piątek, 15 grudnia 2017

Poprzeplatana

Bywają dni mroczne, które przemijają, chwile radosne, po których przychodzi smutek. Zmęczenie, poddenerwowanie, irytacja, czasem tłumiona wściekłość. Wszystko pulsuje, żyje swoim życiem we mnie. Bywają wspomnienia, które niosą łzy, tęsknota za tym co nie powróci, a wszystko to przeplatane godzeniem się i niezgodą na to co przynosi życie.

Jesteśmy stworzeni do kochania, do tego by nas kochano, do tego by kochać. Jesteśmy tak skonstruowani. To pomaga przetrwać nie tylko nam, jednostkom, ale całym społeczeństwom. Jeśli tej miłości zabraknie, ktoś lub coś nam ją odbierze, stajemy się nieludzcy. Stajemy się wysoko funkcjonującymi maszynami poszukującymi innego paliwa, które pozwoli nam przetrwać. Byśmy mogli powtórzyć cykl, który ma miejsce od miliardów lat.

Wiara w Boga, ewolucja, to odpowiedzi na nasze pytania, na nasze potrzeby.

Życie nie jest dobre ani złe. Życie jest i dobre i złe. Nie mamy wyboru. Gdybyśmy nie przyszli na świat byliby inni. Są inni. Gdzieś ktoś, może bardzo blisko nas, tka swoją historię przeplataną złym i dobrym życiem, podobnym do naszego. Tak się złożyło, że jesteśmy tu wszyscy razem.

Gdy postrzegasz świat i życie jako przypadek, jedyne co może tak naprawdę wydawać się znaczące i pełne podziwu, to właśnie to jak daleko ewoluowaliśmy. Nasz zmysł estetyczny, potęga tworzenia, potęga emocji. Ten jakże skomplikowany i długi proces. Można by rzec, że natura jest bardzo cierpliwa.

Wiara w Boga jest o wiele prostsza. Daje nadzieję. Proces tworzenia i odchodzenia jest również o wiele prostszy tak jak pojmowanie innych zjawisk.

Ale ja wierzę w świat bez Boga. To dziwne jak wiara sama zrodziła się we mnie a potem odeszła.
Cierpię bez wiary, bo życie bez niej wymaga więcej determinacji i w byciu, i w działaniu.

Dokąd to nas prowadzi? Ten świat, w który ja wierzę.

Kto przyjdzie po nas? Za miliony lat? Czy Ziemia przetrwa? Kim będą oni? Z jakimi będą żyć lękami, radościami, z jakimi emocjami? Czy miłość i przywiązanie będą determinowały ich wolę przetrwania?

A ja? W co będę wierzyć gdy będę umierać? I czy będę miała jeszcze w życiu szansę spotkać kogoś, kto zrozumie i pomoże mi podnieść się z tęsknoty za nimi? Kto pomoże mi przejeść przez rozpacz i żałobę?

Kto ją uprawomocni na tyle, żebym mogła z nimi się pożegnać? Cierpię każdego dnia, mimo, że każdy dzień ma w sobie wiele dobra. Ale nigdy nie byłam tak dziecięco samotna. Może tylko wtedy, gdy byłam tak mała, że tego nie pamiętam.





1 komentarz:

  1. Piękny wpis... Przemijanie to jedna z tych rzeczy, z którą każdy z Nas musi sobie sam radzić i nikt nie jest w stanie Nam pomóc. Chęć przetrwania i chęć życia, to w człowieku największa siła. Trzymaj się E.

    OdpowiedzUsuń