poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Zwyczajne życie

Po niedawnej rozmowie z przemiłą panią od doradztwa dowiedziałam się, że bardzo nisko wyceniam swoje zdolności i umiejętności. 
Egzekwować od innych to również umawiać się na coś i spełniać pewne warunki konsekwentnie i trwale.
Profesjonalista to człowiek kompetentny w swojej dziedzinie. Odpowiedzialny za wykonywane przez siebie działania. Świadczący pewne usługi, za których jakość jest odpowiedzialny. Działa konsekwentnie. Wywiązuje się z określonych działań, zgodnie z określonymi ustaleniami. Profesjonalista nie działa chaotycznie. 
Życie to nie zabawa. Praca to nie tylko przyjemności. Trzeba trzymać się określonego planu. Każdego dnia powtarzać pewne sekwencje działań. Raz za razem, raz za razem. Każdego dnia.
Na sierpień przygotowałam dla siebie pewien plan działania, a już zdążyłam kilkukrotnie od niego odejść.
Wywołało to u mnie tak ogromne niezadowolenie, że straciłam kilka dobrych dni na poukładanie się z tym.

Strasznie mi ciężko to życie wychodzi samej, a nie wyobrażam sobie, że mogłabym je z kimś dzielić. Z drugiej strony strasznie smutno jest budzić się każdego dnia w pustym mieszkaniu. Wracać do pustego mieszkania. Boję się związku, a przecież kiedyś ciągle byłam z kimś związana. Moja matka, mój brat, moje dwie siostry i ja - nikt z nas nie ma partnera. To cena jaką płacimy za swoją niezależność, a może raczej za własne ograniczenia. No może poza matką, która jest wdową. 

Nie dam rady tyle co kiedyś. Wstyd mi przed sobą i przed innymi. Potrzebuję o wiele więcej wsparcia, a nie wiem jak miałoby to wyglądać. A może potrzebuję po prostu robić mniej? Może stać mnie na wiele mniej i zawsze tak było?
Terapeutka ucieszyła się, gdy powiedziałam jej, że jest mi ciężko. Ludzie znają mnie od jednej, hipomaniakalnej strony i tak samo są skołowani, kiedy z czegoś się wycofuję, a przecież szło mi tak dobrze. Powtarzają, że dam radę, że jestem dobra w tym i owym, a ja nie jestem. Nie chcę spełniać tych bezsensownych oczekiwań. Po piątkowej rozmowie o pracę zrozumiałam, że chcę zacząć od mniej niż więcej. 
Mój terapeuta powtarzał zawsze, że te wszystkie wymogi pochodzą z wewnątrz mnie. Przy czym robię wszystko, by w efekcie się do nich nie stosować. Ciągle przeżywam jakiś bezsensowny bunt i sabotuję swoje działania. 
Ciężko mi. Po prostu mi ciężko...
Czy mogłabym zwyczajnie zarabiać na chleb i wieść życie korzystając ze wsparcia innych? Wcale nie jestem twarda. Wcale nie jestem silna. Mam tylko taki sposób bycia a w środku jestem rozlazła jak budyń.
Może zacznę od tego, że jutro zrobię o połowę mniej. Mount Everest niech zdobywają inni. Ja mogę co najwyżej popaść owce na halach. Może czas to sobie powiedzieć wprost.



1 komentarz:

  1. Pasanie owiec spoglądając na szczyty nie jest niczym złym. Pomyśl, to nawet więcej. Zdobywanie szczytów to egocentryzm w czystej postaci. Owca wymaga opieki, zmiany optyki. Potrzebuje cię. Jesteś dla niej ważna, chronisz ją. To odpowiedzialność, zadanie.
    Czy nie jest ważniejsze? Przynajmniej nieraz. Choćby jako etap.

    OdpowiedzUsuń