środa, 29 czerwca 2016

Podekscytowana

Oszalałam. Jadę na długi urlop. Polecenie służbowe :-)
Powiedziałam L. mojej szefowej, że ni cholery nie jestem w stanie wziąć urlopu, bo na samą myśl dostaję napadu lęku. Chodziłam, myślałam i nic nie wymyśliłam. Gdyby nie to, że parę rzeczy zmieniło się w ostatnim czasie, to chyba nic by z tego urlopu nie wyszło.

A co się zmieniło?

Jestem jak dziecko. Lubię się bawić. Zawsze lubiłam. Moja praca zawodowa, od samego początku była moim placem zabaw. Byłam dobra w tym co robiłam, często najlepsza. Rozpieszczana przez szefostwo, lubiana przez kolegów i koleżanki z pracy. Tak właśnie było przez moment gdy się urodziłam, aż nagle wieku 6 lat zostałam jedynaczką. Samotnym dzieckiem z agresywną matką i kompletnie nieobecnym emocjnalnie ojcem. Troje sporo starszego rodzeństwa zniknęło jakby z dnia na dzień. A wraz z nimi i ich koleżanki i koledzy, od których dom czasem pękał w szwach.

Na początek były szkoły. Wszystkie po kolei - moje place zabaw. Nauczyciele, starsi uczniowie, którzy pamiątając moje rodzeństwo, zaczepiali mnie w szkole. Zagadywali. Chłopaki z siódmej i ósmej klasy i ich koleżanki. Ktoś mnie nosił na barana, ktoś złapał w pół i mną kręcił. Ktoś pytał czy się umiem całować, albo czy mam chłopaka.
Moje rodzeństwo było widać sławne w szkole. Nawet odziedziczyłam ksywkę po jednej z sióstr.

No a potem praca. Ludzie, poznawałam wielu ludzi. Zawsze gdzieś widoczna. Taką miałam potrzebę i miałam do tego sporo sposobności.
Potem w terapii stałam się ulubienicą mojego terapeuty. Wszędzie ochy, achy. Byłam ich głodna, wygłodniała. Właśnie od wtedy, gdy moje rodzeństwo opuściło dom rodzinny.

Takie były dobre strony mojego życia. Poza mrokiem, który potrafił pochłonąć mnie bez reszty.

No i teraz zaczęło się lato. Stworzyłam grupę wypadową. Prosta sprawa. Ogłoszenie w sieci i wokól mnie powiększająca się grupa ludzi.
Jutro idziemy do pubu na mecz. W sobotę grill. A w następny czwartek retransmisja Hamleta z Bendictem Cumberbatchem w kinie Praha. Idę z ludźmi mojej szkoły angielskiego, ale to otwarty spektakl, więc dołączą też "moi" ludzie. Może wybierze się ze mną G.

Z G. kompletnie niezrozumiała sprawa jak dla mnie. Wszystko to takie nierzeczywiste. Nie wiem co to jest. I czy to można jakoś nazwać. Dziwne. Zaskakujące i dziwne. Tyle na tę chwilę mogę napisać.

No, ale miało być o urlopie. Naturalnie w Liverpoolu mam też swoją grupę. Lecę na kilkudniowy urlop. To już miałam zaplanowane od jakiegoś czasu. Miałam się zatrzymać i tak też zrobię u koleżanki, która mieszka nad samym morzem. Oczywiście to też dziewczyna od "moich"..
Aż kilka dni temu wpadłam na pomysł, żeby gdzieś się wybrać podczas tego pobytu. Zapuścić gdzieś w Anglię lub Walię. Napisałam do kolegi, też od moich ludzi. Rzucił dwie propozycje i jedziemy na jednodniową wycieczkę na piękny szlak turystyczny, pełen zapierających dech w piersiach wodospadów, wzgórz, pastwisk, lasów. Napisłam do znajomych i jedzie nas kilkanaście osób. Na kilka samochodów.

I teraz tak myślę. Jak ja to robię? I poza radością i ekscytacją odczuwam też jakiś wstyd, że ci ludzie tak po prostu idą za mną. Pewnie mam to we krwi. Potrzeba bycia ważną, najważniejszą wręcz. No i predyspozycje, które z ogromną łatwością pozwalają mi realizować moje, trochę szalone, trochę infantylne pomysly.

Po powrocie z Liverpoolu pomyślałam, że mogłabym ten urlop przedłużyć, ale lęk nie pozwalał mi o tym myśleć. No i L. dzisiaj wzięła się za mnie. Otworzyłam stronę polish.hostelworld, tę przez, którą rezerwowałam hostele w Anglii i zarezerwowałam ostatnie wolne miejsce w pięknym hostelu w Sopocie. Kupiłam bilety na Polski Bus. I już klepnięte. Jadę na cztery dni, w tym weekend. Zaraz po powrocie z Liverpoolu. Sama.

Będę spacerować. Jeśli dopisze pogoda, siedzieć na plaży. W moim hostelu jest wypożyczalnia rowerów, więc będę mogła gdzieś się wybrać. Będę czytać książkę w przytulnych kawiarniach, przy kubku zielonej herbaty. Spać w jednym pokoju z jakimiś ludźmi, których nie znam :-)
Nie wiem co jeszcze. Na pewno spotkam, się z koleżanką, którą poznałam, gdy mieszkała jeszcze w Liverpoolu, a teraz już w Gdyni. I tak świat się zazębia. Mój świat staje się całością...

A hostel jest przepiękny. 150m do morza.

To będzie mój pierwszy taki urlop w życiu.


6 komentarzy:

  1. ależ ci zazdroszcze...urlop...u mnie urlop niestety odbedzie sie w szpitalu...

    OdpowiedzUsuń
  2. objawy psychotyczne i omamy...w poniedzialek mam byc na izbie przyjec...cholernie sie boje,nigdy nie bylam w takim miejscu.Mialam do wyboru-albo sie zdecyduje albo za chcwile trafie tam pod przymusem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, trzymam za Ciebie kciuki. Szpitale, choć mogą na początek przerażać, są ok. Ja byłam hospitalizowana trzynaście razy. Szpital pomaga przede wszyskim odzyskać kontrolę. Dzięki temu właśnie, ze jest się pod opieką. Na początek możesz być zdegustowana. Wyglądem oddziału, przerażona pacjentami, zwłaszcza tymi, których przywieziono niedawno i są jeszcze nie ustawieni lekowo, więc psychotyczni. Mi zawsze szpital pomagał się zatrzymać. Były momenty, gdy terapeuta i psychiatra radzili mi pojscie do szpitala. Mowili, ze to ważne, żeby ktoś się mną zaopiekował tak całodobowo, i że to jest mi bardzo potrzebne. Napisz, czego najbardziej się boisz związanego z pójściem do szpitala. Jak mogę Cię wesprzeć?

      Usuń
    2. Wszystkiego sie boje,panicznie mnie to krepuje.W domu maz straszy mnie ze zwolnia mnie z pracy,najpierw mowil ze to wszystko na niego bedzie a potem zaczal straszyc ze polece z roboty.Nie mowilam im ze to dwubiegunowka.Powiedzialam ze mam silna nerwice,zreszta drzenie calego ciala mam od dobrych kilku dni.Ciezko mi sie pracuje,jezdze za kierownica prawie caly Bozy dzien i daje mi sie to podwojnie w znaki.Bralam relanium 5 i nic...lyklam 10 dopiero puscilo.Wiem ze jak nie pojde to za chcwilke wezma mnie przymusowo.Wiem bo trace nad tym kontrole.Najgorsze jest to ze boje sie ze mimo iz tam pojde to nie bede mogla wyjsc kiedy chce.Jestem potwornie zmeczona ciagla walka z tymi cieniami.Siedza i ciagle truja zrob to...bedziesz miala spokoj.I jeszcze te zapachy..dobrze ze to jest falami bo przynajmniej mam pomiedzy tym troche czasu by nabrac powietrza.A szpital...maz juz mimo iz tego na glos nie powiedzial zakwalifikowal mnie pod etykietke wariatka.

      Usuń
    3. Nigdy nie miałam takich objawów. To musi być bardzo męczące i przerażające jednocześnie. Przeciwpsychotyczne bierz. Relanium pomoże na chwilę tylko. Ketrel jakiś albo co ze 300 mg. W szpitalu Ci dadzą. Zobaczysz, wszystko się uspokoi. To tylko mózg tak szaleje. Taką mamy chorobę. Wystarczą leki przeciwpsychotyczne i będzie lepiej. Wolniej, ciszej, stabilniej. Rozumiem, że może martwić Cię kwestia pracy, ale teraz najważniejsze jest Twoje dobro i Twój spokój. Mąż może być zmęczony tym wszystkim i czasem tracić cierpliwość. Idź koniecznie do tego szpitala. Niech się Tobą zaopiekują. Odpoczniesz. Mam taką nadzieję. Wszystko to kwestia chemii w naszych mózgach. Taka nasza choroba.

      Usuń