wtorek, 19 grudnia 2017

Psychoedukacja i psychoterapia

Spotkałam się dwa razy z psychologiem z mojej obecnej poradni i dwa razy z terapeutką z fundacji.

Z terapeutką z fundacji zaczęłyśmy pracować z książką Monici Ramirez Basco Zaburzenia Afektywne Dwubiegunowe. To będzie czysta psychoedukacja pod kątem ChADu.
Obie mamy książki, p. J. nagrywa naszą pracę, po czym ma ją superwizjować u p. A. - terapeutki, która pomagała mi w kryzysie żałobnym i znalazła zainteresowaną pracą ze mną p. J. by ta pomogła mi w rozumieniu choroby i jej objawów.

Z terapeutką z Szaserów ustaliłam, że zapiszę się do kogoś, kto przyjmuje poza godzinami mojej pracy, ponieważ obecna godzina jest dość niewygodna i cały dzień mam rozwalony.
Jej zdaniem powinnam pracować także nad bulimią, bo to ona tak naprawdę ogranicza moją wolność i wpływa także na pojawianie się stanów depresyjnych. Do przepracowania jest także żałoba po utracie Nokii i Czestera. Problem w relacjach z ludźmi zdaje się wynikać z zaburzenia odżywiania się, dokładnie ma związek z krytycznym postrzeganiem swojego ciała. Wpływ na relacje mają także nastroje chadowe i związane z nimi spadki formy. Ale to już temat do dokładnego przyjrzenia się w terapii i w psychoedukacji. Wygląda na to, że ChAD i bulimia to moje kule u nogi.

Zapisałam się i czekam w kolejce do terapeuty. Poczucie, że jestem zaopiekowana jest teraz dla mnie bardzo ważne. To bardzo krytyczny czas. Te najbliższe dni i miesiące.

Od soboty mam małą kotkę, którą adoptowałam z fundacji Koci Azyl,  ale o tym w innym wpisie.

Niżej książka, z którą pracujemy z p. J. Jest podlinkowana, więc można w nią kliknąć by przejść na stronę wydawnictwa.



13 komentarzy:

  1. Jestem bardzo ciekawa Twojej opinii o tej książce.
    Bo niektóre zdania, z opisu, budzą moje zastanowienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że się w nią nie wczytywałam. Będę ją przerabiać tak na bieżąco z terapeutką. A na co zwróciłaś uwagę?

      Usuń
  2. Na przykład: "Podczas lektury nauczymy się:

    • zwalniać tempo życia i wysypiać się podczas ataku manii;
    • znajdować motywację i nie odkładać spraw na później w depresji"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem. W sensie, że to niemożliwe? Bo ja tak robię. Uciekam w ciszę, gdy czuję, że za bardzo pędzę, czasem muszę wziąć dodatkowe leki żeby zmusić swój mózg do zaśnięciem. Co do znajdowania motywacji w depresji, tu jest trudniej. Nauczyłam się mierzyć z życiem niemal każdego dnia. To raczej przymus walki, pozostałość po terapii. Staram się nie odkładać spraw na później, bo to pogarsza sprawę i gdy się pietrzą czuję się jak w potrzasku.

      Nadal nie wiem czego dowiem się o chorobie z tej książki i jak miałoby to poprawić moje funkcjonowanie. Wciąż nie rozumiem.

      A Ty co sądzisz o tych zdaniach, które zacytowałaś?

      Usuń
  3. Piszesz, że uciekasz w ciszę i czasem bierzesz leki na sen.
    Ale rozmawiamy o manii...

    Tak, to, co zacytowałam, nie jest możliwe do nauczenia się.

    OdpowiedzUsuń
  4. PS. Jeśli chodzi o depresję, nie mam na myśli subdepresji - bo wtedy, choć z wysiłkiem, ale da się w miarę normalnie funkcjonować.

    Wszystkie tego typu książki, poważne i mniej poważne, które "uczą" jak wyjść z depresji itp., itd., wyzwalają we mnie po prostu złość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że możemy nauczyć się bardzo wiele. Jesteśmy bardzo prości w swojej konstrukcji. Z tym, że ta nauka bierze się z pewnej determinacji i motywacji. Bez tego nic nie zdziałamy. Moim motorem była konkretna osoba i to dzięki niej z czasem walka weszła mi w nawyk. Uważam, że możemy wiele. Bardzo wiele. To kwestia determinacj i motywacji. Nic szczególnego. Ale trzeba skądś to wziąć. Teraz czerpię z siebie, ale kiedyś był ktoś, w kogo uwierzyłam i wierzyłam, że to on daje mi siłę, która z czasem stała się mną.

      Usuń
  5. Nie twierdzę ogólnie, że nie możemy się nauczyć czegoś tam.
    Ale na pewno w manii nie nauczymy się dłużej spać, a w ciężkiej depresji nie nauczymy się załatwiać spraw na bieżąco. Bo to nie kwestia żadnej nauki, tylko braku sił na zwykłe, podstawowe czynności.
    W depresji pierwszą rzeczą jest farmakologia, potem lub równolegle (zależy od stanu chorego) może być terapia. Tak jest według mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Trzeba zajrzeć do książki żeby zobaczyć co autorka miała na myśli. Jest pewien poziom manii i depresji, z którego sami się nie wprowadzimy. Niemniej miałam diagnozowaną manię i depresję a jednak nie byłam hospitalizowana. Ale miałam zalecenie urlopu albo L4, żeby się wyhamować. W manii czy depresji niewiele da się nauczyć, uczymy się gdy jesteśmy w stanie funkcjonować w miarę stabilnie. To dlatego gdy przychodzi depresja czy mania, mamy wyrobioną procedurę reagowania. No a co do leków to oczywiste raczej, że się nimi również posiłkujemy i w tych stanach, w tej chorobie, to podstawa.

      Usuń
  6. Jeśli to była mania (nie hipomania), to musiałaś dostać leki pacyfikujące. Mania to trąba powietrzna, cyklon, bez leków szalejesz.
    Dlatego napisałam, że jestem ciekawa Twojej opinii o książce w trakcie pracy z nią. No bo opis opisem, nie wiadomo kto go napisał, być może redaktor laik.

    Pozdrówki. Napisz o kotce i Zuźku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pewnie to co mówili mi lekarze, że każdy z nas inaczej choruje. Stąd też epizody depresyjne i maniakalne przebiegają inaczej.
      Ja mam leki pacyfikujące cały czas. Biorę bardzo duże dawki zresztą. Gdy dostaję manii muszę brać jeszcze większe dawki, a gdy depresji, dostaję antydepresant. U mnie króluje głównie epizod mieszany. To bardzo wysysający energetycznie potwór. Stanów remisji nie mam.
      Nauczyłam się sama sięgać po odpowiednie dawki leków, oczywiście w porozumieniu z lekarzem.

      Rzadko mi się przydarzają mocne odchylenia w jedną lub drugą stronę.
      Naprawdę mam bardzo silnie wypracowaną samodyscyplinę i potrafię się wyciągnąć z największego gówna, tak jak to latem. Tylko wówczas potrzebowałam wydać około dwóch tysięcy by nie tylko lekami, ale terapią postawić się na nogi.

      U mnie jest ten problem, że mam i chad i border, czyli chwiejność borderową nie tylko chadową, plus depresyjnie działającą bulimię.
      Nauczyłam się żyć w skarjnych emocjach a mimo to nie wypadać z obranej przez siebie drogi. A droga w sumie jest prosta. Utrzymać pracę za wszelką cenę i dbać o finanse. Bez tego pójdę w dół lub górę w jednej chwili. Dopóki to mam, mam siłę wyciągać się z bagna, w którym czasem grzęznę głębiej.

      O kici i Zyzolu napiszę jakoś wkrótce :) Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Suwko, mam tę książkę w postaci pdf. Właśnie przesłała mi ją ta terapeutka, która ma ze mną pracować. Przesłała, bo ja mam to stare wydanie a ona rozszerzone i trochę się różni. Chcesz? Przesłać Ci na maila?

      Usuń