piątek, 12 lipca 2019

Uwikłanie

Jest mi bardzo ciężko. Staram się dźwigać jakoś swoje emocje, ale ten przewlekły stan napięcia sprawia, że się rozpadam. Dostałam wstępną diagnozę bycia osobą współuzależnioną. W środę mam konsultację w tej sprawie w ośrodku PETRA. W poniedziałek spotykam się z p. Joanną, żeby jakoś zaradzić temu napięciu. Chcę jej opowiedzieć, co się w ostatnim czasie wydarzyło. Wróciłam także na warsztaty psychoedukacji. Chodzi o ćwiczenie umiejętności osobistych i społecznych. Chcę przypomnieć sobie i poukładać pewne zjawiska, jakie zachodzą między ludźmi. Jak dbać o swoje granice, jak nie przekraczać granic innych osób.
Bardzo uwikłałam się w chęć pomocy G., który jako osoba uzależniona od alkoholu stosuje pewne techniki radzenia sobie z emocjami, jednocześnie wpływając negatywnie na moje odczucia. Jest to osoba, która odkąd mamy kontakt ze sobą, regularnie mnie odrzuca a ja na to odrzucenie reaguję jeszcze większym przywiązaniem do niego. Głównie jest emocjonalnie niedostępny, chłodny, stosuje bierną agresję, wyklucza mnie ze swojego życia. To musi być jakiś przymus powtórzenia z mojej strony. Wydaje mi się, że to jakaś sytuacja z dzieciństwa. Niby przerabiałam to w terapii, ale wtedy albo wchodziłam w krótkotrwałe związki, albo odchodziłam, zanim jeszcze cokolwiek się zadziało.

Ostatnim takim porzuceniem było porzucenie mnie przez mojego terapeutę. Wcześniej nikt nie zdążył mnie odrzucić (poza czasem dzieciństwa), bo jako osoba z zaburzeniem borderline, to ja porzucałam. Było tak ze wszystkim, zwykłymi znajomościami, pracą, czy związkami romantycznymi. Potem zatrzymałam się w jednym miejscu pracy, w jednym mieszkaniu i otoczyłam przyjaciółmi i ludźmi, którzy do dzisiaj pozostają w moim życiu. Wydawało się, że wszystko jest ok, ale terapeuta uznał, że czas zakończyć terapię, bo nad związkami nie możemy pracować, ponieważ uzależniłam się od niego, nie mam przez to potrzeby z nikim się wiązać. Myślę, że to była prawda.

Z czasem przeszłam drugą psychoterapię w innym nurcie. Regularnie chodziłam na zajęcia z psychoedukacji. W 2017 roku po raz pierwszy diagnostyka nie wykazała istnienia zaburzenia borderline, w 2018 roku powtórzyła to inna psycholog, również prowadząc diagnostykę BPD.
Ostatecznie zostałam jedynie z ChAD-em i bulimią. Problem bulimii zakończył się w zeszłym roku w sierpniu i do dzisiaj nie pojawiają się żadne jej objawy.

A jednak w 2015 roku weszłam w dość niezdrową, jak widać to dzisiaj, relację z G. To było bardzo powolne oswajanie się z nim. Nigdy się nie narzucał, nie był zbyt wylewny w uczuciach i to mi odpowiadało. Z czasem pojawiły się pierwsze kryzysy i nieporozumienia. G. natychmiast wycofywał się z relacji, gdy komunikowałam, że jakieś jego zachowanie jest nie w porządku. Te jego odejścia jakoś zaczęły mnie przyciągać i w końcu wsiąkłam w to, tracąc poczucie bezpieczeństwa i komfortu bycia z nim. Mimo to wierzyłam, że jesteśmy w stanie wspólnie nad tym pracować. Czasem coś szło bardzo do przodu, a po chwili pojawiał się kryzys. Ostateczną próbą zmierzenia się ze sobą było nasze zamieszkanie razem.
G. w maju tego roku zamieszkał ze mną. O dziwo sam wyszedł z taką propozycją, którą na początku odrzuciłam, ale potem pomyślałam, że to będzie jakiś krok w jedną lub drugą stronę. Ale gdy alkohol zaczął dyktować warunki tej relacji, zaczęłam mocno naciskać na terapię uzależnień. Sądziłam, że robię dobrze. Rozumiałam to jako kolejne posunięcia w naszym docieraniu się i uczeniu się siebie. Ostatecznie konsultowaliśmy się z wieloma specjalistami. Ostatecznie uznano, że G. jest uzależniony a ja współuzależniona.
Ostatecznie w wyniku moich nacisków, by poszedł na terapię, G. postanowił się wyprowadzić a ja zachowałam się kompletnie irracjonalnie i próbuję go przy sobie trzymać. Jakość naszej relacji obniżyła się tak bardzo, że napięcie z tego wynikające staje się coraz bardziej nie do utrzymania. Mimo wewnętrznego sprzeciwu wobec odejścia G. staram się wesprzeć pomocą psychologiczną i terapeutyczną i jakoś do siebie dotrzeć. Postanowiłam działać już tylko w swojej sprawie i ratować siebie. Widzę, że moje zachowanie jest kompletnie chore, to, że coś w byciu odrzucaną wydaje się być tak atrakcyjne dla mnie. Coraz bardziej to dostrzegam i widzę konieczność interwencji. Sama już sobie nie pomogę. Jest mi zbyt ciężko. Jestem zbyt uwikłana.

2 komentarze: