerwca 2017

Chyba mam dość swojej pracy

Jestem na urlopie od poniedziałku, w przeciwnym razie znienawidziłabym tę robotę. Ale to już inny temat.
Jeśli do końca roku moja praca nadal będzie odbywała się w takim tempie i stresie, chyba podziękuję za te śmieszne 1600 netto na 3/4 etatu. W ogóle za tę pracę. O podwyżkę nie mogę się doprosić, bo szefowa mojego działu ciągle zajęta jest stresowaniem się wszystkim.
Tak czy owak, wszystko było ok, bo i tak zapierdalam w Anglii, ale Anglia już się kończy a ja za te 1600 plus 740 renty nie przeżyję niestety. Grunt, że długi spłacone.
Do skarbówki musiałam zwrócić niedopłatę, bo firma nie odprowadziła poprawnie zaliczek.
Po urlopie idę do naszego działu administracji i niech mi tę kasę zwrócą. Jeśli to będzie jakiś problem dla nich, to dla mnie ta praca stanie się jeszcze większym problemem.

W każdym razie mam jej dość. Jest mi zbyt ciężko. Czuję się sfrustrowana. Szczególnie atmosferą stresu wprowadzaną przez L.

Dociągnęłam jakimś cudem do końca maja, ale więcej już nie dam rady. I zanim się rozchoruję, muszę zacząć rozglądać się za czymś innym. Szkoda, bo chciałam tu zostać już. Pracować, robić co do mnie należy i dorabiać w razie potrzeby. Obecnie jednak jestem tak przeładowana pracą, że potrzebowałabym dwóch miesięcy wolnego, a nie dwóch tygodni.

Nie polecam takiej pracy nikomu. Szkoda życia i zdrowia.
Dlatego jeśli po powrocie z urlopu dalej będzie panowała atmosfera gonitwy albo l. będzie mnie zagadywała do znużenia, to naprawdę będę musiała coś z tym zrobić.
Gdy mamy chwilę przestoju. L. zaczyna mówić,  coś tam opowiadać. No i mówi, mówi, mówi... mówi trajkocząc, przeżywając, ekscytując się, a mnie już głowa pęka i nawet nie rozumiem co mówi, tylko ten przeraźliwy szum...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz